Bartosz Kosowski – rocznik 79. Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi oraz filologii angielskiej we Wrocławiu. Od trzynastu lat zajmuje się plakatem filmowym, ilustracją prasową oraz portretem. Współpracował między innymi z Apple, Canal+, Netflixem, Legendary Pictures, Orange, ING, Studiem filmowym Kadr, „The New Yorker”, „The Economist” „The New Republic”, „The Hollywood Reporter” czy „Politico”. Jego prace były wielokrotnie wyróżniane za granicą, w takich konkursach jak World Illustration Awards, New York Festival Awards, American Illustration, Spectrum, 3×3, Graphis, Polish Graphic Design Awards czy European Design Awards i publikowane w prestiżowych wydawnictwach Taschen, Abrams, Huginn & Muninn oraz Bloomsbury. Kosowski jako jedyny Polak jest laureatem trzech złotych medali przyznawanych przez amerykańskie stowarzyszenia ilustratorów, a w ciągu ostatniego roku jego prace Kompozycje Przestrzenne stworzone dla hotelu Puro w Łodzi oraz plakaty do Lśnienia i Głowy do wycierania zdobyły 15 nagród i wyróżnień, między innymi złoto w konkursie Spectrum 27 i brąz w konkursie European Design Awards. Od pięciu lat jest jednym z mentorów Adobe Design Achievement Awards.
Projekt Niezła Sztuka z wizytą, czyli wirtualne spotkania z łódzkimi artystami był dla nas ogromną przyjemnością. Mogłyśmy zajrzeć do pracowni artystów, zobaczyć trzy różne światy twórców działających w zupełnie różnych dziedzinach. Na zamknięcie naszego cyklu prezentujemy wywiad z wybitnym łódzkim grafikiem Bartoszem Kosowskim. To człowiek niezwykle utalentowany i bardzo pracowity. W swoich pracach dba o najmniejszy detal, często pracując nad nimi wiele miesięcy. Patrząc na jego prace czujemy że ukończył grafikę warsztatową, bo mają w sobie ogromną dbałość o kreskę i pewien analogowy klimat, choć powstają cyfrowo, rysowane na ogromnym tablecie graficznym. Przeczytajcie, jak pięknie o swojej sztuce opowiada Bartek.
Jaki był Twój początek przygody ze sztuką? Co zdecydowało o tym, że poświęciłeś się tej dziedzinie?
Rysowałem od zawsze i dlatego po ukończeniu filologii angielskiej zdecydowałem się na kontynuację nauki na łódzkim ASP na wydziale grafiki. Ostatecznie jednak zostałem ilustratorem, a nie grafikiem warsztatowym, ponieważ po studiach zacząłem łapać pierwsze zlecenia na ilustracje. Od zawsze uwielbiałem też plakaty filmowe, więc kiedy w 2014 roku dostałem propozycję wzięcia udziału w kilku wystawach filmowych w San Francisco (poświęconych Lynchowi, Andersonowi i Kubrickowi), nie zastanawiałem się zbyt długo. Mój pierwszy prawdziwy plakat zrobiłem właśnie na jedną z tych wystaw. Była to Lolita do filmu Kubricka, która okazała się na tyle popularna, że kolejne plakaty filmowe były kwestią czasu.
Dlaczego wybrałeś to medium? W jaki sposób zmienia ono myślenie o sztuce?
Jak już wspomniałem, ilustracja i plakat nie były moim pierwszym wyborem, bo na studiach skupiałem się głównie na grafice warsztatowej. Myślę, że mój wybór (grafiki, a nie malarstwa) wynikał po prostu z tego, że ja nie czuję kolorów i nie potrafię za ich pomocą budować kompozycji czy przestrzeni. W sumie to zawsze wolałem operować linią – grubą, cienką, poszarpaną, gładką – niż barwną plamą. Jeśli mam być szczery, w swojej pracy chyba ciągle najbardziej lubię etap rysunku linearnego (dawniej tradycyjnymi ołówkami technicznymi, później rapidografami, a dziś „tuszem cyfrowym”), bo to pozwala bardzo analitycznie podejść do obiektu, który się przedstawia. Dodatkowo dyplom, który robiłem na studiach, był w całości wykonany w technikach metalowych (akwaforta i akwatinta), więc pewnie w jakimś stopniu to zamiłowanie do budowania pracy tylko za pomocą linii ciągle mi pozostało.
Jaki twórca najbardziej Cię inspiruje? Kogo podziwiasz?
Trudno mi wymienić jednego twórcę, bo malarze, ilustratorzy czy graficy, których lubię, powoli się zmieniają. Wśród artystów, których prace od dłuższego czasu podziwiam, mógłbym wymienić klasyków amerykańskiej ilustracji, takich jak J.C. Leyendecker, Norman Rockwell czy Bob Peak, lub twórców Polskiej Szkoły Plakatu, a w śród nich Waldemara Świerzego czy Romana Cieślewicza. Ponadto uwielbiam podróżować i staram się oglądać jak najwięcej prac w „realu”, bo czym innym jest oglądanie albumów Egona Schiele, Luciana Freuda czy Hokusai w domu, a czym innym odkrywanie ich prac na żywo.
Twoje ulubione dzieło sztuki?
To chyba jeszcze trudniejsze pytanie, bo rzeczy, które lubię, często się zmieniają. Jeśli chodzi o malarstwo, to chyba wybrałbym coś Luciana Freuda, bo jego prace na żywo są tak monumentalne i mięsiste, że do dziś pamiętam to niesamowite wrażenie, które na mnie wywarły, kiedy zobaczyłem je na żywo w Centre Pompidou w Paryżu. Jeśli chodzi o plakat i ilustrację (pod warunkiem, że oczywiście zaliczymy plakat i ilustrację do sztuki), myślę, że byłby to Nocny Kowboj Świerzego i zupełnie współczesny The End of the Road Nico Delorta. Tę ostatnią pracę – wykonaną w technice scratchboardingu – widziałem kilka lat temu w Muzeum Ilustracji w Nowym Jorku i byłem zachwycony nie tylko kompozycją i dynamizmem samej ilustracji, ale również jej mistrzowskim poziomem wykonania.
Jakie jest Twoje ulubione muzeum lub galeria sztuki?
I znów pytanie, na które nie ma prostej odpowiedzi. Nie mam jednego miejsca, które mógłbym uznać za ulubione, bo to często dana wystawa, a nie miejsce decyduje o tym, że coś zapada mi w pamięć. Wśród muzeów lub wystaw, które bardzo dobrze wspominam, wspomnieć mógłbym o Muzeum Hokusai w Obuse niedaleko Nagano ze względu na to, że japoński drzeworyt zawsze mnie bardzo fascynował, czy Haggin Museum w Stockton w Kalifornii, do którego pojechałem specjalnie ze względu na największą kolekcję prac J.C. Leyendeckera. Z rzeczy zupełnie niedawnych mógłbym jeszcze wymienić Arken Museum niedaleko Kopenhagi.
Jak Łódź wpływa na Ciebie jako artystę? Czy masz swoje ulubione miejsca w Łodzi, które były dla Ciebie źródłem inspiracji?
Mieszkam w Łodzi od prawie 20 lat i widzę, jak bardzo to miasto się zmieniło, odkąd tu przyjechałem. Bardzo lubię Łódź za jej klimat i to, że jest trochę inna niż wszystkie miasta w Polsce. Bardzo inspirująca jest architektura miasta, zarówno ta XIX-wiecznych kamienic, które w dzieciństwie znałem tylko z książek o secesji, jak i ta bardziej współczesna, modernistyczna, którą odkryłem osobiście dopiero kilkanaście lat temu, kiedy przeprowadziłem się do Łodzi.
Jak opisałbyś swój proces? Regularna, codzienna praca czy rzucanie się w twórczy wir pod wpływem nagłej inspiracji i weny?
W moim przypadku jest to z pewnością regularna, codzienna praca. W związku z tym, że pracuję głównie na zlecenia, po prostu nie mam czasu na czekanie na inspirację. Kiedy goni mnie deadline, bo muszę zrobić ilustrację czy plakat na dany dzień, nie bardzo mogę sobie pozwolić na to, by z tym zwlekać. W ogóle wyznaję zasadę, że inspiracja przychodzi dopiero po tym, jak już porządnie zabierzemy się do pracy.
Co uważasz za swój największy sukces?
Wydaje mi się, że największym moim sukcesem jest to, że robiąc to, co lubię, jestem w stanie poświęcić się tylko temu bez konieczności wykonywania dodatkowej pracy. Dodatkowo bardzo miłe jest to, gdy prace, które tworzę na co dzień, zostają zauważone w międzynarodowych konkursach ilustracji czy plakatu. Bardzo miło jest być dostrzeżonym przez jury składające się z czołowych ilustratorów, grafików czy dyrektorów artystycznych i mam to szczęście, że kilka razy mi się to udało. Do moich największych sukcesów na tym polu mogę zaliczyć trzy złote medale przyznane przez Society of Illustrators, tegoroczne złoto w konkursie Spectrum 27 i kilkanaście innych nagród, które od czasu do czasu udaje mi się zdobyć.
Co byś poradził początkującym twórcom albo jaką najlepszą radę Ty dostałeś jako artysta?
Nie wiem, czy sam dostałem taką radę, ale na pewno dałbym ją każdemu, kto chce cokolwiek tworzyć: należy pracować każdego dnia przez kilka godzin i non stop szlifować warsztat. Nie można czekać na inspirację i narzekać, że nie przychodzi, tylko trzeba po prostu zabrać się do pracy. I, co chyba jest jeszcze ważniejsze, nie wolno popadać w samozachwyt, bo to pierwszy krok do tego, żeby się przestać rozwijać.
Które swoje dzieło lubisz najbardziej?
Mam kilka prac, które lubię. Są to plakaty do filmów Lolita, Szczęki i Nóż w wodzie oraz dwie prace nawiązujące do Kompozycji Przestrzennych Katarzyny Kobro.
Co sprawia Ci najwięcej radości w Twojej pracy, a co jest dla Ciebie najtrudniejsze w byciu artystą?
Po pierwsze, ja nie do końca czuję się artystą. Jest to termin, za którym nie przepadam, bo niesie za sobą jakieś poczucie, że jest się kimś lepszym lub w jakiś sposób wybranym. Ja czuję się bardziej rzemieślnikiem, bo w najlepszy możliwy sposób staram się wykonywać pracę, którą mam do zrobienia. A wracając do najtrudniejszej rzeczy w pracy „rzemieślnika”, to jest nią chyba ciągła walka z czasem. Niestety moje prace są najczęściej bardzo szczegółowe i nie da się ich zrobić szybko, co nie zawsze jest zrozumiałe dla klientów, z którymi pracuję. Najprzyjemniejsze jest z kolei to, że po kilku, kilkunastu lub kilkudziesięciu dniach każda praca jest skończona i… można się zająć czymś nowym.
Nad czym obecnie pracujesz?
Pracuję obecnie nad kilkoma projektami, ale niestety ze względu na umowę o zachowaniu poufności mogę podzielić się tylko jednym z nich. Są to ilustracje do kampanii, której celem będzie pomoc białoruskim organizacjom walczącym z reżimem Łukaszenki.
Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?
To trudne pytanie, bo w obecnej sytuacji ciężko cokolwiek planować. Normalnie, gdyby nie było pandemii, prawdopodobnie planowałbym jakiś kolejny dłuższy wyjazd za granicę, bo jest to coś, czego mi w dzisiejszych czasach bardzo brakuje. Jeśli chodzi z kolei o plany twórcze, to jest kilka plakatów, nad którymi pracę rozpocząłem bardzo dawno temu i ze względu na ciągły brak czasu nie jestem w stanie ich dokończyć.
Czym dla Ciebie jest sztuka?
Hmm… trudno odpowiedzieć na to pytanie tak, by nie popaść w jakiś patos rodem z Paulo Coelho ?
Jakie nowe wyzwania stoją przed sztuką we współczesnym świecie? Jaka jest rola artysty we współczesnym świecie?
Chyba najlepiej byłoby zapytać o to jakiegoś artystę ?
Projekt Niezła Sztuka z wizytą – czyli wirtualne spotkania z łódzkimi artystami
został zrealizowany dzięki dofinansowaniu z budżetu Miasta Łodzi.
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka