O czym chcesz poczytać?
  • Słowa kluczowe

  • Tematyka

  • Rodzaj

  • Artysta

Muzealny Jednorożec.
Kurioza i osobliwości ze świata sztuki



Przekaż nam 1.5%. Wesprzyj naszą edukacyjną misję »

Romans krasnala i Wenus z Milo

Wyobraź sobie, że jesteś w sali pełnej antycznych posągów. Co widzisz? Otaczają cię postaci jak z klubu fitness. Wysportowane, zatrzymane w stopklatce w najkorzystniejszych dla nich pozach. Rzeźbiarz niczym poeta wysnuł z kamienia historię ciała i ideałów swojego świata. Nic nie rozprasza cię w podziwianiu artystycznego kunsztu mistrza, który wygładził każde uderzenie młotka i ślad dłuta. Klasyczna biel sprzyja kontemplacji. Oglądasz każdy detal. Delikatne palce wykute z twardej materii, miękkie marmurowe pośladki i grecki profil – wyznacznik atrakcyjności tamtych czasów. Czujesz, że otoczenie wpływa na ciebie kojąco. Ten starożytny minimalizm pobudza intelekt. Oto dowód na przewagę formy nad ornamentem i kolorem. Od wieków sztukę Greków darzymy nabożnym szacunkiem, ponieważ dostrzegli oni, iż doskonałość form widać tylko w czystej białej barwie marmuru ukształtowanego przez artystę.

Rekonstrukcja polichromii antycznych rzeźb greckich, rzeźby greckie, w kolorze, jak wyglądały naprawdę, niezła sztuka

Rekonstrukcja polichromii antycznych rzeźb greckich, Museum für Abgüsse Klassischer Bildwerke, Monachium, fot. dzięki uprzejmości Marty Norenberg

Co by się stało z twoją wizją, gdybym powiedziała, że to przekonanie opiera się na micie? Karmiono nas tą białą ułudą przez ponad cztery wieki, a greckich rzeźb wcale nie prezentowano w naturalnej barwie marmuru. Świat Greków był niczym roziskrzony kolorami lunapark pełen krasnali ogrodowych o brzoskwiniowej skórze, błękitnych oczach i czarnych włosach. W zasadzie krasnale wypadłyby blado wśród greckich figur, których stroje nieraz zdobiła siateczka wzorów w imię zasady barwnego horror vacui, przejawiającego się gęstym ornamentem na powierzchni. Kolorowe jarmarki w starożytnym wydaniu. To, co uznajemy za podstawę estetyki, czyli surowość kamienia, nie istniało w antyku. Tąpnęło? Teraz do tych pstrokatych postaci dodaj równie barwne budynki zamalowane od bazy kolumn po czubki dachów, i to nie w jednolitym kolorze. Intensywne barwy towarzyszyły Grekom na co dzień. Nawet Partenon – świątynia Ateny na Akropolu – nie był jaśniejącą gwiazdą na wzgórzu, bardziej przypominał kolorowankę pięciolatka, który użył wszystkich kredek z pudełeczka, niż poważną budowlę, podwalinę naszego dobrego smaku.

Giovanni Dall'Orto, próba rekonstrukcji rzeźby antycznej, rekonstrukcja, antyk, sztuka starożytna, kolory, prawdziwy wygląd, niezła sztuka

Giovanni Dall’Orto, próba rekonstrukcji rzeźby antycznej, fot. dzięki uprzejmości Marty Norenberg

Kicz. Tandeta. Szok. To pierwsze myśli i odczucia, które często towarzyszą temu odkryciu. Gdyby nagle ustawione w muzeach marmurowe rzeźby nabrały pierwotnych barw, to twarze zwiedzających mogłyby wypełnić się ściągniętymi brwiami i minami zdziwienia oraz niesmaku. Zamieniłyby się w galerię grymaśnych portretów, których właściciele szybciutko by uciekli, nie chcąc patrzeć na posągi podobne raczej do plastikowych manekinów niż do dzieł znamienitych artystów. Tak głęboko wgryzła się w naszą świadomość jasność starożytności. Stan, który widzimy obecnie, przysłania nam pierwotny obraz […]. Wątpić można, czy lśniące od świeżej farby budowle i statuy antyczne budziłyby w nas ten sam zachwyt co obecnie. Razi nas sam pomysł malowania marmuru, gdyż wykracza poza naszą konwencję estetyczną, zakładającą poszanowanie materiału. Te przekonania są jednym z dowodów na to, „jak bardzo umowne, zmienne i historycznie uwarunkowane są prawa sztuki, jak płynne granice pomiędzy dyscyplinami artystycznymi, jak wielkim zmianom ulegają nasze odczucia estetyczne”.

Jak to się stało, że zamiast wielobarwnego świata Greków do naszej świadomości dotarła nieskazitelna biel kojarzona z elegancją, czystością i elitarnością? Wieki deszczu, wiatru i słońca destrukcyjnie wpłynęły na kolorową powłokę na marmurach, a resztę dokończył człowiek. Dawni badacze antyku, czyli czasów rozkwitu cywilizacji greckiej i rzymskiej, chcieli widzieć w sztuce starożytnej Grecji dominację kształtu nad barwą. Oazę umiaru, wyższej kultury, podstawę do naśladowania, przejawiającą się w odrzuceniu zdobników na rzecz formy i koloru kamienia, który był według nich stosowniejszy dla sztuki. Pozwolili, żeby świat wierzył w mit białego marmuru, i mimochodem pomijali oznaki greckiej słabości do kolorystycznego bogactwa. Zepchnęli do podziemi fakt, że dusze Greków bardziej przypominały rajskie ptaki niż wnętrze lodówki. W ten sposób podświadomie wynieśli na piedestał kolebkę naszej cywilizacji i odróżnili ją od pozostałych starożytnych krain.

Fragment antycznej rzeźby greckiej, rzeźba antyczna, kolor, prawdziwe kolory, antyk, starożytna Grecja, niezła sztuka

Fragment antycznej rzeźby greckiej, Narodowe Muzeum Archeologiczne, Ateny, fot. dzięki uprzejmości Marty Norenberg

To podejście zdumiewa, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę, jak od wieków kultury się przenikały. Prowadziły ze sobą wymianę handlową i inspirowały się wytworami innych ludów. Wszędzie dookoła greckich miast-państw ludzie żyli kolorem. Egipcjanie dekorowali ciała ozdobami z barwnych kamieni i malowali ściany grobowców i świątyń. Mezopotamia szczyciła się kolorowymi figurkami z terakoty i zapierającą dech w piersiach bramą bogini Isztar prowadzącą do Babilonu. Połyskujący lazurowy błękit płytek, którymi obłożono bramę, musiał robić nieziemskie wrażenie na wędrowcach. Rzymskie wille od podłogi do sufitu wypełnione były freskami, a mieszkańcy stąpali po kamiennych mozaikach ze scenkami rodzajowymi i mitologicznymi. Całe domostwa stawały się barwną galerią ilustrującą życie ich właścicieli, ozdobioną realistycznie odmalowanymi kwiatami, widokami z okien i hasającymi półnagimi nimfami. W tym rwetesie różnorodności dumnie miała stać biała plama wśród feerii barw – Grecja.

Poważna, wyniesiona ponad inne narody. Wizja, która wpłynęła na sztukę wielu pokoleń, oddziałuje także dzisiaj. A przecież istnieją jawne dowody na to, że barwy towarzyszyły również Grekom. O malowanych rzeźbach pisał grecki geograf Pauzaniasz – autor pierwszego w dziejach przewodnika po Helladzie. Wspominał o nich także Pliniusz Starszy w rozdziale poświęconym sztuce w Historii naturalnej. Nawet Helena Trojańska w dramacie Eurypidesa wypowiedziała słowa: „Gdybym tylko mogła zrzucić z siebie urodę i przybrać szpetniejszą postać, tak jak zetrzeć kolor z posągu” […].

Muzeum Archeologicznego w Stambule, kolor w sztuce antycznej, rzeźba antyczna, prawdziwe kolory, niezła sztuka

Zdjęcie z wystawy poświęconej kolorowi w starożytności, Muzeum Archeologicznego w Stambule, fot. dzięki uprzejmości Marty Norenberg

Dopiero na przełomie XV i XVI stulecia, gdy w Europie, a szczególnie we Włoszech, wybuchło zainteresowanie kulturą antyczną, powstał kult marmurowej bieli. Pogłębiony przez nowe dzieła kute w czystej materii kamienia, a także prace późniejszych generacji artystów. Od Michała Anioła Buonarrotiego, przez wirtuoza baroku Giovanniego Lorenza Berniniego, po klasycystyczne prace Antonia Canovy. Właśnie w dobie odrodzenia rozpoczął się proceder „czyszczenia” marmurów – dosłownego i mentalnego. To wtedy zapanował szał na greckie artefakty i kopie rzymskie. Masowo przywożono do Włoch greckie wyroby, niestety niejeden z nich skończył żywot na dnie Morza Śródziemnego wraz ze statkiem i załogą […].

Renesans przeminął, a kolejne wieki jeszcze mocniej wybieliły Grecję. Europejczycy, którzy w XVII wieku trafili do dawnego greckiego miasta Persepolis, ujrzeli białe ruiny wypalone przez słońce i spłukane deszczem. Chociaż w zagłębieniach rzeźb i inskrypcji odnaleźli pozostałości farb, to nadal nie byli przekonani, że pierwotnie wszystko było kolorowe. W XVIII wieku takie podejście wzmocnił Johann Joachim Winckelmann, uważany za praojca badań nad kulturą antyczną, który swoje spostrzeżenia zawarł w epokowej publikacji Dzieje sztuki starożytnej. Upatrywał on szansę osiągnięcia piękna w szlachetnej prostocie i spokojnej wielkości, a w nagiej bieli marmurów widział wyższą prawdę, estetyczne pierwszeństwo, elegancję i smak. Tą iluzją zatruł umysły historyków sztuki i społeczeństwa na lata.

Próba rekonstrukcji rzeźby antycznej, rekonstrukcja, antyk, sztuka starożytna, kolory, prawdziwy wygląd, niezła sztuka

Próba rekonstrukcji rzeźby antycznej, fot. dzięki uprzejmości Marty Norenberg

Na nic się zdało odkrycie pod koniec XIX wieku u stóp Akropolu „rumowiska perskiego” – miejsca, gdzie zakopano fragmenty rzeźb i budowli, które uległy zniszczeniu w trakcie najazdu wojsk perskich na Ateny w V stuleciu p.n.e. Dzięki ochronnej otoczce z ziemi polichromie, od greckiego polýchromos – wielokolorowy, czyli powłoki malarskie, przetrwały prawie dwadzieścia pięć stuleci i ukazały się archeologom z niemal nienaruszoną pigmentacją. Z upływem czasu i te kolory wyblakły. A czego nie zniszczył czas i warunki atmosferyczne, to zrujnował człowiek.

W jednym z odcinków Jasia Fasoli główny bohater za pomocą rozpuszczalnika próbował zmyć plamę z obrazu Matka Whistlera, który wcześniej nieumyślnie zabrudził. Nietrudno się domyślić, że efekt tego działania dał opłakany skutek. Konserwatorzy XVIII- i XIX-wieczni swoimi poczynaniami prędzej przypominali serialową postać z rozpuszczalnikiem w ręku niż opiekunów cennych artefaktów. Trzeba jednak przyznać, że Jaś Fasola działał w panice i był przerażony rezultatem swego postępku, czego nie można powiedzieć o konserwatorach, którzy uznawali swoje podejście do antycznych zabytków za słuszne i czynili to metodycznie. Na czym polegały ich metody? Rzeźby czyszczono. Bynajmniej nie miękkimi pędzelkami, jakie widzimy w filmach archeologicznych, czy szmatką zwilżoną wodą. Szorowano je szczotkami, proszkami ściernymi, a nawet kwasem. Zachowały się świadczące o tym zapiski z 1838 roku:

„Marmury były zasadniczo bardzo brudne […]. Przy użyciu nasączonych wodą szmatek i gąbek udało się usunąć najgorsze zabrudzenia […]. Użyłem też drobnego, twardego pyłu, który usunął co prawda wierzchnią warstwę zanieczyszczeń, ale zostawił część brudu […]. W końcu zastosowałem kwas azotowy, ale i to nie zadziałało […]. Zaczynam wątpić, czy kiedykolwiek będzie można wystawić te marmury w British Museum czyste i białe, w ich pierwotnym stanie”.

Takie zabiegi pielęgnacyjne mogły skutecznie ukryć kolor przed naszymi oczami, ale nie dały rady nowoczesnej technologii. Obecnie dzięki badaniom rentgenowskim, fluorescencyjnym i innym skomplikowanym procesom naukowcy odtwarzają kolory bez narażania analizowanych obiektów na szwank. Każda powłoka malarska pozostawiła po sobie ślady i wreszcie dzięki nauce mogą one ujrzeć światło dzienne, a uczeni, historycy i artyści zaczynają popularyzować wcześniej niedocenione, a czasem lekceważone aspekty sztuki grecko-rzymskiej.

Fronton polichromowany, rzeźba antyczna, kolor, prawdziwe kolory, antyk, starożytna Grecja, niezła sztuka

Aphaia fronton polichromowany model W-XI, Gliptoteka Monachium, fot. dzięki uprzejmości Marty Norenberg

Na przekór tak licznym dowodom wielu naszych XIX-wiecznych przodków przymykało oko na barwne życie antyku. Nie obchodziły ich starożytne zapisy ani ówczesne odkrycia. Co prawda znaleźli się tacy, którzy podobnie jak angielski uczony sir William Gell twierdzili, że „żaden naród nie przejawiał większego zamiłowania do jaskrawych kolorów” jak starożytni Grecy. Równocześnie inni uczeni badający literaturę i sztukę grecką doszli do wniosku, „że narząd koloru był u Greków zaledwie częściowo rozwinięty” […]. Pomijali wizerunki z waz, na których widać rzemieślników malujących statuy. Puszczali mimo uszu słowa dramatu Eurypidesa. Nie wzięli też pod uwagę greckiego zamiłowania do wiernego odtwarzania rzeczywistości. Może nie do końca wiernego, bo przepuszczonego przez filtr kanonu i idealizacji, ale nadal realistycznego. Nadanie posągom koloru upodabniało je do prawdziwych obywateli i podnosiło ich status. Rzeźby stawały się niemal ludzkie i bliższe swoim pierwowzorom. Ponadto niektóre zawierały otwory, które świadczą o tym, że dopinano do nich dodatkowe elementy. Do kamiennych głów mocowano wieńce z metalu, a marmurową biżuterię pokrywano płatkami złota, by lepiej naśladowała realny świat […].

Natomiast nasza estetyka wyrosła na micie i wyblakłych marmurach. Mimo całej tej wiedzy, gdy spoglądam na rzeźby z odtworzonymi barwami, czuję dysonans. Olimpijscy bogowie jawią mi się jak figury woskowe, a nie dzieła sztuki. Przyzwyczaiłam się do chłodnej, obojętnej i ponadczasowej bieli marmuru, którą wyniesiono na szczyt estetycznych doznań w dobie XVIII-wiecznego klasycyzmu i akademizmu XIX stulecia. I tu pojawia się pewien paradoks. Rozum nie chce zaakceptować kolorowych wizerunków, obraża się na nie i mówi: To nie mój antyk! Prawdziwy odcień kamienia uznaje za szlachetniejszy i godzien bycia w galerii. A przecież pogląd ten wywodzi się z błędnego założenia, że starożytność opływała w biel. Koło się zamyka niczym przedwieczny uroboros – symbol nieskończoności przedstawiający węża zjadającego własny ogon […].


Fragment pochodzi z książki:

Marta Norenberg

Muzealny Jednorożec. Kurioza i osobliwości ze świata sztuki »

Sztuk Kilka
Granica 2024



Portal NiezlaSztuka.net prowadzony jest przez Fundację Promocji Sztuki „Niezła Sztuka”. Publikacje finansowane są głównie dzięki darowiznom Czytelników. Dlatego Twoja pomoc jest bardzo ważna. Jeśli chcesz wesprzeć nas w tworzeniu tego miejsca w polskim internecie na temat sztuki, będziemy Ci bardzo wdzięczni.

Wesprzyj »



One thought on “Muzealny Jednorożec.
Kurioza i osobliwości ze świata sztuki

Dodaj komentarz