Związek Banksy’ego z rynkiem sztuki jest czymś w rodzaju relacji łososia z wędkarzem łowiącym na muszkę. Nienawidzi go przez to, że to pieniądz decyduje o różnicy między dobrą a kiepską jakością sztuki oraz że przyczynia się do faworyzowania artystów przewidywalnych kosztem tych kreatywnych. Banksy może przyspieszać, szarpać, wić się, podskakiwać, ale ostatecznie rynek sztuki wciąga go coraz bardziej – krok po kroku i rok po roku. W odpowiedzi artysta przypuścił nań cztery wielkie ataki: wszystkie bardzo udane, a niektóre z nich także bardzo rentowne. Ale czy doprowadziły do upadku rynku sztuki? Nie. A czy podniósł ceny swoich prac? Z pewnością.
Pierwszego ataku dokonał w 2006 roku przy okazji swojej wystawy Barely Legal w Los Angeles, kiedy wszyscy byli bardziej podekscytowani jego cenami i gwiazdami filmowymi kupującymi prace niż samą jego twórczością. Wydał wtedy print zatytułowany Morons (pol. Debile).
Przedstawia on aukcjonera, który ciężko pracuje w wypełnionej po brzegi sali aukcyjnej i przyjmuje oferty za obraz wystawiony na stojaku obok. Odniesieniem była tutaj słynna sprzedaż Słoneczników van Gogha w 1987 roku za – jak się wtedy wydawało – rekordową cenę 24,75 miliona funtów. Na płótnie, które sprzedaje aukcjoner, nie zobaczymy jednak słoneczników, a jedynie napis: I CAN’T BELIEVE YOU MORONS ACTUALLY BUY THIS SHIT (pol. Nie mogę uwierzyć, że wy, debile, naprawdę kupujecie to gówno).
Nakład stu niesygnowanych egzemplarzy i kilku z podpisami został wydrukowany w Los Angeles, a w następnym roku w Wielkiej Brytanii wydano znacznie większą edycję, co dało łączną liczbę nieco ponad tysiąca printów. Wydruki z Los Angeles były sprzedawane po 500 dolarów za sztukę, co pozwoliło Banksy’emu zgarnąć co najmniej 120 tysięcy funtów ze wszystkich edycji. Ale teraz, gdy ochoczo sprzedają je ci sami aukcjonerzy, z których niegdyś kpił, 500 dolarów za sztukę wydaje się niczym. W 2019 roku na aukcji internetowej w Christie’s, na której wystawiono trzydzieści printów Banksy’ego, a całą licytację zatytułowano bezczelnie Banksy: Nie mogę uwierzyć, że naprawdę kupujecie to gó*no – rzekomo w hołdzie artyście – podpisana wersja w sepii osiągnęła cenę 32 500 funtów. W następnym roku inny sygnowany wariant tego printu zarobił z kolei 100 tysięcy funtów. Morons stał się nie tyle komentarzem na temat współczesnego rynku sztuki, co raczej maszynką do zarabiania pieniędzy dla osób nim zarządzających.
2.
Kolejny atak Banksy’ego – niezwykle udany na wielu różnych płaszczyznach – pokazał, jak w świecie sztuki zatriumfować może genialny marketing i kogo interesuje dzisiaj talent. W maju 2010 roku w domu aukcyjnym Phillips de Pury w Nowym Jorku został wystawiony na sprzedaż obiekt 437, Charlie Chaplin Pink. Przedstawiał on podobiznę Charliego Chaplina trzymającego puszkę różowej farby na tle twarzy Madonny z kilkoma puszkami zupy Campbell’s wrzuconymi jako dodatek. Na pewnym blogu dzieło to opisano jako „przeładowane brzydotą”, ale mimo to osiągnęło ono dwukrotnie wyższą cenę od szacowanej: 122 500 dolarów. Tego samego typu obraz został w październiku wystawiony na aukcji w Londynie – tym razem jednak przedstawiał Einsteina, który na podobnym tle nieporadnie trzymał tabliczkę z napisem LOVE IS THE ANSWER (pol. Odpowiedzią jest miłość). Praca, nie dość, że sygnowana, to na odwrocie dodatkowo „naznaczona krwią artysty”, poszła za 75 tysięcy funtów.
Oba obrazy stworzył Mr Brainwash, w skrócie MBW, a sprzedawano je w czasie, gdy niektórzy kolekcjonerzy szczerze wierzyli, że Mr Brainwash może być Banksym w przebraniu. Przez następne dziesięć lat dzieła te pozostały szczytowym osiągnięciem jego twórczości – na całe szczęście – ale MBW nadal masowo produkuje printy i sprzedaje je w dużych ilościach. Dzięki temu stał się przesadnie promowaną, niezwykle wyeksponowaną gwiazdą sceny street artowej. Niemniej jednak cała postać twórcy jest stuprocentowym dziełem Banksy’ego – może i street art bez Banksy’ego mógłby nadal egzystować, ale gdyby nie Banksy, Mr Brainwash nigdy by nie zaistniał i nie przetrwał.
Najprostszym sposobem na zrozumienie tożsamości Mr Brainwasha jest obejrzenie filmu Banksy’ego Wyjście przez sklep z pamiątkami w 2011 roku nominowanego do Oscara. W dużym skrócie chodzi w nim mniej więcej o to: Thierry Guetta, Francuz mieszkający w Los Angeles, sięga po kamerę i bez końca filmuje artystów graffiti. Jest sympatycznym i bardzo wytrwałym facetem, więc pnie się po stopniach hierarchii street artowców, wszystkich ich filmując, dopóki nie zostaje mu tylko Banksy. Kiedy artysta ten pojawia się w Los Angeles, by przygotować grunt pod swój pokaz, potrzebuje kogoś do pomocy. Znajduje Guettę, który szybko przekonuje Banksy’ego, by pozwolił się filmować i rzeczywiście, przynajmniej na jakiś czas, staje się jego kumplem. Kiedy później Guetta pokazuje Banksy’emu swój dziewięćdziesięciominutowy film o sztuce ulicznej, Banksy zdaje sobie sprawę, że jest do niczego – „dzieło kogoś prawdopodobnie z problemami psychicznymi, komu przypadkiem wpadła w ręce kamera”. Sugeruje więc, by Thierry sam spróbował swoich sił w sztuce ulicznej: „Zrób mały pokaz. Zaproś parę osób, załatw kilka butelek wina” – za co Banksy otrzymuje wszystkie kasety z nagraniami, które wykorzysta do nakręcenia własnego obrazu. Dzięki ogromnej pomocy ekipy Banksy’ego punktem kulminacyjnym filmu jest moment, w którym Guetta, znany teraz jako Mr Brainwash, zmienia swój „mały pokaz” w ogromną wystawę zatytułowaną Life is Beautiful (pol. Życie jest piękne). Każdy jego ruch jest filmowany przez ludzi Banksy’ego.
Dzięki referencjom od Sheparda Faireya i Banksy’ego, darmowym printom dla pierwszych dwustu osób odwiedzających wystawę i okładce w tygodniku „LA Weekly” kolejka na wystawę ciągnęła się przez trzy hollywoodzkie przecznice. Pięciodniowe wydarzenie przedłużyło się do dwóch miesięcy, wystawione prace sprzedały się w ciągu tygodnia za milion dolarów, zaś sam Guetta przeszedł drogę od zera do bohatera. Zyskał o wiele więcej niż przydziałowe pięć minut sławy, Banksy natomiast miał swój film. Nakręcony materiał okazał się bardzo mądrym i zabawnym obrazem o tworzeniu i marketingu sztuki, jednocześnie jednak był nieco przygnębiający, ponieważ Mr Brainwash – przynajmniej przez pewien czas – tak skutecznie poddawał swoich fanów praniu mózgu, że ci uwierzyli, iż cały szum wokół niego faktycznie świadczy o jego interesującej twórczości. „Prankumentary”, „mockument”, „docu-parodia”, „dokumentalny żart” – to tylko niektóre z propozycji krytyków, jakimi najlepiej opisać można ten film. A jednak zdołał zakwalifikować się do Oscarów w kategorii filmów dokumentalnych, znalazł się na krótkiej liście obrazów nominowanych i niewiele brakowało, by zdobył statuetkę.
Banksy skarżył się w mailu do jednego z dziennikarzy przeprowadzających z nim wywiad: „Mam świetną małą ekipę, ale coś ci powiem – oni wszyscy nienawidzą tego cholernego filmu. Nie obchodzi ich, czy robi swoją robotę. Są święcie przekonani, że Mr Brainwash nie zasługuje na całą tę uwagę. Tak samo uważa większość artystów ulicznych. Przez ten film stałem się wyjątkowo niemile widziany w swoim własnym środowisku”. Ale dyskusje na temat tego, czy Mr Brainwash zasługiwał na uwagę – i czy w ogóle był „prawdziwy” – przesłoniły fakt odstawienia przez Banksy’ego niesamowitego spektaklu. Pomysł, dostrzeżenie potencjału Guetty, przekształcenie go w pewnego rodzaju „street artowca”, sfinansowanie filmu i doprowadzenie go do pomyślnego zakończenia oraz nominacja do Oscara są wręcz nieprawdopodobne. Guetta powiedział „Los Angeles Times”: „Banksy uchwycił proces mojego przeobrażenia w artystę. Ostatecznie to ja zostałem jego największym dziełem sztuki”. No cóż, może nie największym dziełem sztuki, ale z pewnością ważnym i dochodowym. W wywiadzie dla „New York Times” Banksy wyznał, że sam sfinansował ten film, zaś skrócone sprawozdanie finansowe jego studia filmowego Paranoid Pictures za rok 2010 wykazuje inwestycję w wysokości około 2,4 miliona dolarów. Finansowanie filmów to, delikatnie rzecz ujmując, niezbyt przejrzysty biznes, ale najważniejsze fakty wyglądają następująco: światowy box office odnotowuje 7 milionów dolarów, do tego dochodzi jeszcze wszelka późniejsza sprzedaż licencji. Wiele osób ma w filmie swoje udziały, ale nadal zostało wystarczająco dużo, by Banksy zarobił pokaźną sumę, jednocześnie wyrażając osobiste zdanie na temat marketingu sztuki.
3.
Na swoim kolejnym ataku na świat sztuki z pewnością nie zarobił żadnych pieniędzy, lecz udało się to jednej z jego fanek. Podczas miesięcznej wystawy Banksy’ego w Nowym Jorku zgarnęła ona jego dwa dzieła za jedyne 60 dolarów każde, a rok później sprzedała je za 124 500 funtów. Działo się to w czasie nowojorskiej rezydencji Banksy’ego, który obiecał, że codziennie przez miesiąc będzie tworzył inny wrzut. Ten zuchwały pomysł udało mu się przeprowadzić poza jednym dniem, w którym za pośrednictwem swojej strony internetowej ogłosił: „Dzisiejsza dawka sztuki została odwołana z powodu działań policji”.
Był wszędzie, a burmistrz Bronxu ogłosił go nawet „współczesnym Picassem”, co być może więcej mówi o Bronksie niż o samym Banksym. Działo się to nieco ponad dwa tygodnie po tym, jak przed restauracją McDonald’s w tej właśnie dzielnicy artysta odsłonił ogromnego, arogancko wyglądającego Ronalda McDonalda, klauna będącego maskotką sieci, któremu uległy lokaj wypolerował buty. Cała „rezydencja” okazała się śmiała i zabawna, lecz nie do końca udana – przeistoczyła się bowiem w zbyt intensywną grę w poszukiwanie skarbów, podczas której zdeterminowani nowojorczycy ścigali się, by jako pierwsi znaleźć każdy nowy wrzut. Po jego odnalezieniu zwykle dochodziło do bitwy między rywalami Banksy’ego chcącymi zatagować nowy wrzut, a właścicielami zamalowanej ściany. Ci ostatni uświadamiali sobie, że prawdopodobnie posiadają na sprzedaż bardzo drogie dzieło sztuki, ale tylko jeśli uda im się zabezpieczyć ścianę. Artysta graffiti o pseudonimie Control napisał pełen złości wpis na bloga o tym, jak szybko wszystko uszło Banksy’emu na sucho: „Writerzy bez wątpienia nienawidzą gliniarzy, ale przez ostatnich kilka dni wielu starych wyjadaczy publicznie pytało: «Gdzie są, kurwa, psy?». Wniosek jest jasny: street artowców się ochrania, grafficiarz aresztuje”. W tym wszystkim często zapominano o sztuce.
Jednak kluczowym nowojorskim dziełem artysty był bardzo błyskotliwy komentarz na temat rynku sztuki. Na skraju Central Parku ustawił tymczasowe stoisko obsługiwane przez nieco niechlujnego staruszka. Na stoliku na kozłach znajdowały się trzy napisy: „To nie jest okazja do zdjęć”, „Sztuka spreju” i „$60”. Na stole i wokół niego, w bardzo chaotyczny sposób, wisiała kolekcja oryginałów Banksy’ego – wszystkie na sprzedaż po 60 dolarów za sztukę. Nikt nie zwrócił na nie uwagi, bo za taką cenę i bez odpowiedniego sprzedawcy potrafiącego przekonać klientów do kupna z pewnością musiały być podróbkami. Rano nikt się w zasadzie nimi nie zainteresował i dopiero o 15:30 jakaś matka kupiła dwie prace dla swoich dzieci, wcześniej negocjując jednak pięćdziesięcioprocentową zniżkę za parę. Tuż po niej pojawiła się Arnika Juvalta: „Pomyślałam, że mogą to być podróbki, ale tak czy inaczej przespacerowałam się wzdłuż stołu, porozmawiałam z gościem ze stoiska i zapytałam, czy są prawdziwe. Sprzedawca spojrzał mi prosto w oczy i powiedział, że tak”. Ona również kupiła dwie prace: Kids on Guns, na której dwójka słodko wyglądających dzieci stoi na szczycie niewielkiej góry karabinów i bomb, oraz Bear Trap, gdzie nieszczęsny Puchatek siedzi z nogą uwięzioną w potrzasku, a obok niego leży słój pieniędzy zamiast miodu. Kiedy o 18:00 zwinięto stragan, dzienny utarg wyniósł zaledwie 420 dolarów.
Następnego ranka Arnika włączyła wiadomości telewizyjne i zobaczyła nagranie opublikowane przez Banksy’ego, na którym ona sama kupowała dwa obrazy. To były autentyczne prace! Wraz z mężem wróciła do rodzinnej Nowej Zelandii z dwojgiem dzieł artysty, ale szybko zauważyła, że staje się „ich niewolnicą – trzeba o nie dbać i ubezpieczyć”. Z tego powodu małżeństwo wysłało prace do Londynu, gdzie przez Bonhams zostały wystawione na aukcji za 124 500 funtów…
Krytyk sztuki Jerry Saltz w swojej recenzji z „New York Magazine” opisującej pobyt Banksy’ego w mieście, wszystko to zbagatelizował: „Ludziom podobało się, że zostali wkręceni i że było to coś w rodzaju kąśliwego komentarza na temat autentyczności i pazerności. Niczym pozostawienie na ulicy wygranych losów na loterię”. Tylko po co to wypierać? Tymczasowe stoisko z obrazami uwidoczniło fakt, że nabywcy potrzebują pewności, którą dają im aukcjonerzy, eksperci, katalogi i publiczność, a także splendoru, dzięki któremu licytują za tysiące, jeśli nie za miliony. Bez tego kontekstu i wspomnianej pewności symbol dolara ulatnia się, a obraz staje się dziełem sztuki, którym można cieszyć oko, które może się podobać lub nie, ale pieniądze nie mają na nie żadnego wpływu.
4.
W październiku 2018 roku przypuścił czwarty atak na rynek sztuki w samym jego sercu – londyńskim Sotheby’s. Jeden z najbardziej znanych motywów artysty, Girl with Balloon (pol. Dziewczynka z balonikiem), stanowił ostatni obiekt na wieczornej, biletowanej aukcji z szampanem i przekąskami odbywającej się podczas targów Frieze. Estymacja ceny w przedsprzedaży wynosiła od 200 tysięcy do 300 tysięcy funtów i chociaż licytacja rozpoczęła się od 100 tysięcy funtów, to w efekcie osiemnastu ofert błyskawicznie wzrosła, osiągając ostateczną cenę 860 tysięcy funtów. I w tym miejscu można by szybko zapomnieć o całej sprawie jako o kolejnej niezłej transakcji Banksy’ego, ale na oczach niedowierzającej publiczności obraz zaczął być zżerany przez własną ramę i w strzępach wypluwany u jej dolnej krawędzi. W sztucznej pozłacanej ramie Banksy zainstalował bowiem niszczarkę do dokumentów, a kilku członków jego ekipy z Pest Control zdobyło bilety na aukcję – i to właśnie jeden z nich zdalnie uruchomił urządzenie. Sotheby’s twierdzi, że w biurach panowało „lekkie zamieszanie, a ochrona zatrzymała na chwilę kogoś z pilotem”. Trudno jednak sobie wyobrazić, o co miałby zostać posądzony.
Na próbach, jak twierdził Banksy, „udawało się za każdym razem”. Natomiast tego wieczoru połowa obrazu uległa samozniszczeniu, po czym proces szatkowania zatrzymał się, tak że połowa, na której znajdowała się głowa dziewczynki i jej balonik, pozostała w ramie. Pochodząca z Niemiec nabywczyni, która nigdy wcześniej nie kupiła żadnego dzieła Banksy’ego, dostała szansę odrzucenia częściowo zniszczonego obrazu. Kiedy dom aukcyjny z lekką obawą oczekiwał na jej decyzję, pojawiło się mnóstwo osób oferujących natychmiastowy zysk, gdyby kobieta zrezygnowała z zakupu. Rozsądnie jednak zadecydowała o jego zakupie. „Na początku byłam w szoku – powiedziała nowa właścicielka – ale zdałam sobie sprawę, że ostatecznie będę miała swój własny kawałek historii sztuki”.
Will Gompertz, redaktor działu artystycznego BBC, powiedział, że praca Banksy’ego „będzie postrzegana jako jedno z najbardziej znaczących dzieł sztuki początku XXI wieku. Nie jest ono wprawdzie tak wspaniałym obrazem, aby można go porównać do późnego Rembrandta, ani rzeźbą, którą postawimy obok Dawida Michała Anioła, ale jeśli chodzi o sztukę konceptualną wywodzącą się z dadaistycznej wrażliwości Duchampa – jest wyjątkowe”. Jonathan Jones z „The Guardian”, krytyk niebędący wielkim fanem Banksy’ego, napisał: „Przynajmniej ten jeden, jedyny raz artysta szczerze olał system, który redukuje sztukę do rangi towaru. To, co wydarzyło się w Sotheby’s, jest największym dziełem Banksy’ego (…)”.
Fragment pochodzi z książki:
Will Ellsworth-Jones
Banksy. Rewolucjonista spod ściany »
Wydawnictwo Arkady
Warszawa 2022