Fou-Roux, wariacie z tobą krucho,
Odciąłeś sobie prawe ucho,
Choćby krzyczeć noc i dzień
Będziesz głuchy tak, jak pień.
Nietrudno zgadnąć kto jest bohaterem i równocześnie adresatem wymyślonej przez dzieci (!) z Arles „dowcipnej” rymowanki. Wielki malarz, szaleniec, święty, desperat szukający kobiet, które okażą mu choć odrobię czułości, bardzo pracowity człowiek i niezwykły marzyciel to tylko niektóre oblicza Vincenta van Gogha. Holenderski mistrz przedstawiony został przez amerykańskiego autora wielu tekstów biograficznych (m.in. o Michale Aniele – Udręka i ekstaza oraz Zygmuncie Freudzie – Pasje utajone), Irvinga Stone’a. Czy jest to pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników sztuki? Czy van Gogh przedstawiony na kartach powieści „zaraża” swą „pasją życia”?
Amerykański autor pisze w sposób ciekawy, można powiedzieć, że „odnajduje się” w klimacie opisywanej przez siebie epoki. Nie ulega jednak wątpliwości, że Irving idealizuje głównego bohatera powieści, Vincenta. Van Gogh przedstawiany jest jako asceta (a czasami nawet święty) oraz człowiek, który dużą część swego życia poświęcił sztuce. Holenderski malarz ostatecznie zdecydował o tym, czym będzie się zajmował po kilku niepowodzeniach (m.in. pierwszym zawodzie miłosnym oraz nieudanej karierze kaznodziei). Tekst Irvinga podzielony jest na kilka rozdziałów, których tytuły to nazwy miejscowości, w jakich w różnych okresach swego życia przebywał van Gogh. Czytając powieść można odnieść wrażenie, że pisarz analizował wiele źródeł historycznych i nie ograniczył się jedynie do korespondencji z bratem Vincenta, Theo.
Utwór Stone’a nie razi, jeśli chodzi o język, który mógłby być archaiczny i przez to nieatrakcyjny dla współczesnego czytelnika. Można stwierdzić, że powieść utrwala mit van Gogha – mistrza, który był najbardziej pracowity, wytrwały i dzięki temu odniósł sukces. Artysta ukazany przez Irvinga Stone’a jest heroiczny oraz (czasami wydaję się, że wręcz) nieludzki, ponieważ poza zewnętrznymi wadami jego fizjonomii nie ma on cech negatywnych.
Czytelnik powieści Irvinga poznaje Vincenta w czasie, gdy młody (19-letni mężczyzna) marzy o małżeństwie z Urszulą Loyer, córką jego gospodyni. Pragnienie młodego mężczyzny nie zostaje spełnione. Van Gogh pracuje wówczas w galerii sztuki, gdzie sprzedaje obrazy, lecz po odrzuceniu przez ukochaną rezygnuje z tego zajęcia. Życie Vincenta kształtowane jest przez rozmaite kłopoty i niepowodzenia, z których najważniejsze to odrzucenie przez holenderskie środowisko malarzy (akademików), niespełnione miłości m.in. do kuzynki Kay, jak również starszej od niego Margot, rozstanie z prostytutką, Krystyną „Sien” Hoornik oraz załamanie psychiczne, jakie nastąpiło po licznych kłótniach z Gauguinem w jego „żółtym domu” w Arles. Van Gogh pomimo wielu zmartwień nie poddaje się, a nawet twierdzi, że troski oderwały go od życia filisterskiego i prostego, jakim gardzi.
Jego celem jest bowiem „usprawiedliwienie własnego życia” za pomocą sztuki. Marzenie o zostaniu malarzem rodzi się niespodziewanie i spontanicznie. Van Gogh, po utracie posady kaznodziei w miasteczku górniczym w Borinage, zaczyna rysować prostych ludzi żyjących w osadzie, których egzystencja pomimo swej monotonni wydaje mu się interesująca oraz wartościowa.
Van Gogh dojrzewa jako malarz i podróżuje, ponieważ ma pewien plan samorozwoju. Odwiedza zatem swoich krewnych w Hadze, rodziców w Neunen i przez pewien czas przebywa w Paryżu. Do stolicy Francji Vincent jedzie za namową swego brata, Theo. Tam poznaje całą rzeszę wybitnych artystów artystów jak Paul Gauguin, George Seurat czy Cezanne. Vincent pragnie wraz z nimi założyć kolonię artystyczną, co jednak nie dochodzi do skutku. Autor Słoneczników osiada w Arles i wynajmuje sławny „żółty dom”, który remontuje i porządkuje, ponieważ chce, by zamieszkał z nim Gauguin.
Liczne sprzeczki z Gauguinem powodują, że Vincent ostatecznie trafia do szpitala dla obłąkanych. Po załamaniu nerwowym i kilku atakach artysta wraca do Paryża, jednak okazuje się, że jego towarzysze również podupadli na zdrowiu.
Vincent ma być obserwowany i leczony przez doktora Gacheta, jednak temperament lekarza oraz krytyka sztuki nie odpowiada van Goghowi. Vincent wypala się jako artysta i umiera niespodziewanie, a pół roku później ziemski padół opuszcza również jego brat i (można śmiało powiedzieć) mecenas. Theo odchodzi pozostawiając młodą żonę i dziecko. Historia życia van Gogha w skrócie z melodramatycznym zakończeniem, które Stone przyprawił nutką sentymentalizmu, gdy opisał ostatnią rozmowę braci o ich dzieciństwie. W jaki sposób jednak amerykański autor pisze o faktach dotyczących wielkiego holenderskiego malarza?
Irving Stone w swojej książce koncentruje się na ambicjach twórczych wielkiego Holendra, jednak nie analizuje on szczegółowo psychiki van Gogha, jak również jego relacji z innymi ludźmi. Powieść można zatem traktować (z lekkim przymrużeniem oka oczywiście) jako tekst motywacyjny (i moim zdaniem) jest on o wiele bardziej autentyczny i wartościowy od poradników Bryana Tracy’ego lub innych znanych postaci zajmujących się coachingiem.
Autor tekstu nie wprowadza też wielu tez, poglądów, które były niezwykle ważne dla van Gogha i jakie stanowiły rdzeń jego „filozofii sztuki”. Czytelnik dowiaduje się zatem, że malarz kłócił się z Gauguinem, jednak nie wiemy dokładnie, co było przedmiotem sporu i co doprowadziło Vincenta do szaleństwa. Niedopracowane jest moim zdaniem również zakończenie tekstu i opis śmierci malarza, który skończył się (wypalił) i dlatego postanowił popełnić samobójstwo (pomimo pierwszych sukcesów, jakie zaczął osiągać jako malarz). Irving Stone nie bierze pod uwagę hipotezy, do której nawiązuje wielu badaczy. Wedle niej Vincent został postrzelony, lecz nie chciał wyjawić, kto jest sprawcą tego czynu.
Historia życia Vincenta jest naprawdę niezwykła. Trudno uwierzyć, że posiadający rozliczne kontakty, koneksje i możliwości młody człowiek odrzuca to wszystko, by stać się kaznodzieją w nędznym miasteczku górniczym, a potem malarzem i nie rezygnuje z tego zamiaru pomimo tak wielu niepowodzeń. Czy jest to mit wykreowany przez Stone’a, czy prawda o Vincencie, który w dosłownym sensie poświęcił życie dla sztuki…
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- O „pasji życia” rudego wariata z Zundert. Recenzja powieści Irvinga Stone - 21 września 2015
- Łódzkie murale - 5 września 2015