O czym chcesz poczytać?
  • Słowa kluczowe

  • Tematyka

  • Rodzaj

  • Artysta

Najdroższa. Podwójne życie Damy z gronostajem



Przekaż nam 1.5%. Wesprzyj naszą edukacyjną misję »

Katarzyna Bik, Najdroższa, Dama z gronostajem, Dama z łasiczką, książka, niezła sztuka

Wstęp

Nie jest łatwo zrekonstruować wydarzenia z tamtego czasu. Dokumenty właściwe nie istnieją, przetrwały nieliczne zapiski i wspomnienia osób żyjących już później, ale też trudno dociec, ile w nich prawdy, a ile domysłów i fantazji. Sami bohaterowie nie odnotowali wypadków, o których będzie mowa, bądź też ich notatki przepadły. W końcu minęło ponad pięćset lat i czas, ten „pożerca wszystkich rzeczy” – jak mawiał malarz – mógł strawić i to.

Z faktu, że dziewczyna 3 maja 1491 roku urodziła dziecko, można przypuszczać, że działo się to wszystko późną jesienią lub na początku zimy 1490 roku. Z pewnością spodziewała się już dziecka, ale ciąża nie była jeszcze tak zaawansowana, by odmieniła jej figurę albo odcisnęła swoje piętno na twarzy. Tak naprawdę modelka nigdy nie wyglądała piękniej niż wtedy, gdy mając niespełna siedemnaście lat, jeszcze szczupła, śliczna, pełna życia i wdzięku, pozowała dwa razy starszemu od siebie mężczyźnie. Oczytana, inteligentna, otwarta, dowcipna i mimo młodego wieku powściągliwie elegancka musiała zwrócić jego uwagę, od razu gdy pojawiła się na mediolańskim dworze na początku poprzedniego roku. Podejrzewano, że malarza pociągała jej uroda i osobowość.

Zamek Sforzów górujący nad północną częścią Mediolanu – duma współczesnych mieszkańców miasta – jest olbrzymi, największy we Włoszech i jeden z największych na świecie. Dziś jeszcze, choć znaczna jego część to dziewiętnastowieczne rekonstrukcje, robi niepokojące wrażenie twierdzy mającej coś z więzienia i klasztoru. Może gdyby zbudowano go na wzniesieniu, a nie na równinie, i gdyby nie miał tak regularnego czworobocznego kształtu, nie przytłaczałby wielkością i wysokością. Odgrodzony od miasta głęboką, suchą fosą odcina się od otaczającej go zieleni ciemną czerwienią ceglanych, grubych na trzy i pół metra murów kurtynowych. Od frontu długi na sto osiemdziesiąt metrów mur przepruty sześcioma ostrołukowymi oknami z obu stron flankują wielkie, okrągłe baszty, a pośrodku, nad wejściem, wznosi się trzy razy wyższa od murów wieża. Kraty w oknach, fosa, wąska brama, blanki i machikuły, otwory strzelnicze nie pozostawiają złudzeń, że to obiekt militarny, a nie – jak zapewnia mój przewodnik – majestatyczna rezydencja. Takie wrażenie potęguje jeszczeobecność przy bramie uzbrojonych żołnierzy i opancerzonych pojazdów. Ale czy nie taka była intencja Galeazza II Viscontiego, władcy Mediolanu, który w połowie czternastego wieku zbudował fortecę przy Porta Giovia? Zburzoną w 1447 roku przez republikanów, którzy rządzili przez trzy lata po śmierci Filippa Marii Viscontiego, odbudował i rozbudował kolejny władca – Francesco Sforza, nadając jej podobny do dzisiejszego wygląd. Już wówczas kilkuset najemników mieszkało w domach za murami i ćwiczyło na placu zamkowym, stąd zapewne jego nazwa: Cortile delle Armi – Dziedziniec Broni.

Wychodząc z mrocznej bramy na gigantyczny, zajmujący dwie trzecie powierzchni kwadratu wewnątrz murów, częściowo wybrukowany dziedziniec, jeszcze silniej doświadczam uczucia odosobnienia. Brunatnoczerwone, miejscami pozbawione okien i ozdób potężne ściany przypominają mury starożytnych miast, takich jak Niniwa. I w upalne sierpniowe południe nie rzucają cienia. Moim celem jest Rocchetta, twierdza w twierdzy, wznosząca się po lewej stronie dawnego dworu książęcego Corte Ducale, ukończona za czasów Galeazza Marii Sforzy, syna Franciszka, który mieszkał tam z rodziną. Z zewnątrz, zwłaszcza od strony Cortile delle Armi, jej trzypiętrowa ceglana fasada bez okien i dekoracji rzeczywiście kojarzy się z twierdzą, za to wewnątrz budynek już bardziej przypomina elegancki pałac. Z trzech stron opiera się na ślicznych kolumnowych portykach, które wznieśli kolejno: Filarete, Ferrini i Bramante, pośrodku ma zaś kwadratowy dziedziniec. Z udekorowanymi barwną polichromią elewacjami kontrastuje wysoka, surowa Wieża Bony w narożniku Rocchetty. Bona di Savoia, żona księcia Galeazza Marii Sforzy, kazała zbudować ten obiekt tuż po tym, jak w roku 1476 podstępnie zamordowano jej męża. Nie zapewnił jej jednak bezpieczeństwa. Wkrótce wygnał ją z Mediolanu młodszy brat małżonka Lodovico Sforza i urządził tam sobie komnaty. Czy to nie w nich właśnie przebywała oczekująca dziecka nastolatka, której portret niemłody już Leonardo da Vinci, sławna postać na dworze Sforzy, malował na jego zlecenie w roku 1490?

Leonardo da Vinci, Dama z gronostajem, Niezła sztuka

Leonardo da Vinci, Dama z gronostajem | 1488-90, Muzeum Narodowe w Krakowie

Pomieszczenie ma ściany w kolorze cielistym i okna zasłonięte płótnem o tej samej barwie, zgodnie z zaleceniami mistrza dla innych malarzy. Żaden mebel, żadna dekoracja nie rozprasza uwagi artysty skupionego na dziewczynie. Modelka siedzi na niskim krześle ubrana w czerwoną suknię z kwadratowym dekoltem, dyskretnie haftowaną złotem, pod którą nosi białą koszulę. Na lewe ramię ma narzucony niebieski płaszczyk ze złocistą podszewką. Jedyna jej biżuteria to podwójny sznur czarnych korali.

Jednak tym, co najbardziej przykuwa wzrok malarza, są ręce i twarz dziewczyny. Dłonie ma duże, ale o długich, szczupłych, delikatnych palcach robiących wrażenie zmysłowych, nerwowych i muzykalnych. To nie są giętkie, suche i kościste palce średniowiecznych madonn, lecz palce madonn tego właśnie artysty; wilgotne, nie pozbawione „wrażliwości astralnej, owej subtelnej zmysłowej magiczności, owego drżenia i tajemniczych wibracji”. Pociągłą twarz bez makijażu okalają długie, gładkie, brązowe włosy z przedziałkiem pośrodku, splecione w warkocz na plecach. Okryte są przezroczystym welonem podtrzymywanym zwykłą czarną tasiemką. Długie kosmyki włosów po obu stronach twarzy, zachodząc pod brodę, podkreślają porcelanową karnację skóry. Delikatne brwi, żywe spojrzenie czarnych oczu, długi prosty nos, dość małe dziewczęce usta i znacznie rozwinięty, wysunięty podbródek są oznakami ciekawości, uporu i pewnej dziecinności. Jest to „twarz inteligentna, sprytna i jakby prześwietlona młodzieńczą wesołością”.

Ona, mimo młodego wieku, jest wykształcona, czyta i pisze wiersze, zna pisarzy antycznych; oboje lubią muzykę; on często mawia, że jest „omo senza lettere”, człowiekiem niewykształconym, ale to przecież żart. Zgromadził pokaźną bibliotekę obejmującą książki matematyczne, przyrodnicze, filozoficzne, religijne, poetyckie, astronomiczne, medyczne, architektoniczne, prowadzi studia z wielu dziedzin nauki i sztuki. Na zlecenie Lodovica Sforzy pisze książkę na temat wyższości malarstwa nad poezją. Pozowanie w gruncie rzeczy jest nudne i zaczyna męczyć modelkę. Może jest też trochę zaniepokojona, zdenerwowana, spięta? Już przeczuwa, a może i wie, że jej dawne życie się kończy (bynajmniej nie dlatego, że spodziewa się dziecka), a teraz czeka na to, co przyniesie nowe. Mijają godziny, dni, powstają coraz to nowe szkice.

Od czasu do czasu modelka bierze na ręce ulubione zwierzątko i delikatnie głaszcze jego białe futerko. Jedną z takich chwil zakłóca hałas za ścianą, kroki, czyjś głos, skrzypnięcie drzwi. Zwierzę spogląda w stronę wejścia, jakby chciało się wyrwać z objęć dziewczyny. Wpadający przez otwarte drzwi promień światła podkreśla bladość jej skóry. Ona już wie, zaczyna się uśmiechać i odwraca głowę w stronę tego, kto się tam pojawi. Na kogo czeka, a może kogo pożegna?

Rozdział V
Losy nieznane

Portret z białym zwierzęciem był prezentem Lodovica il Moro dla modelki. Dar musiał być dla niej bardzo cenny, skoro zatrzymała go aż do swojej śmierci w 1536 roku. W jej pałacu pod Cremoną widział go ponoć poeta i humanista Giulio Cesare Scaligero. Tu historia się urywa; co się z obrazem dalej działo, pomimo dociekań wielu historyków sztuki pozostaje tajemnicą. Aż do około 1800 roku, kiedy to w nieznanych okolicznościach kupuje go Adam Jerzy Czartoryski.

Kto go miał przez te 264 lata? Gdzie był schowany? Co przeszedł? Czy to prawda, że pozostał w rodzinie modelki w Cremonie? Carlo Amoretti, bibliotekarz Ambrozjany, pisze w książce z 1804 roku: „[portret] widziano w Mediolanie jeszcze w ubiegłym wieku u markizostwa Bonasana; jego piękną i starą kopię mamy w naszej galerii”. A więc jednak istniały obrazy na nim wzorowane! Jeden z nich przedstawiał świętą Cecylię z cytrą w ręku, a drugi ukazywał ją w starszym wieku. Amoretti pisał o tym późniejszym: „Ta sławna pani wymalowana jest tutaj jak na pierwszym portrecie, zrobionym dla niej przez tegoż samego Leonarda w czasach jej rozkwitającej młodości; zamiast jednak cytry zdaje się ona podtrzymywać fałdę sukni”. Tylko co się z nimi stało?

Inna teoria mówi, że obraz Leonarda mógł trafić do zbiorów cesarza Rudolfa II w Pradze; tak przypuszczał Pedretti. W inwentarzu z 1621 roku wymienione są dwa obrazy Leonarda, wśród nich jeden nazwany Kobietą z białym pieskiem. Czyżby ktoś, jak później Czartoryska, rozpoznał w gronostaju psa? Dziwaczna pomyłka…

Nie wiadomo, w jakich okolicznościach kupił Damę syn Izabeli Czartoryskiej. Może była to jedna z rzeczy, które wtedy, pod koniec osiemnastego wieku, wyprzedawali zubożali Włosi? Janusz Wałek:
– To dziwne, że nie istnieje żadna kopia tego obrazu, a przecież wzorowano się wielokrotnie na obrazach Rafaela i Leonarda. Gioconda doczekała się kopii, według oryginału powstała rycina. Na podstawie tego przypuszczam, że gdyby portret autorstwa Leonarda był w obiegu, to byłby naśladowany. Zwrot ciała modelki, jej ręka musiałyby budzić ciekawość innych artystów. Na ich wersjach obrazu niekoniecznie powinna trzymać zwierzątko; mogłyby to być kwiaty, jakieś naczynie. Z braku takich kopii można wnioskować, że obraz był w posiadaniu rodziny, ale nie był powszechnie dostępny. Modelka od 1515 roku, po powrocie Francuzów do Mediolanu, mieszka w zamku w San Giovanni in Croce pod Cremoną. Przyjeżdżają tam różni ludzie, którzy niewątpliwie znają portret, z pewnością mówi się o Leonardzie. Badaczka Janice Shell twierdzi, że przekopała się przez wszystkie archiwa Mediolanu i Mantui, na pewno szukała też w San Giovanni in Croce, idąc tropem bohaterki,która prowadziła tam ośrodek literacki. Po śmierci modelki obraz mógł przejść w ręce krewnych, trzymających rzeczy po niej spakowane w jakiejś dziurze,tak że nikt ich latami nie oglądał.

A może swój portret ukryła w jakiejś skrzyni sama właścicielka, bo coś złego zaczęło się z nim dziać? Leonardo był eksperymentatorem, stosował różne wynalazki, które z czasem mogły się okazać zawodne. Namalował portret w nowatorskiej wtedy technice olejnej, może dodał coś do spoiwa i tło obrazu uległo zniszczeniu? Na przykład pojawiły się dziwne plamy… To wydaje się prawdopodobne, ponieważ tło zostało później zamalowane na czarno.

Możliwe, że dlatego portretu nie dostali spadkobiercy ani nie został on sprzedany zaraz po śmierci modelki. Czyżby też z tego powodu nie próbowano naśladować sekretu Leonarda: niezwykłej na owe czasy pozy modelki, zastygłej w półobrocie jak na fotografii? A może dowody takiej inspiracji przepadły bądź czekają dopiero na odkrycie? Janusz Wałek:

– Jest pewna hipoteza, nie potwierdzona jednak dokumentami, że tam, w San Giovanni in Croce, odwiedził ją również młody wówczas niemiecki artysta Hans Holbein Młodszy, który później znalazł się w Londynie na dworze Henryka VIII i był jego nadwornym malarzem. Wykonał między innymi portret rodziny Tomasza More’a, kanclerza Anglii, niestety jednak obraz przepadł. Zachował się szkic do niego, na którym autor przedstawił między innymi młodszą córkę More’a Cecylię Heron w takiej samej pozie, jak Leonardo swoją modelkę, i z tak samo ułożonymi rękoma, choć Cecylia nic w nich nie trzyma. Przypuszczalnie była ona wówczas w ciąży, może więc w jej rękach miało się znaleźć dziecko? Zbieżność póz na obu portretach: zwrotu ciała w lewo, podczas gdy głowa zwrócona jest w prawo, jest uderzająca. Możemy się spodziewać, że ostatnim człowiekiem, który oglądał dzieło Leonarda u właścicielki, był właśnie Holbein.

Z najnowszych badań wynika, że ani rysunki, ani obrazy Leonarda z tego okresu pobytu artysty w Mediolanie nie wywarły większego wpływu na jego uczniów czy ówczesną generację malarzy lombardzkich. W przeciwieństwie do Leonarda jego zwolennicy z Lombardii musieli być produktywnymi malarzami, nie mieli więc czasu ani cierpliwości do studiowania natury, traktowania malarstwa jako wszechogarniającej nauki. To również może wyjaśniać brak kopii portretu Leonarda.


Fragmenty pochodzą z książki:

Bik Najdroższa Dama z gronostejm, Dama z łasiczką, książka

Katarzyna Bik

Najdroższa. Podwójne życie Damy z gronostajem »

Wydawnictwo Znak

Kraków 2019



Portal NiezlaSztuka.net prowadzony jest przez Fundację Promocji Sztuki „Niezła Sztuka”. Publikacje finansowane są głównie dzięki darowiznom Czytelników. Dlatego Twoja pomoc jest bardzo ważna. Jeśli chcesz wesprzeć nas w tworzeniu tego miejsca w polskim internecie na temat sztuki, będziemy Ci bardzo wdzięczni.

Wesprzyj »



Dodaj komentarz