Podróż do świata Vilhelma Hammershøia otwiera w Muzeum Narodowym w Poznaniu wielkich rozmiarów instalacja świetlna, która z drugiej strony okazuje się być timelinem opowiadającym jego biografię i to w bardzo ciekawy sposób, z dużą ilością archiwalnych zdjęć artysty i jego rodziny.
Naszą cudowną przewodniczką po muzeum była Pani Martyna Łukasiewicz, kuratorka wystawy. To osoba o wielkiej pasji do sztuki, kiedy opowiadała nam o artyście i całym procesie pozyskiwania prac aż oczy świeciły jej się z radości, że tak dużo dzieł udało się pozyskać. Ponad 40! Włożyła w tę wystawę dużo pracy, nie tylko robiąc kwerendy, ale później negocjując pozyskanie tych dzieł do Polski. Udało jej się pozyskać obrazy nie tylko z wielkich muzeów, ale też z prywatnej kolekcji ambasadora Johna L. Loeba Jr. z Nowego Jorku. I efekt, trzeba przyznać, jest spektakularny.
Wśród pokaźnej ilości prezentowanych dzieł są te najbardziej znane, ale też prace na papierze czy fotografie. Dzieła są z różnych okresów i wykonane różnymi technikami – to pozwala nie tylko na szerszy ogląd twórczości tego artysty, ale też na prześledzenie jego rozwoju czy zmian w sposobie malowania.
Zwiedzanie z Panią kurator ma ogromną zaletę, bo nie tylko można dowiedzieć się więcej o artyście, ale również poznać smaczki, których nie przeczytamy w żadnej książce.
Jak na przykład historię o kadrowaniu obrazów. Hammershøi nie stosował standardowych płócien, wymiar determinowała kompozycja, czasami docinał płótno zmieniając kadr nawet o kilka centymetrów, tak żeby było idealnie. Dla lepszego poglądu finalnego dzieła przykładał sobie do obrazu tekturowe listwy, żeby sprawdzić jak będzie to wyglądało. I kiedy przyjrzymy się niektórym dziełom widać ślad po tych prowizorycznych ramkach.
Hammershøi często korzystał też z fotografii, które sam robił. Na szkicu przygotowawczym do wczesnego portretu żony, jak dobrze się przyjrzymy widać siatkę, dzięki której artysta przenosił obraz z fotografii na płótno.
Ale fotografię postrzegał nie tylko jako narzędzie pracy, ale jako sztukę samą w sobie. Sam był kolekcjonerem zdjęć, a czasami też robił zdjęcia, które uważał za skończone dzieło.
Zaskoczyło nas też jak bardzo muzeum zmieniło swoje oblicze pod wystawę – specjalnie dobrano kolory szarości do pomalowania ścian, które tak pięknie korespondują z barwami z obrazów.
Specjalistyczne oświetlenie dyskretnie doświetla każdy detal na obrazach. Naszym wielkim zaskoczeniem był fakt, że to niej jest jedno wnętrze, że Hammershøi często zmieniał mieszkania, na zdjęciach widać, że w mieszkaniu było w dużo więcej elementów, a dopiero artysta wprowadzał do nich wizualny zen. Nawet kiedy maluje dokładnie to samo ujęcie, padające światło buduje zupełnie inny nastrój na każdym z tych dzieł.
Jedno z dzieł przedstawia młodego chłopca, Svenda Hammershøia, brat Vilhelma, który również był malarzem. Podobno właśnie ten obraz zapoczątkował przedstawienia postaci we wnętrzach, z których Vilhelm Hammershøi słynie.
Stary budynek Muzeum Narodowego w Poznaniu stał się idealną scenerią dla wnętrz z obrazów Hammershøia. Na wystawie można zobaczyć nie tylko te dzieła wnętrz, z których artysta słynie, ale również prace które dla widza są dużym zaskoczeniem jak pejzaże czy akty.
Jeden z prezentowanych pejzaży do złudzenia przypominał nam dzieła Wyspiańskiego, co staje się zrozumiałe, kiedy pomyślimy o Paryżu i zachwycie sztuką japońską w tamtym czasie, kiedy światową stolicę sztuki zwiedzali zarówno Wyspiański jak i Hammershøi.
Można było zobaczyć wczesne prace, które artysta tworzył jeszcze przez kursami przygotowawczymi na akademię, czyli jako nastolatek.
Wielką inspiracją artysty było malarstwo Vermeera, ale też Whistlera. Jednak whistlerowskie szarości i vermeerowskie kompozycje zaklął w swój unikatowy świat, który nie kopiuje nikogo, ale czerpie z historii malarstwa to co najlepsze.
Po wystawie w Poznaniu dzieła pojadą do Muzeum Narodowego w Krakowie. Polecamy Wam wycieczkę do Poznania, ale jeśli do 23 stycznia nie zdążycie, zawsze jest druga szansa.
Koniecznie przed zwiedzaniem przeczytajcie nasz artykuł na temat Vilhelma Hammershøia >
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka