Obraz Hieronima Boscha namalowany ok. 1500 roku. Jeden z najbardziej tajemniczych w historii sztuki. Wymyka się jednoznacznej interpretacji i otwiera furtkę do własnych prób snucia opowieści. Taka właśnie konkluzja pojawiła się na podsumowanie 1,5 godzinnego filmu dokumentalnego Bosch. Ogród snów, który obejrzałam niedawno w kinie Muranów. W czyjejś wypowiedzi wpadłam na trop, który sprawił, że nagle wszystko ułożyło się w logiczną całość…
Bardzo mało wiemy o życiu Boscha. Czy rzeczywiście należał do tajnego bractwa adamitów, o którym mówi się, że była to heretycka sekta, czy był gorliwym katolikiem? Czy przestrzegał przed herezją, czy sam błądził? Bractwo Wolnego Ducha już ze swej nazwy nie mogło podobać się Świętej Inkwizycji. Gdyby Bosch faktycznie był apologetą tej sekty, nie wybroniłby się od stosu. A przecież jego obrazy zamawiali wielmoże, nie malował ich tajnie, do skrzyni. Wyróżniał się tak bardzo wśród innych artystów, że jego dzieła wzbudzały ogólne zainteresowanie. Wyobraźnią przerastał wszystkich, choć bywało, że malował też jak wszyscy. Co tak naprawdę chciał przekazać swoimi wizjami w Ogrodzie rozkoszy ziemskich?
Tryptyk, tak jak pismo, czytam od lewej strony. Lewe skrzydło przedstawia raj. Biblia mówi, że Bóg stworzył Ewę z żebra Adama i oddał mu ją za żonę. Bóg Ojciec w kanonie wyobrażany jest jako starszy mężczyzna. I tak pierwotnie namalował go Bosch. Jednak coś sprawiło, że obraz przemalował, co widać po prześwietleniu warstw farby promieniami Roentgena. Namalował zamiast starca twarz młodego mężczyzny – Jezusa. Jest to ta sama twarz, którą widziałam na innym obrazie (Cierniem koronowanie, ok. 1510) i to upewniło mnie w słuszności tropu, kto został sportretowany…
Czy Jezus zamiast Boga Ojca mógł w raju oddawać Ewę Adamowi? Ale też, czy on ją oddaje? Raczej nie, kiedy popatrzymy na zdumioną minę Adama. I nawet siedzący obok zając odwrócił się tyłem.
Patrząc na tę scenę widzę sprzeczność z kanonem i przychodzi mi do głowy pytanie – czy Bosch nie chciał pokazać, do czego doprowadza herezja? Czyli dowolne interpretowanie tego, co jest zawarte w Starym Testamencie, a co sektom wydaje się nowo odkrytą prawdą. Dodatkową wskazówką może być sowa umieszczona w samym środku kwatery, w dziupli dziwnej konstrukcji niby roślinnej. Ten ptak symbolizował przecież heretyckie praktyki, a tu patronuje całej scenie z jej centralnego punktu. Z wody na brzeg wychodzą jakieś paskudy, które wprowadzając niepokój, zaburzają idylliczny charakter obrazu.
A teraz przenieśmy wzrok na środkową kwaterę. Pierwsze wrażenie – obfitość. Mnóstwo postaci ludzkich i dziwnych konstrukcji zwierzęco-roślinnych. Nagie postaci obcują ze sobą na różne sposoby. Wydawałoby się – totalna wolność, erotyczna swoboda, wręcz rozpasanie. Dlaczego jednak nie ma radości na twarzach? To nie jedyny kontrast. Drugim są proporcje. Ogromne owoce i ptaki większe od ludzi. Bosch pokazuje, że w tym świecie wszystko jest na odwrót. Brak porządku i jasności. Nie wiadomo, co robić ze sobą.
Adamici, do których ponoć należał, hołdowali nagości. Z tego wątku wysnuł swoją interpretację obrazu Wilhelm Fraenger. Dla Fraengera tryptyk był wyrazem sekciarsko-heretyckiej religijności Boscha. Inni badacze jednak nie podzielają tego sądu. Cóż dzieje się dalej, gdy patrzymy na obraz? Ludzie wydają się wolni, ale nie odnajdują w tej wolności sensu, nie wypracowują niczego, żyją życiem próżniaczym, nie do pomyślenia w ówczesnych Niderlandach. Mają przed sobą tylko jedną drogę – do piekła. Ten tryptyk nie przewiduje innej alternatywy. W tej formie zwykle malowany jest sąd ostateczny. Ludzie powołani przed jego oblicze mogą trafić do raju lub piekła (tak, wiem, jeszcze czyściec). Jest w każdym razie jakaś alternatywa. Tu, gdzie u podłoża leży herezja, tej alternatywy nie ma. Raj już był. Teraz czeka nas tylko piekło.
A piekło Boscha również oparte jest na odwróconych założeniach. Jako narzędzia kaźni użyte są instrumenty muzyczne, które normalnie służą przecież ludzkiej radości – no chyba, że ktoś ma w domu dziecko, uczące się gry na skrzypcach. Makabryczne sceny przeplatają się z groteską. Z czyjegoś tyłka można odczytać nuty, które układają się w rzeczywistą melodię. Wszystkie instrumenty namalowane są bardzo fachowo. Świat muzyki musiał być Boschowi znany.
W moim pojęciu przesłanie brzmi: herezja wypacza świat. Nic nie jest takie, jak być powinno. Nie da się czerpać radości z fałszywego przesłania. I tylko pożar na koniec jest jak najbardziej prawdziwy. To apokalipsa, którą Bosch widział jako 13-latek.
Obraz, o którym mowa, został namalowany dla Hendrika III van Nassau. I jest zdecydowanie inny od tych obrazów, które Bosch malował na zamówienie kościoła. Czy w takim razie autor chciał zawrzeć w nim przestrogę? Czy była to jednak tylko zabawka?
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- O pewnej kępie traw, czyli co mają wspólnego Lucian Freud i Albrecht Dürer - 1 marca 2020
- Simon Palmer i David Hockney. Czarodzieje z Yorkshire - 13 grudnia 2019
- Hilma af Klint. Matka abstrakcji - 25 października 2019
- W ogrodzie Hieronima Boscha - 9 stycznia 2018
Świetny opis. Pobudzający do myślenia i do dyskusji. Dziękuję!
Nie jestem przekonany, co do argumentu o tym, że namalowanie Boga o twarzy Pana Jezusa jest próbą piętnowania herezji. W moim odczuciu jest to spójne z tym, że Bóg i Jezus to jedno (J 10,30 oraz prolog do Ew. Św. Jana). Chociaż, rzeczywiście jest to wyjście poza kanon. Pewnie też, nie bez znaczenia dla utrwalenia tego kanonu były freski w kaplicy sykstyńskiej.
Nie dziwi mnie… zdziwienie Adama, a więc również odczytuję inaczej tę scenę. Adam musiał być zdumiony, gdy Bóg stworzył mu Ewę, gdyż była ona zupełnie nowym stworzeniem, które nadało sens życia Adama. Pan Jezus/Bóg trzyma Ewę za rękę rzeczywiście nieco tak, jakby chciał ją jeszcze zatrzymać, ale jednak Ewy dłoń jest otwarta w geście oddania Adamowi. Z drugiej strony Jezus/Bóg patrzy w tej scenie na nas, jakby ostrzegając nas przed czymś. W moim odczuciu przed tym, co jest na panelu po prawej. Albo może wie, ze danie Ewy Adamowi będzie wiązało się z wieloma błędami, które później popełnią ludzie?
Moje pierwsze wrażenie, gdy patrzę na tryptyk jest takie, że panele: raj i ziemia są bardzo podobne kolorystycznie, a dopiero piekło się znacząco różni. To oczywiście pierwsze wrażenie, które po przypatrywaniu się szczegółom konfrontuje się z różnicami między rajem a ziemią. Nie mniej są pewne podobieństwa i to pewnie nie bez znaczenia. Być może człowiek z tęsknoty za rajem, za niewinną nagością (zaburzoną w Rdz 3,7), próbuje stworzyć sobie raj na ziemi, ale strasznie się przy tym gubi i błądzi. Pewnie herezja się do tego przyczynia albo tak powstaje herezja.
Odwrócony królik jest mistrzem, ale przypuszczam, że był zbyt zajęty jedzeniem marchewki, by obserwować tak ważne sceny z udziałem Boga i pierwszych ludzi. A tak na poważnie, to ciężko mi powiedzieć, czy to przypadek, czy celowy zabieg, że kilka zwierząt, rzeczywiście jest wyraźnie odwróconych.
I jeszcze ostatnia sprawa. Jeśli chodzi o różne potworki i “brzydkie” zwierzęta/stworzenia w raju to również nie w pełni jestem przekonany, co do heretyckiego założenia. W końcu Bóg stworzył wszystko i to wszystko na początku było w wielkiej harmonii. Księga Rodzaju 1,21-22 “Tak stworzył Bóg wielkie potwory morskie i wszelkiego rodzaju pływające istoty żywe, którymi zaroiły się wody, oraz wszelkie ptactwo skrzydlate różnego rodzaju. Bóg widząc, że były dobre, pobłogosławił je…”. Nie mniej jednak, pewne groźne/brzydkie kreatury może sugerują bunt stworzenia wobec Boga. Wiemy, że Szatan tak zrobił i kłamliwie namówił do tego człowieka.
Tak czy siak, bardzo dziękuję za opis jeszcze raz. Pobudził mnie do refleksji. A właśnie to w sztuce uważam, za bodaj najważniejszą wartość.
Uwaga, będę Waszą stronkę śledził! 🙂
Dziękuję Kasiu za nową cząstkę wiedzy o świecie dotąd mi nieznanym
Chętnie dzielę się, bo ten świat jest fascynujący!