„Kawiarnio, samotnika świątynio i domie,
kto raz próg twój wyklęty przestąpił ochotnie,
tego czar twój magiczny odurzy zawrotnie,
że zgubi się na zawsze w tej próżni ogromie.
Otchłań pod nim dysząca rozewrze się stromie,
przez którą krok cofając zbłądzi wielokrotnie
aż jarzącym się światłem nęcąca zalotnie
błyśniesz mu jak oaza na ulic załomie”.1
Przełom XIX i XX wieku – okres młodej polski to czas szczególny – czas wzmożonego rozwoju intelektualnego i artystycznego, podczas którego we wszystkich swych dziedzinach rozwijała się sztuka, literatura, muzyka a poszczególne gatunki nie tylko uzupełniały się ale i tworzyły swoistą i niespotykaną dotąd symbiozę.
Miasto, które po prawie dwóch wiekach artystycznego letargu, około 1890 roku zaczęło budzić się do życia i szybko stało się swoistą stolicą Młodej Polski. Jak wielka przemiana się dokonała – wystarczy spojrzeć na te dwa zdjęcia, które dzieli zaledwie 30 lat:
Tu koncentrowało się życie artystyczne, tu odbywały się znaczące wystawy, działała Szkoła, przekształcona w 1900 roku w Akademię Sztuk Pięknych. Tu wreszcie były warunki, aby równolegle do rozwoju sztuki narodziła się cyganeria artystyczna.
Co prawda, jak zauważył Stanisław Witkiewicz w Na przełęczy ulubionym zajęciem snobującej się społeczności Krakowa było pokazywanie się na linii A-B, po której zwykle „przechadza się zezując »Pod Barany«, opinia publiczna Krakowa i gdzie spotykało się pięknie ubrane kobiety”, to jednak szybko życie towarzyskie Krakowa zostało zdominowane i określone właśnie przez świat artystyczny i jak zauważał kronikarz tamtych lat – Tadeusz Boy-Żeleński emancypacja Krakowa odbyła się w sferze sztuki. Bo też sztuka w Krakowie to była jedyna siła, która się mogła przeciwstawić pałacom. Zadziwiająca odnowa, jaka na przełomie wieku dokonała się tam w teatrze, literaturze, malarstwie — a dokonała się poza obrębem „dworskiego” Krakowa i zostawiając go na boku — była równocześnie wyzwoleniem miasta2.
Państwo Przybyszewscy
Życie cyganerii oscylowało pomiędzy Akademią, salami wystawowymi Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych, a kawiarniami i salonami towarzyskimi. Jego intensywność podsycił rok 1898, kiedy to do Krakowa przyjechał, wraz z norweską żoną Dagny Juel, Stanisław Przybyszewski, który zaszokował swoim programowym pesymizmem, a równocześnie znacznie przyczynił się do ożywienia intelektualno-artystycznego stolicy Młodej Polski.
Szybko został niekwestionowanym przywódcą młodopolskich dekadentów, wokół którego skupiły się przede wszystkim kręgi literackie, ale również i malarskie3.
Miejscem spotkań stał się prowadzony przez Przybyszewskich w ich mieszkaniu w Krakowie przy ul. Karmelickiej, a następnie przy ul. Siemiradzkiego – salon – uważany zresztą za najbardziej charakterystyczny dla krakowskiej bohemy4. Bywali tu między innymi Tadeusz Boy-Żeleński, Stanisław Sierosławski, Jan Kleczyński, z artystów zaś – Jan Szczepkowski, Wojciech Weiss (dzielący z Przybyszewskim fascynację Chopinem).
W domu Przybyszewskich podziwiali oni nie tylko prace Goyi czy Muncha, ale mogli czytać modne wówczas europejskie czasopisma poświęcone sztuce, okultyzmowi i satanizmowi. Przybyszewscy zaś bywali, w innych powstających ich wzorem salonach, a także w pracowniach artystycznych m.in. Xawerego Dunikowskiego, Ludwika Marcusa (późniejszego Louisa Marcoussisa), Wojciecha Weissa, Stanisława Wyspiańskiego.
Bywano nie tylko u Przybyszewskich, spotykano się w salonach u Pareńskich, Stanisławskich, Tetmajerów, czy u Marii i Ignacego Sewera Maciejowskiego.
Nocne życie Krakowa toczyło się również na rautach, balach, o których informowały efektowne plakaty autorstwa m.in. Wojciecha Weissa czy Stanisława Kamockiego. Jak wspominali bywalcy bale te odznaczały się wspaniałością, zwłaszcza pod względem doboru towarzystwa, jak strojów, a nade wszystko dużą ilością pięknych kobiet.
Z młodopolskim życiem towarzysko-artystycznym Krakowem związane są również pierwsze kawiarnie i kabarety – miejsca gdzie spotykano się i nie tylko dyskutowano. Te „świątynie nocnej secesji” w jeszcze wtedy skostniałym światopoglądowo, bogobojnym mieście uważane za grzeszne.
Jedną z pierwszych kawiarni, którą upodobała sobie krakowska bohema artystyczna była założona przez Ferdynanda Turlińskiego w 1896 roku naprzeciwko teatru miejskiego przy ul. Szpitalnej – „Café Restaurant du Théatre”, zwana Paonem w nawiązaniu do cytatu z wiersza Maurycego Maetelincka „les paons blancs, les paons nonchalants”. W jednej z salek spotykali się tam literaci i artyści ze Stanisławem Przybyszewskim na czele. Według Boya „Paon” stał się oryginalną mieszaniną ludzi bardzo wybitnych i zgrai „pętaków”.
Bywały tam wielkie indywidualności, z wyróżniającym się Janem Stanisławskim – „brzuchaczem, pąsowiejącym w monetach furii, który „budził taki postrach, że nikt, kto nie miał jego milczącej aprobaty” nie pojawiał się w kawiarni; Stanisławem Przybyszewskim ze swoimi „dziećmi szatana” oraz Stanisławem Wyspiańskim, który „bywał często, siadywał do późna. Zwykle przysłuchiwał się w milczeniu rozmowom (…) Bywało zwykle późno kiedy brał papier i kredki z zaczynał rysować. Rysował przeważnie portrety obecnych”5.
Do Paonu, wstępowała również wyjątkowa kobieta – „wysoka, pyszna pani z papierosem w ustach” – Dagny Przybyszewska, która grywała tam w bilard z Tadeuszem Boyem-Żeleńskim, a to gorszyło ówczesny Kraków przyczyniając się zapewne do narodzin legend o „orgiach” w „Paonie”6.
Z końcem 1901 roku Turliński zbankrutował, a najważniejszą pozostałością, obok wspomnień stał się wyjątkowy, monumentalny obraz – Paon (dziś w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie).
Płótno, które Turliński rozwiesił na ścianie jednej sal zostało zapełnione przez bywalców malowidłami, karykaturami, dowcipnymi napisami, w tym nawet dialogami pomiędzy artystami. Pierwszy na płótnie „wpisał” się Lucjan Rydel, prowokując Stanisława Wyspiańskiego i Kazimierza Tetmajera do ciętych komentarzy.
Tetmajer wpisał:
„Zasłynie to przysłowie od Wisły po Kutno:
Spieszył się z swą osobą jak Rydel na płótno.”
Zaś Stanisław Wyspiański dodawał:
„Niechże ciebie rymem wsławię,
Knajpo, gdzie przy czarnej kawie
Drogi czas na niczym trawię.
Szkoda, panie Rydel szkoda
Drogi czas na niczym trawić
Jest czas ponoś się poprawić,
Boś jest sława jeszcze młoda.”
Na takie docinki Rydel również na płótnie odpowiedział:
„Ty mnie nie wzywaj, Stasiu do poprawy
I nie potępiaj surowym wyrokiem,
Ja czas topię w filiżance kawy,
A ty w sodowej z sokiem.”
Obok tego typu tekstów „Paon” zdobią malowidła Antoniego Procajłowicza Włodzimierza Tetmajera, Witolda Wojtkiewicza, Stanisława Wyspiańskiego.
Kolejnym przystaniem na towarzyskiej mapie Krakowa, stała się Cukiernia Jana Michalika przy ul. Floriańskiej, gdzie 1905 roku narodził się kabaret literacki „Zielony balonik”. I tym razem Tadeusz Boy-Żeleński Komentował, że „ciemny Kraków zareagował na wieść o wieczorach w „Jamie Michalikowej” oburzeniem. Dewotki i matrony puściły języki w ruch. Obiegały groźne plotki o orgiach, o tańcach nago itp”7.
Zielony balonik
Pomysłodawcą kabaretu był dramaturg Jan August Kisielewski – dramatopisarz związany z satyrycznym czasopism „Liberum Veto”, który po pobycie w Paryżu gdzie podziwiał występy słynnego kabaretu „Czarny Kot” („Chat Noir” ) rzucił przy stoliku malarskim pomysł zorganizowania u Michalika krakowskiego kabaretu na wzór paryskiego. Nazwa pojawiła się przypadkowo – po jednym ze spotkań artyści zobaczyli na ulicy Floriańskiej chłopca z pękiem zielonych baloników i ktoś wówczas miał powiedzieć: Ot, mamy nazwę: „Zielony Balonik”!
Premierowy spektakl Kabaretu odbył się 7 października 1905 r. Zielony Balonik, który obejmował zarówno program kabaretowy grywany przez znakomitych nieprofesjonalistów, jak i „Szopkę krakowską” z karykaturalnymi kukiełkami, rozruszał senny dotąd Kraków, ale z czasem stał się tak modny, że połączył we wspólnej, towarzyskiej zabawie malarzy, muzyków, aktorów, literatów i dziennikarzy z mieszkańcami Krakowa.
Ale Zielony Balonik to nie tylko występy kabaretowe. Jego plastyczny dorobek stanowi zbiór znakomitych projektów zaproszeń, programów, druków menu autorstwa takich artystów, jak Karol Frycz, Alfons Karpiński, Kazimierz Sichulski czy Witold Wojtkiewicz.
Ostatnim akordem artystycznej zabawy w „Cukierni Lwowskiej” Jana Michalika była dekoracja jej wnętrza, która stała się kolejnym fenomenem epoki Młodej Polski. Pokryto je karykaturami, malowidłami pędzla m.in. Witolda Wojtkiewicza czy Alfonsa Karpińskiego. W 1910 roku zachęcony powodzeniem Kabaretu Michalik zdecydował się na dobudowanie drugiej Sali. Powstała wówczas – w miejscu pracowni cukierniczej wysoka parterowa sala przykryta szklanym dachem.
Jej projektantem był architekt krakowski – Franciszek Mączyński. Wystrój wnętrza projektował Karol Frycz (meble, drzwi, okna, witraże, kominek, kandelabry, lampy, stoły i krzesła), zaś Kazimierz Sichulski namalował panneau z parafrazą Sądu Ostatecznego.
Zmiany historyczne po roku 1918 odbiły się również na życiu towarzyskim. Narodziło się nowe pokolenie, pokolenie myślące nowocześnie, pokolenie czasu „rozkwitu przeróżnych „izmów”, pokolenie, z którym nadeszły nowe kierunki w sztuce, nowe mody i nowe miejsca spotkań, już nie tylko w Krakowie, ale też w Warszawie, czy w Zakopanem.
- E. Leszczyński, Kawiarnia, w: Kabaret szalony. Piosenki Zielonego Balonika, Kraków 1908, cyt. za: A. Podraza-Kwiatkowska, Somnambulicy dekadenci, herosi, Kraków 1985, s. 51. ↩
- T. Boy Żeleński, Znasz-li ten kraj, w: Boy o Krakowie, Kraków 1974, s. 26. ↩
- S. Helsztyński, Przybyszewski, Warszawa 1973, s. 265. ↩
- A. Gabryś, Salony krakowskie, Kraków 2007, s. 139. ↩
- T. Boy-Żeleński, op. cit., s. 294-295. ↩
- Ibidem, s. 295. ↩
- Ibidem, s. 505. ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Nieokiełznany. Kazimierz Sichulski - 5 listopada 2021
- Wielka miłość Olgi Boznańskiej – Józef Czajkowski, malujący architekt - 3 stycznia 2021
- Szalone życie towarzyskie młodopolskiego Krakowa - 24 maja 2020
- O tym, jak matematyk miłością do sztuki zapałał i stał się malarzem. Historia Jana Stanisławskiego i jego obrazu - 18 stycznia 2017
- Jan Stanisławski. Wielki malarz małych obrazów - 20 listopada 2016
Pełna gracji zacna ,słodka
żyła sobie stara ciotka,
I prócz cnót rozlicznych wieńca,
Chorowała też siostrzenca.
Brzydki chłopak z krzywą buzia ,
Zwal się dajmy nato Józio.
Dzięki za secesyjny artykuł .Jest super