Batory, Motor Ship. Magiczny, mityczny, wyjątkowy. Statek legenda, pływające miasto. Oczarował mnie ten transatlantyk. Pływał trzydzieści trzy lata pod polską banderą, odbył 222 regularne rejsy oceaniczne, przewiózł podczas nich ponad 270 tysięcy pasażerów. Jedni jechali na zawsze – była to dla nich podróż w jedną stronę, inni na trochę… Zapraszam Państwa na pokład Batorego!
W 1933 roku polski rząd podjął decyzję o budowie dwóch polskich transatlantyków. Wybór padł na włoską stocznię Montfalcone. Za statki zapłacono pięcioletnimi dostawami węgla. Włosi zbudowali oba statki, jednak o wnętrza zadbała specjalnie do tego celu powołana Podkomisja Artystyczna, w skład której wchodzili artyści, architekci oraz profesorowie wyższych uczelni: Wojciech Jastrzębowski, Lech Niemojewski, Tadeusz Pruszkowski i Stanisław Brukalski.
Wystrój transatlantyków to efekt współpracy czołowych polskich artystów, którzy zaprojektowali całe pomieszczenia – salony, palarnie, halle, kaplice, bary itd., ale również najdrobniejsze detale takie jak: karty dań, porcelana, tkaniny obiciowe. Te statki miały być pływającymi ambasadorami polskiej kultury. I tak się stało. Były szalenie eleganckie i nowoczesne. Zofia Stryjeńska namalowała obrazy, które zdobiły wnętrza statków. Trzy z nich możemy dziś obejrzeć na wystawie stałej w Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku.
Pierwszy, M/S Piłsudski, został wodowany w grudniu 1934 roku. Niestety miał krótką historię. Zatonął u wybrzeży Wielkiej Brytanii w listopadzie 1939 roku. Marynarze mówią, że statkom nie wolno nadawać imion osób żyjących, bo to przynosi pecha.
Drugi, M/S Batory, miał więcej szczęścia. Pływał aż trzydzieści trzy lata! Wszedł do służby w 1936 roku i pływał do roku 1969. Długość statku to prawie 160 metrów, szerokość dwadzieścia dwa metry, siedem pokładów użytkowych – słoneczny, łodziowy, spacerowy oraz pokłady A, B, C, D. Liczba kabin 318 (każda wyposażona w umywalkę z ciepłą wodą), liczba pasażerów 773, liczba obsługi 334 – są to dane z 1936 roku, po remontach statku liczby te ulegały zmianom.
Na jego pokładzie były: bary, restauracje, kort, basen (choć maleńki), szpital, sala gimnastyczna, palarnia, czytelnia, garaż dla dwunastu samochodów. W salonie były parkiet dancingowy, kino oraz kaplica. Ten statek był jak miasto! Szewc, krawiec, fryzjer damski i męski, magiel, pralnia, piekarnia, masarnia, a nawet drukarnia, w której drukowano karty dań oraz gazetkę na podstawie wiadomości radiowych. Było wszystko, by dogodzić pasażerom.
21 kwietnia 1936 roku M/S Batory wyruszył w swój pierwszy rejs wycieczkowy zwany „Szlakiem Południa”. Aby statek nie płynął pusty ze stoczni do macierzystego portu, wymyślono ekskluzywną wycieczkę dla elit II RP na trasie Wenecja – Dubrownik – Barcelona – Casablanca – Funchal – Lizbona – Londyn – Gdynia. Rejs był szeroko reklamowany w prasie, stał się towarzyską sensacją i GAL (Gdynia America Lines) nie miało problemów ze sprzedażą biletów.
Płynęli politycy, kupcy, przedsiębiorcy, arystokracja. Zaproszono też artystów i dziennikarzy. W ten wyjątkowy rejs popłynęli m.in. Arkady Fiedler, Andrzej Strug, Irena Eichlerówna, Wojciech Kossak, Anna i Monika Żeromskie, a także Melchior Wańkowicz, który codziennie przygotowywał relacje z rejsu dla Polskiego Radia. Cała Polska słuchała opowieści z podróży. Jak pisał „słońce, wino i dancingi robiły swoje”.
Do Gdyni M/S Batory wpłynął 11 maja 1936 roku, a tydzień później wyruszył w dziewiczą podróż z Gdyni do Nowego Jorku. Kapitanem był Eustazy Borkowski, o którym krążyły legendy. Mówiono, że nigdy nie chodzi spać. Był szarmancki, komplementował kobiety, nic więc dziwnego, że był zawsze otoczony wianuszkiem dam.
II wojna światowa wybuchła, kiedy M/S Batory był na oceanie. Statkiem dowodził właśnie Kapitan Borkowski. Zebrał pasażerów w salonie i ogłosił „Panie, Panowie, w dniu dzisiejszym wybuchła wojna. Hitler napadł na Polskę”. Pani Janina Koszarska, która płynęła tym rejsem, wspominała:
„W salonie odsłonięto ołtarz i każdy się modlił, każdy po swojemu. Udawaliśmy normalnych ludzi, a w środku serce kołatało. Strach, co w domu, strach co z nami będzie”.
Pani Janina płynęła z matką do Nowego Jorku na kilka dni, by obejrzeć Pawilon Polski na wystawie światowej. Do Polski nie wróciły.
A Batory? Został pomalowany na szaro, przerobiony i dozbrojony. Służył wojsku. Był okrętem transportowym i desantowym, przerzucał tysiące żołnierzy, odbył pięćdziesiąt dziewięć wojennych podróży, w czasie których przetransportował ponad 120 tysięcy osób. Wiózł angielskie złoto i słynne skarby wawelskie do Kanady, a także 480 dzieci angielskich do Australii. Jednym z pasażerów był nawet szeregowy Wojtek, niedźwiedź z Armii Andersa, który płynął z Egiptu do Włoch.
W czasie kampanii norweskiej w 1940 roku statek był wielokrotnie atakowany przez samoloty, a nawet okręt podwodny. Torpedy szczęśliwie przeszły pod statkiem. Batory miał szczęście, które go nie opuszczało do końca wojny. Stąd jego przydomek „Lucky ship”.
W latach 1946–1947 został gruntownie wyremontowany, przywrócono dawne kolory i turystyczny układ kabin. Batory znów wyruszył przez ocean. Niestety plany pokrzyżowała zimna wojna… Na pokładzie pojawiły się kontrowersyjne postacie, padały podejrzenia o transport broni atomowej. W 1951 roku M/S Batory dostał zakaz wpływania do portu w Nowym Jorku. W związku z tym uruchomiono nową trasę z Gdyni do Bombaju. Batorego zaadaptowano do warunków tropikalnych, pomalowano na biało, zamontowano wentylatory, oficerowie nosili białe mundury. Zatrudniono kucharza Hindusa, który gotował curry. Rejs na linii pakistańsko-indyjskiej trwał trzy miesiące w dwie strony.
W 1957 roku statek wrócił na Atlantyk. Została uruchomiona linia kanadyjska, M/S Batory wpływał do Montrealu. Przez dwanaście lat! I znów Polonia amerykańska mogła płynąć słynnym Batorym do Polski, by odwiedzić rodzinę. I znów Polacy mogli wsiąść na pokład, by emigrować do wymarzonej Ameryki!
Razem z Barbarą Caillot prowadziłyśmy nasz autorski projekt B jak Batory, w ramach którego powstała m.in. książka Marsz, marsz BATORY utkana ze wspomnień pasażerów tego legendarnego transatlantyku. Udało nam się porozmawiać z pięćdziesięcioma osobami, które odnalazłyśmy w Polsce, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Aby „potwierdzić” zeznania pasażerów, rozmawiałyśmy również z członkami załogi tego legendarnego statku, z kapitanami, oficerami, kucharzem, mechanikiem, a nawet z matką okrętową, czyli nianią. Wszyscy, i pasażerowie, i załoga, kochali Batorego! Wspominali:
„Batory to był piękny statek. Mówili o nim, że był przystojny. Tam był oddech świata. Nawet zapach był światowy. Zapach amerykańskich papierosów, pomarańczy i dobrej zachodniej wody po goleniu”.
W Polsce w tych latach była bieda i szarość, a na Batorym inny świat! Cytrusy, coca-cola i papier toaletowy! Tego nie było w ojczyźnie.
Batory wypływał z Dworca Morskiego w Gdyni, zawsze tłumy żegnały podróżujących i sam statek. Orkiestra grała hymn Batorego i Jeszcze Polska nie zginęła. Te pożegnania były pełne patosu i łez.
Tak wspominał jeden z pasażerów:
„Jak statek odpływał, to chciałem jak najszybciej do tej Ameryki się dostać. Na statku każdy był wesoły, że się wyrwał. Na początku smutni byli i płakali, bo żegnali rodzinę, potem wyraz twarzy się zmieniał. Bo to było przeżycie, że na drugi ląd się płynie, do Ameryki, morzem”.
„Rejs Batorym to był czas oczekiwania na kraj obiecany!” i ten czas załoga umilała jak mogła. Na początku każdego rejsu kapitan zapraszał wszystkich pasażerów na koktajl powitalny. Podawano dwa drinki do wyboru, biały – wódkę Collins i czerwony – Batory special na bazie wódki i wiśniówki. Każdy pasażer mógł uścisnąć dłoń kapitana i oficerów.
I kuchnia! O kuchni Batorego krążyły legendy. Wszyscy pasażerowie wspominali, że jedzenie było wyśmienite, obsługa wytworna. Było porządnie nakryte, białe obrusy, sztućce, porcelana, przy talerzach menu. „Nieskazitelnie ubrani kelnerzy o nieskazitelnych manierach. Wszystko było bon ton”. Posiłki były serwowane pięć razy w ciągu dnia, a w międzyczasie był dostępny bufet na zimno.
„Tak o ludzi dbali, że nikt tak nie będzie dbał. Tam ptasiego mleka nie brakowało. […] Wyroby były takie, że człowiek nie wiedział, że to istnieje – co to jest i czym to jeść”. Bażanta serwowali w piórach z wisienką w dziobie, podawali kwiczoły, homary. „Byli specjaliści od zup i od kanapek, byli patermani – specjaliści od dekoracji potraw”.
Z kolei pod koniec rejsu zawsze odbywał się bal kapitański. Na ten wieczór czekali wszyscy goście. „Trzeba było w marynarce pójść i pod krawatem. Dowództwo statku galowo, elegancko w mundurach wchodzili”. Punktem kulminacyjnym programu były płonące lody, „bomba à la Batory”! „Kelnerzy szli jeden za drugim. Wnosili po ciemku damy wodne, orły czy syreny, a w nich płonące lody cassate”. Kucharz, z którym rozmawiałyśmy, wspominał, że wyrzeźbienie takiej figury w bryle lodu, którą brał z chłodni, było trudnym zadaniem.
Nie zawsze morze było spokojne. Często bujało. Batory nie miał stabilizatorów, więc kiwało nim na boki. „Bujało tak, że się widziało albo niebo, albo fale”. Pasażerowie wspominali, że jak zaczęło kołysać statkiem z jednej strony na drugą, to wszystko latało, i walizki latały, i ci, co te walizki zbierali.
Rejs do Montrealu trwał jedenaście dni. „Na wysokim poziomie rejs pod każdym względem. To był bardzo sympatyczny kurs. […] Emocjonalnie i fizycznie masz czas, żeby się przestawić. To taki czas podarowany. Ten statek był wolnością” – wspominały osoby udające się na emigrację, które mocno przeżywały ten rejs.
M/S Batory był ukochanym statkiem Polonii amerykańskiej i kanadyjskiej. Były osoby, które kilkanaście razy płynęły Batorym do Polski, by odwiedzić rodzinę. Oni wsiadając na statek, czuli się jak w ojczyźnie swoich rodziców czy dziadków.
Ten wspaniały transatlantyk był również ulubieńcem artystów, którzy udawali się do polonijnych ośrodków w USA i Kanadzie w ramach „eksportu” polskiej piosenki, satyry, teatru. Była taka niepisana zasada, że kiedy któryś z artystów płynął, to występował dla pasażerów w trakcie dancingu. Oczywiście było to wspaniałą atrakcją dla podróżujących. Ordonka, Bielicka, Jędrusik, Kobuszewski, Gołas, Dziewoński, Michnikowski, Kwiatkowska, Połomski, Santor, Krafftówna, Rylska, Dymsza, Fogg, Kobiela, Kunicka, German, Koterbska, Przybylska, Demarczyk, Kydryński, Łazuka, Szczepanik, Zimińska-Sygietyńska i zespół Mazowsze, Filipinki, Czerwono-Czarni, Poznańskie Słowiki.
Eryk Klum, wieloletni oficer rozrywkowy z Batorego wspominał, że tych nazwisk było tyle, że nie sposób ich wszystkich wymienić. Stanisław Dygat we wspomnieniach napisał, że podróż Batorym ma jedną wadę – trwa za krótko. Wojciech Młynarski właśnie podczas rejsu Batorym stworzył słynną piosenkę Tupot białych mew, a Agnieszka Osiecka Serenadę à la angina.
Na Batorym nagrywano też filmy. Eugeniusz Bodo brał udział w pierwszym filmie kręconym na pokładzie pt. Amerykańska awantura. Niestety ta komedia się nie zachowała. W latach 60. XX wieku kręcono takie filmy jak: Żona dla Australijczyka z Wiesławem Gołasem i zespołem Mazowsze, Pasażerka z Aleksandrą Śląską i Anną Ciepielewską czy Jadą, goście jadą.
Pomimo że w latach 60. XX wieku coraz więcej osób zaczęło latać samolotem do Ameryki, to Batory miał się świetnie. Podróż „królem” to było coś! Batory to legenda! Pływał dzielnie do 1969 roku, kiedy ustawiono go w Gdyni przy skwerze Kościuszki. Miał służyć jako hotel i restauracja. Niestety nie był to udany pomysł i w 1971 roku został sprzedany stoczni złomowej w Hong Kongu. W ostatni rejs odprowadził go kapitan Krzysztof Meissner, syn wieloletniego kapitana Tadeusza Meissnera.
Pan Krzysztof pierwszy raz stanął na pokładzie Batorego w stoczni we Włoszech, kiedy płynął z ojcem ze stoczni do portu, skąd statek miał wyruszyć w pierwszy rejs. Miał wtedy kilka lat. We Włoszech był jednym z pierwszych, którzy weszli na pokład, w Hong Kongu zszedł jako ostatni. Historia zatoczyła koło… Na oceanie zastąpił go TSS Stefan Batory. Ale to już nie był „ten sam Batory”, jak wspominali marynarze…
Cytaty użyte w tekście pochodzą z książki Aleksandry Karkowskiej i Barbary Caillot Marsz, marsz BATORY, Oficyna Wydawnicza Oryginały, Warszawa 2019.
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- M/S Batory. Statek legenda, pływające miasto - 6 marca 2022
Ciekawy artykuł, na pewno przejrzę pozostałą część na stronie – pozdrawiam.
Świetny artykuł, wspaniała historia.
Dziękuję.
Wszystkie prace Zofii Stryjeńskiej ilustrujące artykuł są dziś w zborach Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku, co nie zostało uwidocznione w podpisach. Trzeba też zaznaczyć dobitnie, że Zofia Stryjeńska nie była jedyną artystką, której prace zdobiły wnętrza naszych transatlantyków. Ponadto “Batory” to statek pasażerski, a nie “okręt”.
Witam Pani Moniko, każde zdjęcie jest opisane, łącznie z lokalizacją, w przypadku zdjęć pokazywanych w galerii trzeba na nie kliknąć lub najechać kursorem, żeby pokazał się pełen opis.