Portrecista
Podczas jednego z wieczorów, które Wyspiański spędzał u Adama Chmiela, czytając mu fragmenty pisanego właśnie dramatu, powstał znany portret przyjaciela artysty. Tak wspominał on po latach tę chwilę: „Siedział przed biurkiem […], głowa jego rzucała cień na ścianę przeciwległą, chciałem cień ten na ścianie odrysować, podobnie jak to sam Wyspiański narysował swoją głowę w dawnym mieszkaniu swoim na placu Mariackim. […] Wtenczas kochany Wyspiański rzekł, że mię wyrysuje. Siadł więc na krześle przed biurkiem, ja na krześle z boku biurka – lampa stała na półeczce […], a dla lepszego oświecenia […] zapalona świeca. Wyspiański zabrał się do rysowania i w przeciągu dobrej pół godziny […] wyrysował mój portret ołówkiem niebieskim i czerwonym, jakie były przy moim kałamarzu”.

Stanisław Wyspiański, Autoportret w serdaku | 1902, Muzeum Narodowe w Warszawie
Wcześniej pisano już o niezwykłej umiejętności Wyspiańskiego, polegającej na oddawaniu w portretach nie tylko zewnętrznych cech fizjonomii rysowanej postaci, ale przede wszystkim jej „wnętrza” – nastroju, charakteru. Osiągał to dzięki perfekcyjnemu operowaniu mocną ekspresyjną linią zakreślającą kontur głowy, współgrającą w wyrazie z nastrojem chwili czy temperamentem portretowanego. W ten sposób tworzył własną odmianę portretu ekspresyjnego. Do pierwszych prac z tej grupy wypada zaliczyć wizerunki powstające mniej więcej od 1898 roku, na przykład Portret Antoniego Langego (1899), w którym nie tyko wprowadzał tę charakterystyczną „nerwową” linię do konturu głowy, ale przenosił ją również na rysunek surduta, kołnierza czy binokli, dopełniających charakterystykę modela.

Stanisław Wyspiański, Portret Antoniego Langego | 1899, Muzeum Narodowe w Krakowie
Rysując w ten sposób, Wyspiański stworzył całą galerię postaci, bliższych i dalszych znajomych, przyjaciół, krakowskich osobistości – między innymi Kazimierza Lewandowskiego, Juliana Nowaka, Wincentego Parviego, Ireny Solskiej, Jana Stanisławskiego, Włodzimierza Tetmajera, Rudolfa Starzewskiego, Jerzego Żuławskiego.

Stanisław Wyspiański, Portret Pani Solskiej | 1904, Muzeum Narodowe w Poznaniu

Stanisław Wyspiański, Portret Jana Stanisławskiego | 1904, Muzeum Narodowe w Warszawie
Od tych malowanych na neutralnym tle kompozycji wyraźnie różnią się portrety z dojrzałego okresu twórczości, do których wprowadzał Wyspiański określony sztafaż. Na szczególną uwagę zasługuje pochodzący z 1902 roku zmysłowy portret Marii Pareńskiej. Zapatrzona w dal modelka, z nieco opuszczoną głową, otoczoną ciemnymi, łagodnie pofalowanymi na końcach, długimi włosami, ukazana została na tle ostów tworzących wyraziste tło o gęstej barwie. Interesująco przedstawia się również portret Juliana Pagaczewskiego, siedzącego na fotelu w pobliżu okna i zapatrzonego w rozciągający się za nim krajobraz. Nastrój modela oddany jest nie tylko przez uchwycenie nieobecnego spojrzenia, ale również przez ujęcie wykonywanego przezeń mimowolnego gestu – bohater kompozycji mnie bowiem bezwiednie w dłoniach kawałek materiału. W tym miejscu warto przywołać również portret o wiele starszy, bo pochodzący z 1898 roku podwójny wizerunek Henryka Opieńskiego. Został on przedstawiony równocześnie w dwóch ujęciach, z boku i en face, w tle zaś jest widoczna pięciolinia z kilkoma nutami oraz dłoń błądząca po niej jak ręka muzyka po strunach.

Stanisław Wyspiański, Portret Henryka Opieńskiego | 1898, Muzeum Narodowe w Szczecinie
Za osobną grupę wypada uznać portrety aktorów ukazanych „w roli”. Z niezwykłą celnością odnajduje w nich artysta pojedyncze detale kostiumu, doskonale charakteryzujące przedstawianą postać. W Portrecie Wandy Siemaszkowej jako Panny Młodej z „Wesela” nasza uwaga koncentruje się przede wszystkim na barwnych wstążkach z motywami kwiatowymi. Ich żywe kolory wystarczają, by oddać całą strojność weselnego ubioru. Podobnie w Portrecie Władysławy Ordon-Sosnowskiej w roli Krasawicy w „Bolesławie Śmiałym” przyciągają uwagę szmaragdowe kwiaty, widoczne zarówno w wianku na głowie, jak i na sukni, przez co tworzą kompozycyjną ramę dla somnambulicznej twarzy. Paradoksalnie, do tych obrazów idealnie przystaje Portret Leontyny Sternbachowej. Tu również główną rolę gra „kostium” – rysując ją, Wyspiański bardzo mocno podkreślił bowiem formę strojnej sukni o intensywnej barwie, wywołanej tym samym pastelem, którym narysowano oczy modelki.

Stanisław Wyspiański, Portret Wandy Siemaszkowej w stroju scenicznym Panny Młodej z »Wesela« | 1901, Muzeum Górnośląskie w Bytomiu
Artystyczna doskonałość komponowanych portretów wraz z popularnością, jakie ich autorowi przyniosło Wesele, powodowały, że wiele osób zabiegało o własny konterfekt stworzony ręką mistrza. Nie sposób pominąć w tym miejscu smacznej anegdoty O twarzy nienadającej się na portret, jaką we wspomnieniach pomieścił Adam Grzymała-Siedlecki:
„Działo się to w latach, kiedy Wyspiański szeroko zasłynął był swoimi pastelowymi czy węglowymi portretami. Nie nazbyt odbiegając od przedmiotu, może godzi się powiedzieć słówko o tym, jak one spod jego ręki wychodziły. Sadowił się naprzeciw modela i długo, nieraz przeraźliwie długo, że »ofiara« aż wpadała w odrętwienie, wpatrywał się w jej twarz, po czym, jakby na jakiś sygnał wewnętrzny, przykładał kredkę do trzymanego przed sobą kartonu i jednym nieprzerwanym ruchem obwodził kontur, następnie już tylko kilka błyskawicznych dotknięć: oczy, nos, usta itd. – i mieliśmy portret z fenomenalnym podobieństwem rysów, a co ważniejsze: wnętrza. Nic dziwnego, że salony i »towarzystwo« zaczęło się snobizować na punkcie Wyspiańskiego-portrecisty. Tej to modzie uległa i owa bankierowa z Warszawy. W liście do »mistrza«, opatrzonym odnośną kwotą, zawiadomiła, że takiego a takiego dnia, w przejeździe do Krynicy, zatrzyma się w Krakowie, by móc pozować do »przyszłego arcydzieła«. Zapowiedzianego dnia zjawiła się w pracowni Wyspiańskiego na ulicy Krowoderskiej. Mistrz usadowił damę na fotelu stojącym na podium, odbył zwyczajowy swój proces hipnotycznego wpatrywania się, po czym z lewa, następnie z prawa zlustrował obfitą damę i wreszcie podszedł do biurka, wyjął z szuflady otrzymane z góry honorarium, wręczył je zdumionej bankierowej: »przyjrzałem się pani dokładnie i nie widzę powodu, by pani miała mieć swój portret«”.
Odkąd Wyspiański zamieszkał razem z rodziną na Krowoderskiej, jego ulubionymi modelami stały się własne dzieci. Tworzył wówczas liczne pastelowe wizerunki Helenki, Mietka i Stasia (ostanie z dzieci przyszło na świat 2 grudnia 1901 roku). To między innymi właśnie ich portrety – „rysowane z natury” – zapewniły artyście nieśmiertelność. Uchwycone w różnych porach dnia, zamyślone, rozespane, znudzone, siedzące przy stole czy zawinięte bezładnie w kołdrę, do dziś oczarowują naturalnością i bezpośredniością ujęcia.

Stanisław Wyspiański, Śpiący Mietek | 1904, Muzeum Pałac Herbsta (Oddział Muzeum Sztuki w Łodzi)
Niosą ze sobą niezwykłą atmosferę spokoju i bezpieczeństwa, wywołując w widzu wspomnienie szczęsnych lat dzieciństwa, tego „raju utraconego”, w którym beztroska istnienia nie bywa zakłócana żadnymi burzami. Takie emocje wywołują przede wszystkim wizerunki dzieci śpiących, zwłaszcza te późniejsze, na przykład pochodzące z 1904 roku Śpiący Staś czy Śpiący Mietek. Do najwybitniejszych portretów artysty zalicza się również powszechnie wizerunek Józia Feldmana, syna jednego z przyjaciół Wyspiańskiego, Wilhelma. Ten prosty portret kilkuletniego chłopca przyciąga uwagę wpatrzonymi w widza oczyma nieco zniecierpliwionego czy zniechęconego już modela. Emocje te zostały doskonale podkreślone gestem wsparcia buzi na wewnętrznej części dłoni, jakby w oczekiwaniu na uwolnienie od nużącego pozowania.

Stanisław Wyspiański, Śpiący Staś | 1904, Muzeum Narodowe w Poznaniu
Do portretów rodzinnych należą też oczywiście wizerunki żony. Najbardziej znanym samodzielnym wizerunkiem Teodory jest, pochodzący z 1902 roku, Portret żony w serdaku. Malowana en face kobieta, w barwnym stroju ludowym, patrzy nieufnie na widza, nieprzyzwyczajona wyraźnie do tego typu zainteresowania własną osobą.

Stanisław Wyspiański, Portret żony w serdaku | 1902, Muzeum Narodowe w Warszawie
Nienaturalność pozy, którą przybrała, zdradzają również niezdarnie złożone na podołku ręce, najwyraźniej nienawykłe do bezczynności. Zupełnie inny klimat ma piękny Portret żony z pelargoniami, w którym rysowana z boku twarz kobiety – oprawiona płaskim ornamentem liści, kwiatów oraz pastelowym rysunkiem materiału – pięknieje, nabierając świetlistego blasku.

Stanisław Wyspiański, Portret żony z pelargoniami | 1905, Kolekcja prywatna
Największą karierę zrobiły jednak portrety żony jako matki, czego ukoronowaniem stały się obrazy tworzące serię Macierzyństwa, nieodmiennie ukazujące kobietę z czułością wpatrującą się w karmione właśnie piersią dziecko. Niewiele jest w polskiej sztuce dzieł bardziej dojmująco ukazujących tajemnicę matczynej miłości… Najdoskonalszą realizacją tego tematu jest bez wątpienia Macierzyństwo z Helenami z 1905 roku.

Stanisław Wyspiański, Macierzyństwo | 1905, Muzeum Narodowe w Krakowie
Artysta wprowadził tu do obrazu bogaty, płasko malowany ornament, na tle którego ukazał klasyczną dla tego tematu kompozycję postaci. Jasna twarz i pierś kobiety, wraz z przyciśniętą do niej główką dziecka, znajdują się w głównej osi obrazu, skupiając na sobie uwagę widza. Jego zainteresowanie potęgują dwie wpatrzone w to „misterium” twarze dorastających panien, z uwagą obserwujących tę scenę. Zresztą jest w tym spojrzeniu młodych dziewczyn (w rzeczywistości jest to jedna osoba, której wizerunek zwielokrotniono, podobnie jak w Podwójnym portrecie Elizy Pareńskiej) jakaś tęsknota, może zazdrość – wówczas oczywisty staje się intensywnie żółty kolor okazałych kokard wplecionych w ich włosy…

Stanisław Wyspiański, Podwójny portret Elizy Pareńskiej | 1905 (Zaginiony w czasie II wojny światowej)
Wypada wreszcie poświęcić nieco miejsca portretom własnym Wyspiańskiego, zwłaszcza że wraz z dojrzewaniem artystycznym, wraz z ostatecznym poczuciem własnej wartości, jakie przyniosło artyście Wesele, zmieniają się również jego autoportrety. Jak pisał Mieczysław Wallis: „Autoportret z 1902 roku, popiersie z głową niemal na wprost, ukazuje malarza – poetę w całym blasku jego męskiej i słowiańskiej urody […]. Wielkie czoło, intensywnie niebieskie oczy, zadumane lub rozmarzone, kształtny nos, delikatna cera, piękne rudawoblond wąsy i broda czynią tu z niego jakiegoś herosa lub półboga. Takim widział go później w swych wspomnieniach, może pod sugestię tego właśnie portretu, Stanisław Przybyszewski: »Twarz blada, prawie przezroczysta, o piękności wygasających rodów. Jeden wąs zwieszony, drugi podkręcony pod górę […], a dziwnie niebieskie oczy, jakby zamglone i na wewnątrz siebie zwrócone«. W portrecie tym artysta jawi się nam w miękkiej koszuli, marynarce i baranim kożuchu, zarzuconym na ramiona. Pędy dzikiego wina w tle obramiają jego głowę na kształt wieńca lub nimbu […]. Daleko posunięta idealizacja rysów oraz wieniec z pędów roślinnych dookoła głowy nadają temu portretowi własnemu charakter autoapoteozy”.
Równie „silny” wizerunek własny stworzył Wyspiański w Autoportrecie z żoną z 1904 roku, choć tutaj interpretacja musi być nieco inna. Teodora, jak wiadomo, nie budziła wielkiej sympatii w otoczeniu Wyspiańskiego. Tymczasem tym obrazem Wyspiański daje jednoznaczny odpór takim postawom. Ukazana w ujęciu na wprost, w barwnym stroju ludowym i z potrójnym sznurem korali, kobieta patrzy na widza, jeśli nie z niechęcią, to w każdym razie bez sympatii.

Stanisław Wyspiański, Autoportret z żoną | 1904, Muzeum Narodowe w Krakowie
Między nią a odbiorcę wkracza jednak druga postać – Wyspiański. Ukazany z profilu, stoi wyraźnie bliżej nas. Mocne męskie rysy twarzy, z dużym wąsem i kosmykiem włosów zawadiacko układającym się na czole, zyskują dodatkowo na wyrazie dzięki stalowoniebieskim oczom o zimnym wyrazie. Jednocześnie tych dwoje łączy wyraźna bliskość. Ich głowy, rysowane blisko siebie, znajdują się na tym samym poziomie. Tę bliskość odnajdujemy również w kostiumie – z regionalnym strojem Teodory doskonale koresponduje serdak z baranim kołnierzem noszony przez artystę.
Fragment pochodzi z książki:
Łukasz Gaweł
Stanisław Wyspiański. Na chęciach mi nie braknie… »
Wydawnictwo: Muzeum Narodowe w Krakowie
Kraków 2017