„Rano wstaję koło ósmej, śniadanie, porządki i o dziewiątej zamykam się w ciemni do pierwszej, potem idę na obiad i ewentualne zakupy w drodze powrotnej, przeważnie koło trzeciej jestem już w domu, trochę odpocznę i znów zamykam się w ciemni do dziewiętnastej. W ciemni jest zupełna parnia, upał i duszno. (…) Potem wykańczam zdjęcia, daję na szkło, retuszuję itd. Koło dwunastej idę spać. (…) Wciąż mam poczucie, że muszę się spieszyć, bo jak mnie zabraknie, nikt tego nie zrobi i wszystko nic nie będzie warte”1.
Przytoczone na wstępie zdania pochodzą z listu Zofii Rydet do jej przyjaciółki Krystyny Łyczywek. Maluje się z nich niesamowita witalność, determinacja, niezachwiana wiara w doniosłość przygotowywanego projektu. List napisany został 12 stycznia 1982 roku. Choć opisywana intensywność trybu życia na to nie wskazuje, to Rydet, gdy go pisze, ma już 70 lat i od mniej więcej trzech pracuje nad swoim najważniejszym dziełem – Zapisem Socjologicznym. Dlaczego jednak zaczęła tak późno? Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, musimy porzucić na jakiś czas Zapis i przyjrzeć się pierwszej połowie życia fotografki, tej nieartystycznej części.
Pośpiech, poczucie zapóźnienia oraz obawa przed przemijającym czasem stale przewijają się przez korespondencję fotografki. Na każdym kroku podkreśla, że zostało jej już niewiele życia, ale musi fotografować. Gdy nie siedzi w ciemni, jeździ po całym kraju, głównie po wsiach, i wykonuje zdjęcia polskim rodzinom. Chce utrwalić stary świat, odchodzący w zapomnienie z powodu gwałtownej modernizacji wsi. Zapewne gdy rozpoczynała swoją przygodę z Zapisem, nie podejrzewała, że starczy jej sił, aby wykonać około 27 tysięcy fotografii.
Zofia Rydet urodziła się w 1911 roku w Stanisławowie na Kresach, dziś to Iwano-Frankiwsk na Ukrainie. Rodzina Rydetów była majętna, mieszkała w trzynastopokojowym domu ze służbą2. Jej ojciec Ferdynand, choć wywodził się z ubogiej wielodzietnej rodziny, został doktorem prawa. W czasie I wojny światowej zasilił szeregi Legionów Polskich, a następnie piął się w hierarchii elity intelektualnej odradzającego się państwa3. Już w młodości Zofia pasjonowała się sztuką, wolne chwile poświęcała na malowanie.
Chodziła także na piesze wędrówki po Huculszczyźnie z bratem Tadeuszem, miłośnikiem fotografii, który niczym Jan Bułhak uwieczniał krajobrazy, a także napotkanych Hucułów. Być może to właśnie on zaszczepił w artystce miłość do aparatu4.
Mimo talentu i zapału Rydet pod naciskiem rodziców, zamiast na Akademię, poszła do Wyższej Szkoły Gospodarczej we Lwowie. Kolejne lata nie wskazują na to, że w przyszłości zostanie jedną z najbardziej rozpoznawalnych fotografek w Polsce. W 1935 roku zaczyna pracować w biurze podróży Orbisu. W czasie wojny wraz z rodziną przenosi się z uwikłanego w konflikty zbrojne Stanisławowa do Rabki, a następnie w 1945 roku do Bytomia, gdzie prowadzi sklep z zabawkami Kameleon. Być może właśnie tam odkrywa na nowo radość z naciskania spustu migawki. Ponoć Zofia miała wykonywać zdjęcia ludziom, których widziała przez witrynę sklepową. Rzeczywiście w jej pierwszym cyklu Mały człowiek pojawiają się ujęcia dzieci oczarowanych przez zabawki z wystawy, jednak pochodzą one z wczesnych lat sześćdziesiątych5.
W Bytomiu Rydet kupuje aparat fotograficzny i od razu zdobywa wyróżnienia w konkursach oraz zapisuje się do gliwickiego oddziału Polskiego Towarzystwa Fotograficznego. W 1957 roku na łamach miesięcznika „Fotografia” krytyczka Urszula Czartoryska, która w przyszłości podsunie artystce pomysł na nazwę dla Zapisu, wymienia ją wśród najlepszych gliwickich fotografów. Przekręca tylko jej nazwisko, bo pisze o Zofii Rydel…6.
W latach 1959–1960 w Polsce prezentowana jest, szeroko komentowana na całym świecie, wystawa Edwarda Steichena – The Family of Man, która miała na celu ukazanie człowieka w różnych, wspólnych dla całej ludzkości aspektach egzystencji. Projekt wpłynął na rzesze polskich fotografów-reporterów i rozpowszechnił ideę fotografii humanistycznej. Wrażenie wywarł też na pewno na Zofii Rydet. Jej przyjaciel i fotograf Jerzy Lewczyński wspomina, że zachwyceni na wystawę do Warszawy jeździli dwukrotnie7. W podobnym właśnie do The Family of Man, choć niepozbawionym inwencji własnej, duchu utrzymany jest, wspominany już wcześniej, Mały człowiek – pierwszy znaczący cykl w karierze Rydet, na który składają się fotografie dzieci z Polski, Albanii, Jugosławii, Egiptu, Libanu czy Czechosłowacji. Za pomocą tego cyklu Zofia postulowała, by dzieci traktować jak dorosłych ludzi i nie odmawiać im pełnej gamy uczuć oraz emocji.
Dzieło zostało dopełnione albumem projektu Wojciecha Zamecznika opatrzonym cytatami Janusza Korczaka oraz pierwszą profesjonalną wystawą w Galerii Krzywe Koło w Warszawie.
Rydet przebywa długą drogę, zanim udaje jej się w końcu wyrazić artystycznie i zaistnieć w środowisku profesjonalnych fotografów. Debiutuje i puka do bram polskiego świata sztuki dopiero w wieku pięćdziesięciu lat. Czasu ma więc mniej niż pozostali, a na horyzoncie nieproporcjonalnie wielkie plany. Przecież trzeba jeszcze obfotografować każdą polską wieś.
Mimo swoich monumentalnych rozmiarów Zapis Socjologiczny jest przedsięwzięciem niedokończonym. Dziełem otwartym, chaotycznym, trudnym do jednoznacznej klasyfikacji. Sztandarowym typem fotografii dla cyklu jest ujęcie ukazujące wiejską rodzinę, siedzącą prosto i patrzącą w obiektyw, na tle najbardziej reprezentacyjnej ściany ich mieszkania. Czasem mieszkańców otaczają bogate dekoracje, święte obrazki, fotografie Jana Pawła II, monidła, makatki, drewniane i wypchane zwierzęta – dla wielu z nas kurioza niczym z gabinetu osobliwości. Innym razem, jak wspomina Rydet: „Stara chata jeszcze kurna, podłoga to glina, okienka malutkie, olbrzymi piec i na nim leży chora babka”8. Fotografie nie są wygładzone jak w przypadku Małego człowieka. Zofia Rydet podczas sesji nie stosowała statywu, używała szerokokątnego obiektywu, silnego flesza i jak największej głębi ostrości. Tym sposobem osiągała surowy, niedoskonały technicznie efekt, co szokuje, zatrzymuje wzrok widza na wnętrzu, przedmiotach i ludziach.
Jednak Zapis to nie tylko przedstawienia mieszkańców wsi we wnętrzach. Gdy przeglądamy zdigitalizowane fotografie na stronie fundacji imienia artystki, nagle wprawiają nas w zdumienie ujęcia nagrobków, wnętrz autobusów, zdjęcia świni biegającej po ulicach Rudy Śląskiej. Wydaje się, że w trakcie swych podróży Zofia bez zawahania fotografowała każde zjawisko, które ją zaciekawiło i było według niej warte tego, by zachować je dla potomnych. Wiele z tych przypadkowych zdjęć trudno jest jakoś sklasyfikować. Sama Rydet poza przedstawieniami ludzi we wnętrzach wydzielała pomniejsze cykle. Są to na przykład Kobiety na progach – cykl ukazujący dumne panie domu na tle izby, nad którą sprawują pieczę.
Inne cykle to: Mit fotografii, gdzie mieszkańcy portretowani są z własnymi zdjęciami; Obecność, na którą składają się wizerunki Jana Pawła II – cykl ten doczekał się własnego albumu autorstwa Rydet i Józefy Hennelowej; czy w końcu Zawody, czyli fotografie ludzi we własnych pracowniach, od rzemieślników garncarzy po artystów sztuk wizualnych.
Wśród zdjęć Zapisu odnajdziemy również portrety znanych artystów, ponieważ Rydet nie ograniczała się jedynie do polskiej wsi, choć przede wszystkim o jej unieśmiertelnienie chodziło. Upamiętniała również swoich przyjaciół, na przykład wspominanych wcześniej Jerzego Lewczyńskiego i Krystynę Łyczywek czy Natalię LL i Władysława Hasiora. Fotografowała też rodziny z miast, w tej samej formule co mieszkańców wsi. Te sesje jednak nie sprawiały fotografce aż tak wielkiej przyjemności. Rydet w rozmowie z Łyczywek wspomina:
„W mieście wchodzę tylko do tych domów, których mieszkańcy mnie zapraszają. Jest to o wiele bardziej skomplikowane, bo i ja, i oni się do tego specjalnie przygotowujemy. (…) Fotografowanie w takim domu jest o wiele bardziej pracochłonne, zabiera więcej czasu, muszę dostosować się do trybu życia mieszkańców, a przede wszystkim muszę zdjęcia potem dostarczyć, czego z reguły nie robię na wsiach. To opóźnia cykl mojej pracy”9.
Rzeczywiście atmosfera na niektórych fotografiach z domów wiejskich wydaje się bardziej napięta. Mieszkańcy bywają zaskoczeni, oderwani od codziennych sprawunków, raz na jakiś czas napotykamy na gesty wyrażające opór czy zawstydzenie.
Pytanie o charakter spotkania pomiędzy fotografką a modelami nasuwa się samo. Jak ona tam weszła? Jak przebiegała sesja? Beata Bohdziewicz, towarzyszka podróży Rydet, opowiada, że fotografka nie powiadamiała mieszkańców o swojej wizycie, pojawiała się nagle w środku dnia i robiła zdjęcia. Oczywiście nie wyglądała groźnie, była przecież garbatą staruszką z aparatem w dłoniach10. Dynamikę spotkania demonstruje najlepiej relacja z typowej wizyty:
„– Dzień dobry, dzień dobry! A my tu idziemy do pani robić zdjęcia. –Jakie zdjęcia? – Próbowały się dowiedzieć atakowane osoby. – Takie zdjęcia, co to się za nie nic nie płaci i Ojciec Święty będzie je oglądał… Taka rejestracja starych chat. Można wejść do pani? – I już wchodzimy do środka, a pani Zofia wykrzykuje – O! Jak tu u pani ładnie, bardzo ładnie! – I nie przyjmującym żadnego sprzeciwu tonem: – Tutaj, tutaj niech pani usiądzie… – Ale pani, ja taka nie ubrana, stara, brzydka, na co to? – Rozlegały się nieśmiałe protesty. – Ależ skądże, doskonale jest pani ubrana, tak pani wygląda świetnie!”11.
Zaskoczenie, komplementy, Ojciec Święty – tak wkradała się w łaski swoich przyszłych modeli fotografka. Czas na wyjaśnienia następował dopiero po sesji. Wtedy Rydet potrafiła przysiąść na dłuższą chwilę, opowiedzieć o Zapisie, pokazać wywołane fotografie, sama słuchała historii mieszkańców wsi.
W ten sposób Zofia Rydet popychana do przodu przez myśl, że czas jej się kończy, i poczucie misji, przejechała kawał Polski i wtargnęła do domów tysięcy ludzi. Kompletowanie Zapisu zaczynała od Podhala, podróżowała po Śląsku, zawitała na Pomorze, czy w końcu nawet przekroczyła granice kraju, do Zapisu dołączyła na przykład Czechosłowację, Niemcy, Francję. Większość fotografii skrupulatnie opisała – datą, nazwą miejscowości, imieniem i nazwiskiem, czasem także osobistym komentarzem. Poszukiwała przemijającego dawnego świata i zapisywała go dla nas.
Czy jednak w tej pasji dokumentowania nie posuwała się zbyt daleko? Czy nie naruszała prywatności? Czy swoją gwałtownością nie wybijała z codziennego rytmu mieszkańców wsi? Czy dość klarownie objaśniała swoje intencje? Bo co to tak dokładnie znaczy, że zdjęcia są dla papieża? W końcu: czy rzeczywiście każda osoba chciała zostać utrwalona?
Te i wiele innych pytań możemy sobie zadać, gdy nasz ciekawski wzrok skacze od fotografii do fotografii i penetruje kolejne wnętrza. Wydaje się, że Zapis Socjologiczny poddawany będzie refleksji jeszcze przez wiele lat. Jego ogromu zwyczajnie nie można zbyć milczeniem.
Bibliografia:
1. Bohdziewicz A. B., Zostały zdjęcia, „Konteksty. Polska Sztuka Ludowa” nr 51, 1997, s. 3–4.
2. Ferenc T., Jóźwiak K., Różycki A., Zapisy Pamięci. Historie Zofii Rydet, Łódź 2020,
http://zofiarydet.com/zapis/pl/pages/sociological-record/discussions/rozmowy-o-fotografii (dostęp 20. 08. 20) – materiały źródłowe dotyczące Zapisu Socjologicznego.
3. Leśniak K., Opór innego. O zapisie socjologicznym Zofii Rydet raz jeszcze, w: Regiony wyobraźni: peryferyjność w kulturze XIX i XX wieku, red. M. Lachowski, Warszawa 2017.
4. Nowicki W., Zofia Rydet: Zapis socjologiczny 1978–1990, Gliwice 2016.
5. Object Lessons: Zofia Rydet’s Sociological Record, red. K. Pijarski, Warszawa 2017.
Dziękujemy Fundacji im. Zofii Rydet za udostępnienie zdjęć do publikacji.
- Fragment listu Zofii Rydet do Krystyny Łyczywek, Gliwice, 12 stycznia 1982 roku, http://zofiarydet.com/zapis/pl/pages/sociological-record/letters/krystyna-lyczywek-12-01-1982 (dostęp 20.08.20). ↩
- K. Jóźwiak, Poszukiwania utraconej pamięci, w: T. Ferenc, K. Jóźwiak, A. Różycki, Zapisy Pamięci. Historie Zofii Rydet, Łódź 2020, s. 27–28. ↩
- Ibidem, s. 49. ↩
- Ibidem, s. 57–60. ↩
- A. Mazur, Perhaps the Greatest Polish Woman Photographer: Problematics of Research into the Life and Art of Zofia Rydet, w: Object Lessons: Zofia Rydet’s Sociological Record, red. K. Pijarski, Warszawa 2017, s. 76. ↩
- K. Jóźwiak, op. cit., s. 88. ↩
- K. Leśniak, Opór innego. O zapisie socjologicznym Zofii Rydet raz jeszcze, w: Regiony wyobraźni: peryferyjność w kulturze XIX i XX wieku, red. M. Lachowski, Warszawa 2017, s. 201. ↩
- Fragment listu Zofii Rydet do Krystyny Łyczywek, Krosno, 8 sierpnia 1987 roku. http://zofiarydet.com/zapis/pl/pages/sociological-record/letters/krystyna-lyczywek-08-08-1987 (dostęp 20.08.20). ↩
- K. Łyczywek, Rozmowy o fotografii 1970–1990, http://zofiarydet.com/Zapis/pl/pages/sociological-record/discussions/rozmowy-o-fotografii (dostęp 20.08.20). ↩
- A. B. Bohdziewicz, Wandering with Zofia Rydet, w: Object Lessons: Zofia Rydet’s Sociological Record, red. K. Pijarski, Warsaw 2017, s. 60. ↩
- A.B. Bohdziewicz, Zostały zdjęcia, „Konteksty. Polska Sztuka Ludowa”, 51, 1997, 3–4, s. 189. ↩
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Obrazy z obrazami (i przemyślnym kolekcjonerem). Malowane gabinety Leopolda Wilhelma Habsburga - 23 września 2024
- Ogród porośnięty historiami. O Arkadii Heleny Radziwiłłowej - 3 października 2021
- Helmut Newton. Mizogin czy feminista? - 30 października 2020
- „A my tu idziemy do pani robić zdjęcia…” – Zofia Rydet i jej Zapis Socjologiczny - 16 października 2020
Lubię jej zdjęcia. Jedna z prekursorek dzisiejszej fotografii Dokumentalnej. 🙂