O czym chcesz poczytać?
  • Słowa kluczowe

  • Tematyka

  • Rodzaj

  • Artysta

Tylko radość pozostaje. O malarstwie Kiejstuta Bereźnickiego



Przekaż nam 1.5%. Wesprzyj naszą edukacyjną misję »

Powtarzamy ruchy, spojrzenia, błędy i przyjemności. Nie bardzo wiadomo, co sądzić o takiej rutynie, ani ona dobra, ani zła. Była na długo przed nami, nie przerwie jej koniec naszej egzystencji. Można się przyzwyczaić, jak do oddychania. Pamięć z czasem coraz bardziej zostaje w tyle, nie nadąża za tym poza nami odbywającym się nieustannym powtarzaniem. Gubi rytm świata, zaczyna powtarzać we własnym.

Kiejstut Bereźnicki, Moje marzenie, fragment 2000

Kiejstut Bereźnicki, Moje marzenie, fragment | 2000

A co zrobić, gdy powtarza poeta czy malarz? Ktoś, kogo wiercąca się w ciągłym poszukiwaniu nowych atrakcji współczesność widzi w roli ich producenta. Natychmiast skorzystać z okazji i pójść zobaczyć, jak to robi. W ten sposób można, choćby na chwilę uwolnić się z karuzeli „ciągle nowego”, która dzień w dzień odwirowuje z nas to, co chcemy zatrzymać.
„Jestem zatem w Holandii – królestwie rzeczy, wielkim księstwie przedmiotów. Po holendersku schoon znaczy piękny i czysty zarazem, jakby schludność podniesiona została do rangi cnoty” – napisał Herbert w Martwej naturze z wędzidłem.

Bereźnicki Kiejstut, Postać z żółtym ze szkłami, 1989, fot. agraart.pl

Kiejstut Bereźnicki, Postać z żółtym ze szkłami, 1989, fot. agraart.pl

Twórczość Bereźnickiego po 2008 roku, pokazuje, że w ostatnich latach coraz bardziej kusi malarza ta strona świata. Coraz częściej zapuszcza się w nieoczywistości zaskakujące w roli podszewki mieszczańskiego wnętrza. Gdzie, inaczej niż w martwej naturze „nic nie stoi w miejscu, nic nie umiera”1.

Na obrazach Bereźnickiego procesje, korowody i karnawały mają miejsce na tle tej samej ramy architektonicznej, co martwe natury. To płasko malowane wnęki, okna, zawsze z bocznym światłem, które uspokaja, bo pozwala uchwycić orientację w przestrzeni, wbrew niejasności tematu i sytuacji. Nie do przecenienia i dla tych obrazów i dla całej struktury ludzkiego poznania jest ta dyskretna, ledwie z tła wystająca solidna rama, często oparta na kwadracie, niemal zawsze na ortogonalnym, prostopadłym układzie krzyżujących się linii.

Bereźnicki Kiejstut, Scena mitologiczna I , fot. Płocka Galeria Sztuki

Kiejstut Bereźnicki, Scena mitologiczna I , fot. Płocka Galeria Sztuki

Jakie problemy nurtują Kiejstuta Bereźnickiego? Wciąż te same. Wyraźnie to widać na obrazie Salome (2014). Matowo ciemny krzyż uspokaja bezładne spojrzenia tak, że po chwili widzimy coraz wyraźniej, że ciemne paciorki oczu i jasne pereł są tym samym. Oczy, perły guziki paralela pomiędzy nimi buduje wiele portretów (Postać 2009-2015; Postać z paletą 2009-2015; Mała 2009-2015).

Bereźnicki Kiejstut, Postać z paletą 2009-2015, fot.rp.pl

Kiejstut Bereźnicki, Postać z paletą, 2009-2015, fot. rp.pl

Widzimy, że bez sensu jest odróżnianie jednych od drugich. Białe, czarne – co za różnica? Paciorki pereł, perły oczu. Oczy zamknięte i ślepe jak perły. Ze swobody wobec przymusu odróżniania, z przyzwolenia na objęcie jednym słowem dwóch rzeczy bierze swój początek metafora, poezja, a może i ludzka zdolność do czułości. Do nakrywania, ujmowania przedmiotu tak, jak ujmuje się dłoń, z uwagą, świadomie i zgodnie z regułami. Dokładnie tak jak na obrazie Dwie postacie w pracowni (2009-2015), gdzie dłoń mężczyzny spotyka dłoń kobiety w ten sam ceremonialny sposób w jaki robiła to dłoń Giovani Arnolfiniego na obrazie z XV wieku, a jeszcze wcześniej dłonie Rzymian na małżeńskich nagrobkach. Inną kwestią jest specyficzny sposób malowania kciuków przez Bereźnickiego. Widać to bardzo wyraźnie na rysunkach (Trzy postacie, 2013, rys. ołówkiem, 50×65).

Bereźnicki Kiejstut, Dwie postacie w pracowni, fot. Płocka Galeria Sztuki

Kiejstut Bereźnicki, Dwie postacie w pracowni, fot. Płocka Galeria Sztuki

Za matowym tłem, za najgłębszą wnęką jest jeszcze raczej nadzieja, niż wyraźne przekonanie, że czułość i niezwracająca uwagi na otoczenie pamięć potrafią unieważnić, objąć razem to co żywe i martwe.

Od dziesięcioleci Kiejstut Bereźnicki w jednym zdaniu określany jest jako gdański malarz martwych natur. Warto kiedy się to słyszy pamiętać o tym, co napisał Marcel Mauss: „Nie ulega wątpliwości, że początkowo same rzeczy miały osobowość i moc. Rzeczy nie są bezwładnymi bytami, o których mówi prawo Justyniana i nasze prawo. Przede wszystkim są one częścią rodziny: rzymska familia obejmuje res a nie tylko osoby”2.

Bereźnicki Kiejstut, Chłopcy w dużym wnętrzu, 2006-2008, fot. agraart.pl

Kiejstut Bereźnicki, Chłopcy w dużym wnętrzu, 2006-2008, fot. agraart.pl

W rozległą archetypową archaiczność, gdzie zamiast ciasnego distincto widać będzie tylko jedną błękitną linię widnokręgu trzeba się przecisnąć samodzielnie. Nie ma znaczenia, czy przez platońską jaskinię, między futrami w starej szafie, czy naturalnie krętą drogą ku światłu z wnętrza matrixu. W oknach, prześwitach, lukach pamięci przyglądać się tej naszej drodze na zewnątrz będą sylwetki zaglądających do środka świadków.

Bereźnicki Kiejstut, Martwa natura ze szklanymi naczyniami, fot. agraart.pl

Kiejstut Bereźnicki, Martwa natura ze szklanymi naczyniami, fot. agraart.pl

Martwe natury Bereźnickiego – te do jakich przyzwyczajał nas od lat sześćdziesiątych XX wieku – są schoon. Przedmioty znają swoje miejsce, nie wpadają na siebie, oddzielone wyraźnym konturem, nie chowają się w niejasnościach. Schludność jest cnotą, w każdym mieście nad brzegiem morza, gdzie starannie trzeba ułożyć stosy widzianych po raz pierwszy, przybyłych z daleka kształtów i dziwnych barw. Służy temu raczej chłodne światło, w którym wszystko da się zobaczyć zgodnie z zalecenie Kartezjusza: clare et distincte. Po kupiecku sumienne: trzy rondle, siedem noży z czarną rączką, szkieł dużych rząd cały, sznur pereł na szyi. Staranność splatania wątków w twórczości Kiejstuta Bereźnickiego nie ogranicza się do pieczołowitego rozłożenia cebul czy porów w martwej naturze.

Bereźnicki Kiejstut, Martwa natura kupiecka z muchą, 2004-2005 fot. agraart.pl

Kiejstut Bereźnicki, Martwa natura kupiecka z muchą, 2004-2005 fot. agraart.pl

Każdy kolejny cykl jaki pojawia się w jego malarstwie układa się równolegle do wcześniejszych. Gdyby Bereźnicki nie był malarzem a kompozytorem, to poznawałoby się jego utwory po rozbudowanej polifonii. Ten sam spokojny temat pojawiałby się w kolejnych cyklach-głosach. By w końcu wypełnić całe wnętrze potężnym brzmieniem.

Bereźnicki Kiejstut, Apoteoza muzyki..., 1998, fot. agraart.pl

Kiejstut Bereźnicki, Apoteoza muzyki…, 1998, fot. agraart.pl

Kiejstut Bereźnicki należy do malarzy potrafiących przez dekady konsekwentnie trzymać się zamysłu kompozycyjnego. Nie chodzi o kompozycje poszczególnych obrazów, chodzi o kompozycję całości, wszystkich kolejno wplatanych cykli tematycznych. Taki rodzaj biegłości wobec tego co się codziennie, z rzemieślniczą starannością robi najlepiej nazwać hanzeatyckim słowem: kunszt.

Kiejstut Bereźnicki, <em>Postać dziecka</em>, 2011, fot. agraart.pl

Kiejstut Bereźnicki, Postać dziecka, 2011, fot. agraart.pl

Malarstwo jest jedną z naprawdę niewielu umiejętności, jakie kultura europejska opanowała (nie rabując, a po prostu długo ćwicząc) w stopniu dającym nadzieję, że da się przy ich pomocy wypowiedzieć i pokazać to co istotne.

Niektórzy malarze potrafią tak długo nakładać prześwitujące laserunki, aż w kolejnej warstwie farba przechodzi w duchowość. Jest to przejście, w którym nie ma już miejsca na opisujące słowo. Odbywa się to poza językiem i konceptualnym, pojęciowym myśleniem. Tylko dlatego obrazy są ważne, cenne, godne uwagi. Najbardziej zdumiewające jest to, że już wewnątrz urojonej grubości ostatniej, przezroczystej warstwy, poza słowami wcale nie traci się precyzji i orientacji. Historia duchowości dostarcza wielu map i opisów wypraw w te rejony.

Bereźnicki Kiejstut, Przystań, fot. Płocka Galeria Sztuki

Kiejstut Bereźnicki, Przystań, fot. Płocka Galeria Sztuki

Dla obrazów Bereźnickiego najtrafniejsze będą chyba te rozpoznane przez Mistrza Eckharta. „Najważniejszą cnotą jest w jego przekonaniu Abgeschiedenheit, co zwykle tłumaczy się jako oderwanie, lecz co należy raczej rozumieć jako »odrębność«. Jest to zasadnicze pojęcie filozoficzne oznaczające: jak filozof abstrahuje od szczegółów, tak w życiu należy się oderwać od”3.

Jak można pisać o martwych naturach Bereźnickiego jako o abstrakcji? Ależ to są rafinowane przez dziesiątki powtórzeń i parafraz obrazy w drodze do tego co odrębne. I co dzięki temu raz zauważone nie zmieni się. Są chwile, kiedy oddalibyśmy wszystko, by taką stałość przenieść do świata ludzkich uczuć.

Bereźnicki Kiejstut, Chłpocy grający w karty, fot. Płocka Galeria Sztuki

Kiejstut Bereźnicki, Chłopcy grający w karty, fot. Płocka Galeria Sztuki

Ma i nie ma racji mój szanowny kolega Bogusław Deptuła pisząc przy okazji sopockiej odsłony tej wystawy: „Choć przypomina, to nie jest świat ludzi. Bereźnicki z wybranych elementów stworzył własny równoległy świat (…)” 4.

To nie jest wobec naszej codzienności świat leżący „obok”, ale „wcześniej”. Rozbielona, uspokojona, trzymająca rzeczy i wspomnienia w ryzach mocnego konturu maniera daje pewność, że patrzymy na niezmienny schemat świata. A ostatnio także zaświatów.

Schematy pomagają zrozumieć. Ich widok uspokaja. Ikona to obraz, który jest schematem rzeczywistości religijnej. Bereźnicki nie jest malarzem religijnym, ale zdarza mu się malować ikony. W biblijnym języku słowo schema pojawia się tam, gdzie mowa jest o kształcie, postaci, postaci tego świata 5. Po tylu latach mógłby pewnie napisać świecką hermeneję o tym, jak najlepiej kreślić wzór martwej natury, ludzkiego wnętrza, codzienności upływającej między żywymi i martwymi członkami familiae.

Bereźnicki Kiejstut, Ecce Homo, fot. Płocka Galeria Sztuki

Kiejstut Bereźnicki, Ecce Homo, fot. Płocka Galeria Sztuki

Najciekawsze są te momenty, kiedy chęć zanotowania odmienności, czegoś co tylko raz się wydarza bierze górę nad mądrością szukającą schematu, układającą kanoniczne zdania hermenei. Kiedy malarz nie ma ochoty godzić się z tym, że „przemija postać tego świata”.

Jest na tej wystawie co najmniej kilkanaście takich fragmentów obrazów najwyraźniej z takiego odruchu powstałych. Nie dowiemy się nigdy czy Julka (Julka w bieli, 2008-2015) kiedy pierwszy raz usiadła na krześle sięgała nogami do podłogi.

Bereźnicki Kiejstut, Julka w bieli, fot. Płocka Galeria Sztuki

Kiejstut Bereźnicki, Julka w bieli, fot. Płocka Galeria Sztuki

Widać tylko jakiś dziecięco nieporadny, odrobinę zbyt szeroko rozłożony gest, układ kolan. Takie jednokrotności zazwyczaj potem pojawiają się jak powidok pamięci w innych obrazach (Postacie w bieli poziome, 2009-2015).

Ruch, to nie jest element w nadmiarze widoczny w malarstwie Bereźnickiego, który na początku swojej kariery przyjął za aksjomat nieruchomości obrazu właśnie. Mimo to są miejsca niespodziewanie poruszone. Woda sama z siebie potrafi chlupnąć, chlupnąć znienacka i to chyba zdarzyło się na obrazie Chłopiec z obręczą, 2009-2015. Czy zdarzyło się też w pracowni zaskakując mistrza, tego się nie dowiemy, ale to jedno pociągnięcie jest wobec statycznej maniery wyjątkowe. Wzmocnione jeszcze u góry równie nagłym, spłoszonym trzepotem ptasich skrzydeł.

Czasem uroda czysto formalnego wynikającego z kompozycji i siły koloru rozwiązania jest tak duża, że spycha na dalszy plan treść. Na Dziewczynkę w czerwieni, 2009-2015 warto patrzeć powoli od góry zasłaniając resztę obrazu, choćby trzymanym w ręku katalogiem. Kiedy zatrzymamy kadr powyżej czoła, tak by wypełniał go tylko barokowo rozłożysty owal czerwonego ronda wyobraźnia każe nam spodziewać się rzymskiego portretu kardynała z pastorałem, a nie małej dziewczynki.

Bereźnicki Kiejstut, Dziewczynka w czerwieni, fot. Płocka Galeria Sztuki

Kiejstut Bereźnicki, Dziewczynka w czerwieni, fot. Płocka Galeria Sztuki

Dużo jest obrazów o kilka stopni chłodniejszych, takich na których sposób malowania, ale i temat niedaleki jest od martwego chłodu. Still–life, martwa natura, martwe życie. Przeczucie, że przedmioty mają tą temperaturę, w której nasza krzątająca się ruchliwość stapia się z ich wiecznym, nieporuszonym spokojem znalazło swój wyraz i po drugiej stronie oceanu. Frank O’Hara w wierszu Wnętrze (z Jane) pisał:

„Usłużność przedmiotów żeby
być tym co się boimy zrobić
może nas tylko wzruszyć Czy
ta gorliwość ma być w nas
motywem który odrzucamy? Te
rzeczywiście głupie rzeczy, to znaczy
puszka z kawą, kolczyk za
35 ¢, garść włosów, co one
z nami robią? Wchodzimy
do pokoju, okna są
puste, słońce jest słabe
i chwieje się na lodzie. I szloch
się zbliża, bo to po prostu
najzimniejsza z rzeczy jakie znamy”

[Ann Arbor, luty 1951] 6

Wspomniane już obrazy Opłakiwania należą do tych scen zbiorowej wyobraźni w jakich dochodzi do przecięcia się zupełnie odmiennych porządków. Dogmat o widzialnym ciele boga spotyka się prawem termodynamiki, jakie wszystkim ciałom nakazuje wcześniej czy później nieruchomieć w temperaturze otoczenia. Trudno rozstrzygnąć, która z tych dwóch perspektyw jest bliższa malarzowi. Zachowuje powściągliwy dystans wobec tragicznego afektu.

Z drugiej strony, nie sposób patrząc na te obrazy utrzymywać, że jest to malarz martwych natur, wnętrz i bibelotów. Choć samo w sobie wyobrażenie corpus Christi jako martwej natury wiele mówi o ostatnich dwustu latach kultury europejskiej. To są obrazy utrwalające nieuniknione w sposób, który nie odbiera dramatowi istnienia powabu estetycznego. Czasami na najdalszym z możliwych planów, a mimo to wpadającemu jako pierwszy w oko. Tak jest na obrazie Złożenie – podtrzymanie (2009-2015), gdzie kanoniczna w ikonografii i kolorze scena figuralna schodzi na drugi plan, a co najmniej zrównuje się z ciepłym i doskonale obojętnym na dramat we wnętrzu zarysem wzgórza.

Na drugim końcu skali temperatury są nowe i mogące jeszcze dostarczyć wielu niespodzianek obrazy z cyklu mitologicznego. Zaskakująco ożywione, pełne postaci zajętych sobą nawzajem. Epifanie życia skłonnego do figla i psoty, niewstydzącego się własnego różu. Życia trąbiącego głośno na wszystkie strony o swoim zjawieniu się. Ze skrupulatnie powtórzoną antyczną manierą różnicującą płeć przez karnację. Do tych ostatnich mitologicznych motywów Bereźnickiego lubię odnosić jego słowa z 2008 roku: „W starszym wieku to już tylko radość zostaje” 7. Schemat już jest, teraz po wnikliwym jego przestudiowaniu pozostaje wcielić go w życie.

Kiejstut Bereźnicki malarstwo

Kiejstut Bereźnicki, Scena z rysownikiem – pionowa, fot. Płocka Galeria Sztuki

Zwyczajowo wymienia się przy okazji analizy tego malarstwa nazwiska innych, bez przywołania których niepodobna opowiedzieć historii malarstwa w Polsce. Z jednej strony Jerzy Nowosielski, jako najbardziej wyraźny spośród eksperymentujących w latach sześćdziesiątych z płaską plamą i przerysowanym konturem. Z drugiej, starszy o pokolenie Jerzy Mierzejewski, który coraz bardziej rozbielał, upraszczał, zatapiał wszytko w wypełniającym obrazy miękkim płynącym nie wiadomo skąd mlecznym świetle.

Bereźnicki Kiejstut, Moje marzenie, 2000, fot. agraart.pl

Kiejstut Bereźnicki, Moje marzenie, 2000, fot. agraart.pl

Spokój wypełniający obrazy Bereźnickiego daje podobną, ostentacyjnie zaświatową nadzieję, jaką dawały obrazy Mierzejewskiego. Nadzieję, że stopniowo, z czasem będziemy mieli coraz więcej światła i spokoju przed sobą. Że wszyscy, malujący sumiennie i uważnie patrzący, jesteśmy na dobrej drodze.

* * *

4 października zakończyła się wystawa malarstwa Kiejstuta Bereźnickiego w Płockiej Galerii Sztuki. Ze wszystkich Galerii, w których obrazy Kiejstuta Bereźnickiego były prezentowane (PGS Sopot, Grudziądz i Płock), w Płockiej Galerii Sztuki, dzięki wyjątkowej konstrukcji budynku i starannej ekspozycji (oświetlenie górnym światłem) wyglądały pozaświatowo. Tak jakby czas nie był w stanie ich dotknąć.
/Krzysztof Cichoń


Specjalne podziękowania dla Płockiej Galerii Sztuki za udostępnienie nam materiału ilustracyjnego do tego artykułu.


  1. Wypowiedź w rozmowie z Teresą Madej, Czarodziej pędzla, czyli Bereźnicki w Zamościu, przy okazji wystawy w BWA Galerii Zamojskiej w 2008.
  2. M. Mauss, Socjologia i antropologia, Warszawa 1973, s. 281.
  3. Duchowość chrześcijańska. Późne średniowiecze i reformacja, pod red. J. Raitta, przeł. P. Blumczyńskiego, Kraków 2011, s. 28.
  4. B. Deptuła, Malarz światów równoległych, w:Kiejstut Bereźnicki. Malarstwo i rysunek. Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie, katalog wystawy, s. 5.
  5. 1 Kor 7,31: „τὸ σχῆμα τοῦ κόσμου”.
  6. F. O’Hara, Twoja pojedynczość, wybrał, przełożył P. Sommer, Warszawa 1987, s. 15.
  7. Wypowiedź w rozmowie z Teresą Madej, Czarodziej pędzla, czyli Bereźnicki w Zamościu, przy okazji wystawy w BWA Galerii Zamojskiej w 2008. Za: www.zamosconline.pl/text.php?id=2679&rodz=kul.

Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka

» Krzysztof Cichoń

Krytyk i historyk sztuki związany z Katedrą Historii Sztuki Uniwersytetu Łódzkiego i Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Studiował historię sztuki i filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Obronił doktorat w Lwowskiej Akademii Sztuk. Żyje z opowiadania o tym, co widzi. Krótkowidz. Specjalizuje się w niepisaniu i tekstach nieskończonych.


Portal NiezlaSztuka.net prowadzony jest przez Fundację Promocji Sztuki „Niezła Sztuka”. Publikacje finansowane są głównie dzięki darowiznom Czytelników. Dlatego Twoja pomoc jest bardzo ważna. Jeśli chcesz wesprzeć nas w tworzeniu tego miejsca w polskim internecie na temat sztuki, będziemy Ci bardzo wdzięczni.

Wesprzyj »



2 thoughts on “Tylko radość pozostaje. O malarstwie Kiejstuta Bereźnickiego

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *