François Boucher, Toaleta Madame de Pompadour, 1750
olej, płótno, 81,2 × 64,9 cm, Fogg Art Museum, Cambridge, Massachusetts
Toaleta Madame de Pompadour autorstwa Françoise’a Bouchera, jest chyba najsłynniejszym spośród licznych przedstawień tego typu w malarstwie XVIII-wiecznym. Temat toalety występował już w sztuce wcześniejszych epok, ale skupiał się przede wszystkim na postaci Wenus, natomiast w dobie rokoko nabrał charakteru bardziej rodzajowego. Dziesiątki obrazów olejnych, pasteli i rycin tego czasu przedstawiają postaci kobiet i mężczyzn spędzających długie godziny na rzeźbieniu fryzur, nakładaniu pudru i makijażu lub innych zabiegach toaletowych. Równolegle często mają miejsce wizyty towarzyskie czy prowadzenie interesów i korespondencji. Czynności, które wymusiła konieczność, stały się rodzajem rytuału i zaczęły pełnić istotną rolę społeczną – dotąd niespotykaną. Przede wszystkim ubieranie się i szminkowanie przestały należeć do sfery intymnej i stały częścią sfery publicznej (w społeczeństwa zachodnich).
O tym jak ważną częścią kultury XVIII-wiecznej stały się zwyczaje toaletowe, świadczy nie tylko częstotliwość podejmowania tego tematu w sztuce, ale również liczne wspomnienia w pamiętnikach z epoki, a także świadectwa materialne w postaci zachowanych do naszych czasów, niezwykle wyrafinowanych mebli i akcesoriów służących w procesie „upiększania się”. Makijaż i fryzury inspirowały ożywione rozmowy i dyskusje, budziły aprobatę i kontrowersje, stawały się tematem artykułów prasowych i kazań wygłaszanych z ambon kościelnych. Wiele miejsca poświęciła tym kwestiom również sławna hrabina de Genlis w swoich pamiętnikach. W tamtych czasach kobieta trzydziestoletnia była uważana za starszą panią, a co za tym idzie nie wypadało jej już używać różu. Hrabina, wówczas kobieta dwudziestoletnia, założyła się z przyjaciółmi, że za 10 lat wyrzeknie się różu, aby nie narażać się na śmieszność. Zakład wygrała, a jej wytrwałość odbiła się szerokim echem w towarzyskich plotkach.
Taka ekscytacja opisaną anegdotą, może wydawać się z naszego punktu widzenia przesadna i niezrozumiała, ale stanowi ona wymowne świadectwo wysokiej wagi, jaką przywiązywano do kwestii makijażu w XVIII wieku. Moda była wówczas motorem napędzającym elity w krajach zachodnich, a „kreacja własnej twarzy” dopełniała ją. Skoro róż na policzkach mało atrakcyjnej hrabiny wzbudzał tyle emocji, to jakimże potężnym środkiem wyrazu musiał się stać na obliczu najpotężniejszej i jednej z najwybitniejszych kobiet tamtych czasów jaką była Madame de Pompadour?
Ta ambitna metresa Ludwika XV nie była zwykłą królewską nałożnicą, a najpotężniejszą i jedną z najwybitniejszych kobiet tamtych czasów. Objęła opieką instytucję królewskiego mecenatu sztuk, przyczyniła się do rozkwitu rzemiosła, teatru i literatury francuskiej, a jej władza – również polityczna – była niewyobrażalna. Podobnie jak dzisiejsi politycy, a może nawet bardziej, markiza przykładała olbrzymią wagę do swojego wizerunku. Wiedziała, że jej twarz i stroje stają się wizytówką Francji, oraz że mają one znaczenie dla polityki i gospodarki. Jedwabie które nosiła, porcelana z której jadła i meble w które ozdabiały jej pałace, były naśladowane w całej Europie. Madame de Pompadour była żywą reklamą towarów luksusowych produkowanych we Francji i to pod jej czujnym okiem.
Olbrzymią rolę w kreowaniu jej propagandowego wizerunku odegrał właśnie François Boucher – malarz królewski cieszący się mecenatem zarządzonym przez markizę. Jest on autorem wielu jej portretów, na których twarz metresy, powielana niczym z szablonu (i równie nierealna jak twarze celebrytek na dzisiejszych okładkach magazynów), przyciąga nasze spojrzenia jak magnes i działa z nieodpartą, hipnotyczna siłą. Doskonały, klasyczny owal twarzy, alabastrowo jasna cera, olbrzymie błękitne oczy, mały nosek, drobne, lecz zmysłowo soczyste usta, pełne, różowe policzki i „dziecięca fryzura”, stanowią skończony ideał rokokowej piękności, który dla swej muzy i protektorki zaprojektował Boucher. Tę samą twarz artysta namalował jeszcze wielokrotnie, nadając rysy markizy bohaterom wieśniaczych romansów, personifikacjom pór roku, samej bogini miłości, a nawet postaciom męskim.
Jak markiza de Pompadour wyglądała w rzeczywistości? Tego niestety nie wiemy – każdy artysta malował ją inaczej, jednak z pewnością zabiegi toaletowe, którym według mody swoich czasów poddawała się publicznie, miały ją zbliżyć do propagandowego wizerunku boucherowskiego.
Na obrazie widzimy ją zapewne we wnętrzu buduaru, w otoczeniu specjalistycznych sprzętów, takich jak fotel pudrowy (fauteuil a poudrer), toaletka (poudreuse), nastawiane lustro oraz szyfoniera. Biała pelerynka na ramionach markizy to pudermantel używany przez kobiety i mężczyzn wszystkich warstw społecznych dla ochrony odzieży przed zapyleniem podczas procesu pudrowania włosów i twarzy. Pokrewnym przedmiotem, jest petite toile – batystowa chusta rozkładana na meblach, by nie zabrudzić ich kosmetykami. Podobno to od tej nazwy pochodzi właśnie słowo „toaleta”.
Same toaletki i przybory kosmetyczne, bywały niezwykle ekskluzywne. Z pewnością sprzęty należące do markizy de Pompadour były najlepszej jakości, chociaż nie możemy dojrzeć ich urody z powodu białej chusty (być może petite toile). Ale jednym ze sławnych zabytków tego typu, jest komplet ślubny wykonany dla Earla Dysart, który znajduje się w zbiorach muzeum Ham House. Toaletka pana młodego nakryta była pełnym przepychu błękitnym jedwabiem, niezwykle bogato przetykanym srebrną nicią. Z tej samej tkaniny uszyty był luksusowy szlafrok (dressing gown), pantofle nocne (slippers), obicie ramy lustra, oraz wykończenie pudernicy, pędzli do golenia i wszelkich szczotek. Komplet ten robi olbrzymie wrażenie, zwłaszcza że został wykonany dla mężczyzny.
A co jeszcze mogło się znaleźć na toaletce damy? Na portrecie markizy de Pompadour widzimy dużą pudernicę z brązu albo mosiądzu z puszkiem wykonanym z ptasiego puchu lub króliczego futra i z ozdobnym uchwytem. Trochę rzuconych niedbale wstążek i kwiatów naturalnych lub z jedwabiu do dekoracji włosów lub sukni. Markiza trzyma w dłoni pudełeczko z różem i pędzelek do aplikowania. Według ówczesnej mody, należało malować policzki w sposób imitujący naturalne rumieńce, czyli z rozmytą krawędzią, nazywano to makijażem a la versaille. Zbyt jaskrawe „kolorki”, o wyraźnym konturze, były oznaką prostactwa.
Róż do policzków był niczym innym, jak zwykłym pudrem barwionym na czerwono i zapewne był dostępny w różnych odcieniach. Oprócz tego niekiedy stosowano również czernidło do policzków na okres żałoby, lub puder błękitny, którym panie podkreślały żyłki na bladych dłoniach dla zaznaczenia arystokratycznego pochodzenia. Czernidło sprawdzało się również jako cień do brwi, które należało wydobyć spod warstwy pudru. XVIII-wieczne damy chętnie malowały usta za pomocą pomad na bazie tłuszczu pochodzenia zwierzęcego z dodatkiem barwników naturalnych takich jak popularna czerwień uzyskiwana z koszenili (to takie owady – pluskwiaki z ang. „cochineal”). Na toaletce kobiet i mężczyzn, zwłaszcza w XVII i na początku XVIII wieku, nie mogło zabraknąć również pudełeczka na muszki, czyli sztuczne pieprzyki wycinane z aksamitu i umieszczane na twarzy dla kokieterii i kontrastu z białą cerą. Rozwijała się także sztuka perfumeryjna, którą w barwny sposób i z wielkim znawstwem epoki opisał Patrick Suskind w Pachnidle. Członkowie elit korzystali wówczas z perfum w bardzo szerokim zakresie, ponieważ oprócz nacierania się wonnościami, często zamawiali nasączone pięknymi zapachami pudry lub akcesoria mody, a nawet tapety.
Kosmetyki w dawnych epokach, należały do przedmiotów luksusowych ze względu na wykorzystanie kosztownych barwników naturalnych, wonności, cennych przypraw, a nawet sproszkowanych pereł. Dlatego też nie każdy mógł pozwolić sobie na zakup przyborów w najlepszym gatunku i wiele osób przygotowywało specyfiki do makijażu domowymi sposobami.
Ze wszystkich zabiegów kosmetycznych XVIII wieku, najwięcej kontrowersji wzbudza chyba samo pudrowanie. Na nadmierne zużywanie białych proszków do toalety narzekali już liczni satyrycy i moraliści z epoki. Po co pudrowano włosy? Ten zwyczaj jest już dziś właściwie niezrozumiały, ale w XVIII wieku miał on zastosowanie zarówno praktyczne, jak estetyczne. Z jednej strony wymuszał go brak higieny włosów, które z powodu długiego niemycia, wymagały matowienia. Z drugiej zaś strony białe i jasno szare pudry zmieniały wygląd fryzury, nadając człowiekowi zupełnie inny charakter. Bynajmniej nie chodziło o wrażenie siwizny, lecz o ponadczasowość. Rokoko to epoka młodości, lub wręcz dziecinności, starannie wystudiowanej w wizerunku, geście i stylu konwersacji, który niczego nie traktował poważnie. Po śmierci Ludwika XIV w 1715 roku, odeszły w zapomnienie sztywne, piętrowe fryzury dworskich matron i zastąpiły je niskie, skromne i swobodne fryzurki „dziecięce”, rozjaśniane pudrem jak u amorków, które wszystkich zjednywały wiekiem. Taka jest właśnie markiza de Pompadour przy toalecie – kobieta z twarzą putta, emanująca pozbawionym surowości dostojeństwem, za to ze słodyczą w żywo błyszczących oczach i dziecięcą psotą w kącikach ust.
Bibliografia:
Banach A., O modzie XIX wieku, Warszawa 1957.
Browne C., Silk Damask Bed Furnishing in the Early Eighteenth Century [w:] A. Jolly, Furnishing Textiles/Abegg Stiftung 2009 nr 17, Reggisberg 2009.
Crossland M., Madame de Pompadour, Warszawa 2002.
De Genlis S. F., Pamiętniki, Warszawa 1985.
Kwiatkowska A., Toaletka Królowej Marii Kazimiery, Warszawa 2008.
Tomkiewicz W., Rokoko, Warszawa 2005.
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Élisabeth Vigée Le Brun (wg.) „Maria Antonina” - 18 grudnia 2014
- François Boucher „Toaleta Madame de Pompadour” - 28 listopada 2014
Świetny artykuł, o wielu rzeczach tu opisanych wcześniej nie wiedziałem.
Natomiast koszenila nie jest orzymywana z żuków a z pluskwiaków, dokładniej z czerwca kaktusowego – pluskwiaka z podrzędu piersiodziobych, żyjącego w Ameryce Łacińskiej na opuncjach. 🙂
Dzięki za korektę, poprawione 🙂