Imię Banksy przeziera poprzez rozmazane, barwne smugi na ścianach, jakby było śladem słów rzuconych na wiatr – zdolnych do lotu, najpierw stających się silnym przekazem, a zaraz potem – niedopowiedzianą legendą. Ale o wiele bardziej ikoniczne stały się malowane przez niego postaci, dziś trwale wpisane w naszą zbiorową pamięć.
Do najmocniejszych wizerunków należą: zamaskowany mężczyzna przygotowujący się do rzucenia bukietu kwiatów zamiast koktajlu Mołotowa; namalowany w zegarze niczym w kołowrotku szczur, który niejako obwieszcza, że wyścig szczurów wciąż trwa; rozmarzona dziewczynka uwalniająca czerwony balonik i dwóch policjantów, którzy niespodziewanie się całują.
Kilka postaci często powtarza się w jego pracach: Mona Lisa trzymająca wyrzutnię rakietową lub pokazująca tylną część ciała, miś panda z dwoma pistoletami, królowa angielska z piorunem na twarzy czy Steve Jobs wałęsający się z workiem zarzuconym na ramię. Banksy nie oszczędza nikogo. Wszystko, co go dotyczy, jest osnute mgiełką tajemnicy. Kim właściwie jest?
Nigdy nie ujawnił swej tożsamości, mimo że powstało na ten temat kilka teorii, a policja próbowała doszukać się podpowiedzi w jego dziełach pozostawionych na murach. Banksy nie chce powiedzieć, kim jest. Woli nadal używać murów jako broni, aby wyrażać myśli, prowokować, zmieniać świat, i dzielić się miłością, która silnie przemawia z jego sztuki. Trudno też sklasyfikować jego twórczość, lepiej pozwolić, aby wyrażała się sama – za pośrednictwem specjalnego języka, którym zawojowała świat.
Lepiej odczytywać Banksy’ego przez pryzmat jego prac i poprzez tę dziką skłonność, która przejawia się w czystym instynkcie tworzenia. Mamy dziś niemal całkowitą pewność, że Banksy mieszka w Bristolu w Wielkiej Brytanii. Zdobył sławę w świecie street artu za sprawą nielegalnych graffiti, rzeźb i instalacji. Jest nie tylko artystą, lecz także aktywistą politycznym i reżyserem filmowym. Stał się gwiazdą niejako wbrew sobie, jako człowiek, który nigdy nie lubił muzeów i zawsze czuł się lepiej na ulicy, mimo nieodłącznego ryzyka, zdając się na łaskę wiatru i niepogody, narażając się na ujawnienie i aresztowanie. Podziemie i anonimowość to wartości, których nigdy nie porzuci.
Obecnie jego prace są często pozyskiwane – zdejmowane czy wręcz wycinane ze ścian i sprzedawane marszandom lub na aukcjach i uzyskują astronomiczne ceny. Jego wielbiciele bacznie obserwują nie tylko mury, lecz także ulice, ogrody zoologiczne (wszak Banksy zaatakował londyńskie zoo, umieszczając graffiti w rejonie przeznaczonym dla pingwinów i słoni w obronie praw zwierząt), place zabaw i wszystkie miejsca, w których pozostawił swój ślad. Banksy jest nieprzewidywalny, niczym dziki zwierz, którego za sprawą żywej inteligencji i sprytu nie sposób pochwycić. Do grona jego fanów należą liczni celebryci. Kate Moss, którą sportretował tak, jak niegdyś Andy Warhol namalował Marilyn Monroe, zamówiła u niego, jak powiadają, mural do łazienki w swoim domu. Jude Law, Christina Aguilera, Justin Bieber, który wytatuował sobie słynną dziewczynkę z balonikiem. Brad Pitt i Angelina Jolie – ta ekspara wydała miliony, aby zdobyć jedną z prac Banksy’ego (aktorskie małżeństwo przekonało ponadto artystę, aby w ich francuskiej posiadłości wykonał pracę o huraganie Katrina). Drake, Chris Martin z Coldplay, Jake Gyllenhaal, który w prezencie na trzydzieste urodziny dostał od swojej mamy, scenarzystki Naomi Foner, odbitki prac Banksy’ego. A ponadto nieżyjący George Michael, Bono z U2 i wielu innych.
Zapytany, czy cieszy się z tej popularności wśród celebrytów i z własnej sławy, odpowiada:
„Sława jest jak podróż. Kiedy zorientujesz się, że dotarłeś na miejsce, jest już za późno, nie ma stąd odwrotu i nie można zacząć wszystkiego od początku”.
Kiedy próbuje się nawiązać kontakt z Banksym, natrafia się na jego przyjaciół, artystów podziemia, którzy także sami w sobie są interesujący. Potem następuje intrygująca wymiana maili i wiadomości, które, niezmiennie, napełniają niepokojem co do ostatecznego wyniku. Ale jednocześnie poszukiwanie to przepełnia pozytywna energia i entuzjazm, kojące niepokój, bo łączy nas miłość do sztuki i wspólna przygoda, niczym wędrówka Piotrusia Pana do Nibylandii. W ten sam sposób – poprzez wyzbycie się barier i zbyt wielu oczekiwań, spontanicznie i bez pozowania – wkraczamy w świat Banksy’ego. „Nieujawnianie tożsamości jest częścią mojej sztuki. Celowo wprawiam ludzi w zakłopotanie; zaczynają się zastanawiać, czy człowiek, z którym rozmawiają, to na pewno ja” – wyznaje w zrealizowanym przez siebie filmie dokumentalnym zatytułowanym Exit Through the Gift Shop (Wyjście przez sklep z pamiątkami), nominowanym do Oscara – po debiucie na festiwalu Sundance Film Festival w 2010 r.
Na Main Street w Park City w stanie Utah, gdzie odbywa się ów fundowany przez Roberta Redforda festiwal, wciąż możemy podziwiać pracę Banksy’ego, dziś oprawioną w przeszkloną ramę, na której operator filmowy zrywa czerwony kwiat. Film w reżyserii samego Banksy’ego opowiada o historii francuskiego emigranta w Los Angeles, Thierry’ego Guetty, a zarazem o jego własnej obsesji na punkcie street artu, kamer wideo i o tym, jak został sławnym artystą. Banksy pojawia się przed kamerą, jednak zawsze z zakrytą twarzą i zdeformowanym głosem, aby uniemożliwić rozpoznanie. Nie można oprzeć się jego urokowi – otacza go aura prawdziwie światowego bohatera. Tajemniczość staje się bardziej namacalna za sprawą osób z jego najbliższego otoczenia, które go chronią – Banksy nigdy nikogo nie prosił o nieujawnianie jego tożsamości, jednak i bez tego jego bliscy nigdy go nie zdradzili. Starają się za to dowiedzieć czegoś więcej o ludziach poszukujących kontaktu z Banksym. W takich przypadkach – jak wyznaje bliski przyjaciel artysty – słyszą odpowiedź: „Bądź cierpliwy i czekaj”. Trzeba być gotowym na długie oczekiwanie, nawet przez wiele miesięcy, a tymczasem przez głowę przewijają się marzenia i strzępy wspomnień jego satyrycznych rysunków na murach czy wywrotowych rymów, łączących posępny klimat graffiti z charakterystyczną techniką szablonową.
A postaci przewijające się w jego twórczości? Są tam wielkie szczury, dzieci, policjanci, żołnierze, starzy ludzie, małpy i goryle, koty… Jak Banksy postrzega świat? Jego sztuka jest, anarchistyczna, egzystencjalna, pacyfistyczna, antyimperialistyczna, antykapitalistyczna, antyreżimowa i antyfaszystowska. Nad wszystkim unosi się duch wolności określający jego artystyczną duszę. Potrafi stworzyć coś uniwersalnego, ponadczasowego, za pomocą czarów sięgających krańców świata i przeobrażających się w poezję, nawet jeśli przekaz jest czysto polityczny.
„Miałem farbę w sprayu, skierowałem rozpylacz na ścianę. Nacisnąłem, wytrysnęła farba i tak stałem się artystą” – uczciwie mówi o tym, jak rozpoczęła się jego artystyczna droga. Kiedy mowa o definicjach – na przykład o tej zaproponowanej przez jednego z uznanych krytyków sztuki, który nazwał Banksy’ego „brytyjskim Andy Warholem” – artysta mówi: „Ja mam być »brytyjskim Andy Warholem«? Definiowanie mnie w ten sposób świadczy o lenistwie krytyków. Pewnie nie mają nic lepszego do roboty”. Niezależnie od etykietek, jakimi się go określa, a które on otwarcie odrzuca, fenomen Banksy’ego stał się zaraźliwy i rozwija się niczym rewolucja, obejmując ulice, mury, mosty i budynki na całym świecie.
Jego sztuka pojawiła się niespodziewanie na przykład na izraelskim szlabanie granicznym – artysta podróżował na Zachodni Brzeg Jordanu, oczywiście incognito. To właśnie jego sztuka otwarła przed nim wówczas drogę [mur graniczny pomiędzy Izraelem a Autonomią Palestyńską Pokryty jest po stronie palestyńskiej pracami Banksy’ego – przyp. red]. Banksy ma świadomość, jak wiele zawdzięcza artystycznemu podziemiu w Bristolu, którym współpracowało ze sobą wielu różnych artystów plastyków i muzyków. Niektórzy utrzymują, że urodził się w 1973 r., lecz artysta tego nie potwierdza. Zaczął uprawiać graffiti w 1992 r., ale faktyczne początki jego działań należy wiązać raczej z rokiem 2002 i galerią sztuki 33 ⅓ Los Angeles. Jednak poza tym, co na ten temat napisano, nie istnieje żadne potwierdzenie tego faktu…
Banksy objawił się w pełni w 2003 r. w czasie wspaniałej wystawy zatytułowanej Turf War (Walka o wpływy), kiedy to pomalował żywe zwierzęta, wywołując protesty organizacji broniącej praw zwierząt, mimo że tym razem nie złamał żadnych przepisów. Później tworzył tak zwane wywrotowe obrazy, inspirowane klasycznym malarstwem Claude’a Moneta, Edwarda Hoppera i innych – reinterpretując w ten sposób ich twórczość.
Na zorganizowanej w 2006 r. także w Los Angeles wystawie Barely Legal (Na granicy prawa) wystąpił żywy, całkowicie pomalowany słoń. Tytuł dzieła był grą słów: Elephant in the room – dosłownie „słoń w salonie”, w wolnym tłumaczeniu znaczy „król jest nagi”. Banksy przyznaje, że lubi gierki słowne, czego dowód dawał wielokrotnie w swojej twórczości. Przykładem może być tytuł jednej z kilku książek o sztuce, które napisał, Wall and Piece z 2005 r. (tytuł ten w dosłownym znaczeniu – „mur i kawałek” – nie ma sensu, jednakże oba słowa brzmią podobnie do „war and peace” – wojna i pokój”). Czytamy w niej:
„Władze miejskie nie rozumieją graffiti, ponieważ urzędnicy są przekonani, że nic nie ma prawa istnieć, jeśli nie przynosi zysku. To jednak sprawiła, że ich opinie są bez znaczenia. Ich zdaniem graffiti straszy i jest symbolem upadku społeczeństwa. Moim zdaniem graffiti jest niebezpieczne jedynie dla trzech typów ludzi: Polityków, szefów agencji reklamowych i samych artystów uprawiających graffiti. Bo miasta tracą charakter i klimat przez wielkie korporacje, które umieszczają gigantycznych rozmiarów reklamy na budynkach i autobusach, narzucając nam przekonanie, że jesteśmy gorsi, jeśli nie kupujemy ich produktów i usług. Walą do nas jak z armat, swoimi przekazami w każdej możliwej przestrzeni, a my nie mamy prawa do riposty. Ale cóż – korporacje rozpoczęły tę walkę i wybrały taką broń. A my reagujemy i odpowiadamy im ich własną bronią – ścianą. Niektórzy ludzie wstępują do policji, bo chcą naprawiać świat. Inni stają się wandalami, ponieważ chcą naprawiać wygląd tego świata”.
Artysta uważa, że „Graffiti nie zawsze niszczy budynki. Często okazuje się, że jest to jedyny sposób na ich naprawienie”. Zapytany, dlaczego niektórzy krytycy i władze wciąż uważają sztukę uliczną za przejaw wandalizmu, odpowiada: „Istnieje zarówno graffiti, jak i wandalizm. Są to dwie różne rzeczy. Problem w tym, że często są ze sobą mylone”.
Banksy opowiada też o technice szablonowej, którą rozwinął i której zawdzięcza swą sławę. Przy pomocy wykrojów w kartonie odtwarza kształty, które może wypełnić kolorem:
„Trudno jest malować dobrze z ręki. Postanowiłem pójść na skróty i pracować w taki sposób, choć oczywiście zachowuję dyscyplinę: maluję, ćwiczę i rozwijam się, nieustannie eksperymentując i ucząc się”.
Większość jego prac powstaje w atelier, ponieważ skoro pracuje potajemnie – na zewnątrz ma zawsze mało czasu (mówi się, że nigdy nie pracuje na ulicy dłużej niż piętnaście minut). Kiedy był młodszy, i być może niezbyt wprawny w szybkim działaniu, kilkakrotnie został zatrzymany przez policję. W odpowiedzi na pytanie: dlaczego działa z ukrycia także i teraz, gdy stał się gwiazdą street artu, mówi bez wahania:
„Śpiesz się powoli oto moje hasło. Jeśli coś nie pozwala mi malować jednego dnia, wracam nazajutrz. Nie mam żadnych terminów. Czas mija, a budynki pozostają”.
Stworzył niezliczoną liczbę prac; niemożliwością jest ująć lata intensywnej działalności artystycznej na zaledwie kilku stronach książki. Na obrazach zatytułowanych No ball games (Zakaz gry w piłkę) dwoje dzieci rzuca do siebie tablicą z zakazem gry w piłkę, która wszak pełni tu rolę tejże zakazanej piłki. Na murze o długości blisko 800 km, oddzielającym Zachodni Brzeg Jordanu od terytorium Izraela, namalował kilka scen ukazujących dzieci usiłujące obejść tę barierę na najróżniejsze sposoby, na przykład poprzez trzymanie się baloników lub też przez wyrwę w murze, którą artysta przedstawił za pomocą techniki trompe l’oeil, zaczerpniętej z malarstwa iluzjonistycznego. W Nowym Jorku zdobył rozgłos za sprawą Better Out Than In (w slangu młodzieżowym oznacza to mniej więcej: Lepiej wyrzygać niż się struć) – serii murali i działań realizowanych dzień po dniu w różnych częściach miasta, które potem publikował w Internecie. I tak w pracy The Street is in Play (Ulica występuje w sztuce) chłopiec stojący na plecach swojego kolegi próbuje dosięgnąć sprayu widniejącego na tabliczce z napisem mówiącym, że graffiti to przestępstwo. Z kolei w You Complete Me (Dopełniasz mnie) pies załatwia się na hydrant. W Mobile Waterfall (Mobilny wodospad) Banksy wbudował rajski pejzaż z wodospadem w stojącą na ulicy ciężarówkę. Inne warte uwagi graffiti jego autorstwa to: Gorilla in Pink Mask (Goryl w różowej masce) w Bristolu, Madonna with Gun (Madonna z rewolwerem) we Włoszech, cykl Parachuting Rat (Szczur spadochroniarz) w Melbourne, Pulp Fiction w Londynie, Sniper (Snajper) w Bristolu oraz Spy Booth (Szpiegowana budka) w Cheltenham, żeby wymienić tylko niektóre, nie wspominając o ostatnich pracach w Strefie Gazy.
Banksy nie lubi galerii sztuki i muzeów – są to według niego miejsca zarezerwowane dla elit, w przeciwieństwie do ulicy, która jest dostępna dla wszystkich. Stworzył nawet prace potajemnie umieszczone jako protest w tychże „świątyniach sztuki” społeczeństwa zinstytucjonalizowanego. Wśród nich znalazła się grafika Show me the Monet [gra słów nawiązująca do powiedzenia „show me the money”, co oznacza: „pokaż, ile pieniędzy naprawdę jesteś w stanie zapłacić”, a zarazem wykorzystująca podobieństwo słowa money (pieniądze) do nazwiska Monet – przyp. tłum.] Praca ta, nawiązująca stylistyką do malarstwa Moneta, ukazuje typowy pejzaż francuski, w którym jednak królują wózki sklepowe i stożki drogowe. Z kolei z Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku zaledwie w kilka godzin po instalacji usunięto inną jego pracę – You Have Beautiful Eyes (Masz piękne oczy).
Sam Banksy, kiedy ma wskazać dzieło, do którego czuje się szczególnie przywiązany, nie potrafi wybrać żadnego z licznych graffiti
„Teraz – mówi jednak – jestem dumny mojego pierwszego filmu pełnometrażowego Wyjście przez sklep z pamiątkami. Był nominowany do Oscara, na całym świecie obejrzały go miliony ludzi. Niczego więcej nie pragnę dla mojej sztuki”.
Co jest dla niego źródłem inspiracji? „Jeden procent to inspiracja, a dziewięćdziesiąt dziewięć – perspiracja” – odpowiada Banksy.
Jeśli chodzi o muzykę, mówi: „Często słucham radia przy pracy, dokładnie tak, jak robiłby to na co dzień dekorator wnętrz”. Wyznaje, że nie czuje oporów przed wyrażaniem się w rozmaitych formach artystycznych, nawet w rzeźbie.
„Jestem otwarty. Nie jestem przywiązany do żadnego medium. Najpierw pojawia się pomysł, a potem używam dowolnego środka artystycznego, aby wyrazić to, co chcę zakomunikować”.
Banksy wciąż ma niezrealizowane marzenie, a może wiele marzeń, jednakże żyje chwilą i wyznaje: „Dziś w nocy śniło mi się, że wykonałem pracę na księżycu. Może to nie jest taki zły pomysł?”. Kiedy mu przypomnieć, że ludzie wciąż kwestionują jego tożsamość, odpowiada z humorem:
„Kim jest ten prawdziwy ja? Często sobie zadaję to pytanie! Zamierzam pozostawić je bez odpowiedzi, niech czytelnicy sami zdecydują! Ale ci, którzy mnie znają – na pewno rozpoznają mnie po moich wypowiedziach!”
A nam pozostaje pamiętać o słowach, które napisał na murze obok wielkiego portretu mężczyzny z wiadrem i pędzlem: Zwyciężają… nie ci, którzy nigdy nie przegrywają, ale ci, którzy nigdy nie odpuszczają.
Artykuł pochodzi z książki:
A. Mattanza, Street Art Wielcy artyści i ich wizje, Warszawa 2020 »
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka