Sylwia Zientek – autorka powieści obyczajowych i historycznych m.in. Hotel Varsovie. Klątwa Lutnisty, Kolonia Marusia czy Miraże. Entuzjastka malarstwa, muzyki i biografii artystów.
Lubię, kiedy sztuka… kieruje moim życiem…
Moja trwająca nieprzerwanie przygoda i wielka pasja związana z malarstwem rozpoczęła się, kiedy byłam uczennicą siódmej klasy szkoły podstawowej. Były to ponure lata 80-te, okres tandety i bardzo trudnego dla mnie momentu dzieciństwa. Czytelnicy mojej książki Kolonia Marusia wiedzą o co mi chodzi… Byłam dziewczynką zmagającą się z wieloma problemami, a życie w otoczeniu potwornej brzydoty mozolnie budowanego warszawskiego blokowiska, bazarowe ciuchy i kiczowata estetyka tamtych lat sprawiały, że moje wyobcowanie z każdym rokiem było coraz większe. Nie wiem, kim byłabym dzisiaj, jak poradziłabym sobie z poczuciem wyalienowania, gdyby nie pewna lekcja plastyki, poprowadzona na początku roku przez panią Barcikowską…
Ta ekstrawagancko zachowująca się nauczycielka z wielką pasją opowiedziała nam o impresjonistach, m. in. o obrazie Impresja, wschód słońca Moneta, który dokonał rewolucji w malarstwie.
Do dzisiaj pamiętam jej słowa i ten dreszcz, który przeszył mnie, gdy patrzyłam na reprodukcję obrazu w albumie, jaki pokazywała pani Barcikowska. W trakcie tej samej lekcji ta cudowna plastyczka opowiedziała o tropikalnym raju Paula Gauguina, pokazała kilka obrazów, a ja poczułam, że ogarnia mnie jakaś gigantyczna siła, pragnienie poznania i chłonięcia tych stworzonych przez artystów wizji świata. Nagle okazało się, że otaczający świat można przetworzyć i z odstręczającej monotonii blokowiska wyczarować piękno.
Z całą świadomością mogę powiedzieć, że sztuka mnie uratowała. Wielkie przebudzenie artystycznych mocy sprawiło, iż nie tylko w ekspresowym tempie przyswoiłam sobie historię sztuki końca XIX i początku XX wieku, ale sama zapragnęłam malować. Błagałam rodziców o sztalugi i kupili mi proste plenerówki. Na nich umieszczałam kawałki twardej dykty, na której malowałam temperami. To zapamiętanie i cudowny moment, kiedy w trakcie malowania przestawałam niejako trzymać się kurczowo mojego „ja”, był jednym z najwspanialszych wspomnień młodości.
Pragnęłam zostać malarką i zdawać na Akademię Sztuk Pięknych. W tym celu chodziłam na lekcje rysunku i malarstwa, chociaż rodzice uważali tę pasję za rodzaj młodzieńczego buntu. Moje obrazki nie zwiastowały zapewne wielkiego talentu, jednak skutecznie podcinano mi w domu skrzydła. Marzenie o zdawaniu na ASP napotkało drastyczny opór ze strony rodziców, którzy kategorycznie zakazali mi myśleć o „karierze” artysty. Byłam tak mało pewna siebie, że ugięłam się i zrezygnowałam z marzeń. Przestałam malować i skupiłam się na próbach tworzenia prozy. Jednak miłość do malarstwa pozostała i do dzisiaj obcowanie ze sztuką sprawia, że postrzegam życie jako wyjątkową przygodę.
Lubię, kiedy sztuka… wywołuje zachwyt…
Oczywiście łaknę tych chwil, kiedy obcowanie z danym dziełem wywołuje dreszcz. Ostatnio doświadczyłam tego typu uniesienia oglądając retrospektywę Davida Hockney’a w paryskim Centre Pompidou.
Jestem typem, który nie raz doświadczył „syndromu Stendhala”. Kiedy dwa lata temu w trakcie pobytu w Holandii obejrzałam po raz któryś wybrane dzieła w Rijksmuseum, odwiedziłam amsterdamski dom Rembrandta, a nazajutrz „doprawiłam” wizytą w jednym z najcudowniejszych muzeów, jakie znam – Mauritshuis w Hadze, wszystkie te płótna Rembrandta, Vermeera i innych mistrzów wywołały we mnie objawy psychosomatyczne. Serce biło mi jak szalone, kręciło mi się w głowie, nie mogłam się uspokoić…
Lubię, kiedy sztuka… wkracza w moją codzienność…
Nawet nie tylko wkracza, a wręcz nią steruje! Wielką przyjemnością jest odwiedzanie rodzimych muzeów, oglądanie bieżących wystaw. Często ustalam też destynacje podróży całej mojej pięcioosobowej rodziny właśnie pod kątem lokalizacji muzeum czy wystaw malarstwa, które pragnę obejrzeć. Dzieci są już przyzwyczajone do tego, że w ramach każdego wyjazdu obowiązkowym punktem jest obejrzenie jakiegoś domu malarza czy konkretnej wystawy. Niekiedy takie przystanki, w atrakcyjnych pod kątem malarstwa miejsc, wybieram podświadomie. Tak było w zeszłym roku, kiedy wracając samochodem z Włoch droga poprowadziła nas przez Drezno, a tam – jak wiadomo – znajduje się jedna ze wspanialszych galerii wielkiego malarstwa…
Lubię, kiedy sztuka… stanowi materię mojej prozy…
Każda z moich książek zawiera liczne odniesienia do muzyki, fotografii i malarstwa. Bezpośrednią inspiracją dla powieści Próżna był wiszący w Luwrze obraz Rembrandta Betsabee w kąpieli, zresztą pierwotny tytuł książki brzmiał właśnie Betsabee (albo w spolszczonej wersji Batszeba), jednak ówczesny wydawca mojej książki nie chciał zgodzić się na ten tytuł.
Z kolei Miraże były zainspirowane słynną fotografią Henryka Poddębskiego z 1934 r. Nowy Świat nocą.
Cykl „Hotel Varsovie”, nad którym obecnie pracuję (w lutym 2018 r. ukaże się drugi tom Bunt chimery), to historyczna saga miejsca, w której staram się zamieścić jak najwięcej analogii do wielkiej sztuki. W pierwszym i drugim tomie występuje kilku bohaterów trudniących się malarstwem. I tak skupiając się na sztukach plastycznych, począwszy od malarstwa XVII-wiecznego (martwych natur, scenek z życia mieszczan i widoków w stylu Vermeera i mistrzów flamandzkich, po portrety trumienne – naszą narodową specjalność), przez portrety w stylu empire, biedermeier, po malarstwo wzorowane na impresjonizmie, następnie symbolizmie i awangardzie.
W Buncie chimery poznajemy Władysława Podkowińskiego i śledzimy tragiczny los najgłośniejszego jego obrazu – Szału uniesień, który artysta samodzielnie zniszczył.
Jedna z moich bohaterek – Waleria Żmijewska – artystka przeklęta, tworząca na początku XX wieku, to postać, której życiorys oparłam o elementy biografii słynnych malarek, m.in. Meli Muter, Olgi Boznańskiej czy Angeliny Beloff.
Dodatkowymi elementami, które stanowią hołd dla sztuki są okładki cyklu powieściowego. Edward Dwurnik, malarz znakomicie portretujący złożoność warszawskiego życia, wspaniałomyślnie zgodził się na wykorzystanie reprodukcji jego obrazów. Myślę, że dzięki temu okładki książek przemawiają do wszystkich wielbicieli sztuki. Ja mam szczególną słabość do tych jego warszawskich obrazów.
Lubię, kiedy sztuka… jest wyzwaniem i mobilizuje mnie do wysiłku…
Dlatego od kilku lat dużo bardziej pociąga mnie malarstwo XVII czy XVIII-wieczne. Bez znajomości motywów czy opowieści biblijnych, a także mitologii greckiej, w wielu przypadkach nie sposób zrozumieć danego dzieła. Lubię snuć się po wielkich, europejskich muzeach i czekać, aż któryś z obrazów zaintryguje mnie na tyle, aby sięgnąć głębiej – zrozumieć kontekst, porównać z innymi płótnami, które pokazują ten sam motyw. W malarstwie klasycznym cudowne jest właśnie to, że dana antyczna czy biblijna opowieść była tematem obrazów wielu twórców. Fascynujące jest analizowanie sposobu, w jaki ujęli temat różni geniusze pędzla. Takich wyzwań poszukuję!
Generalnie lubię kiedy sztuka jest nieustannie obecna w moim życiu! Podpisuję się pod tym, co stwierdził kiedyś Marcel Proust – „życie ma sens, o ile jest związane ze sztuką”.
Hotel Varsovie. Klątwa lutnisty to pierwszy tom obszernej, wielopokoleniowej sagi rodziny warszawskich hotelarzy. Barwne opisy, charyzmatyczni bohaterowie i porywająca intryga zabiorą cię w niezwykłą podróż przez historię wyjątkowej rodziny i wyjątkowego miasta. Wciągająca podróż do świata rodzinnych tajemnic i miasta sprzed lat. Rodzinne tajemnice, skrywane pasje, niepohamowane żądze, pikantne skandale, a w tle Warszawa kilku epok, czyli kilkaset lat historii rodziny warszawskich hotelarzy w pierwszym tomie wciągającej sagi Sylwii Zientek.
Sylwia Zientek Hotel Varsovie. Klątwa lutnisty »
Dziękujemy Ci, że czytasz nasze artykuły. Właśnie z myślą o takich cudownych osobach jak Ty je tworzymy. Osobach, które lubią czytać i doceniają nasze publikacje. Wszystko, co widzisz na portalu jest dostępne bezpłatnie, a ponieważ wkładamy w to dużo serca i pracy, to również zajmuje nam to sporo czasu. Nie mamy na prowadzenie portalu grantu ani pomocy żadnej instytucji. Bez Waszych darowizn nie będziemy miały funduszy na publikacje. Dlatego Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne. Jeśli lubisz czytać niezłosztukowe artykuły – wesprzyj nas.
Dziękujemy Ci bardzo, Joanna i Dana, założycielki Fundacji Niezła sztuka
A może to Cię zainteresuje:
- Vincent van Gogh w Auvers-sur-Oise. Ostatnie miesiące życia - 5 listopada 2023
- Kobiety z portretów Modiglianiego - 23 stycznia 2023
- Alice Neel. Kolekcjonerka dusz - 26 listopada 2022
- Pracownie polskich malarek w Paryżu - 22 maja 2022
- Sto lat temu w Paryżu. Artystki szalonych lat 20. - 22 kwietnia 2022
- Tamara Łempicka. Dziesięć nieznanych faktów na jej temat - 8 marca 2022
- Czy córka stangreta mogła być wybitną artystką? - 25 czerwca 2021
- Fenomen École de Paris - 22 grudnia 2019
- Tadeusz Boy-Żeleński i Skandalistka – o jednym z najsłynniejszych romansów dwudziestolecia międzywojennego - 2 lutego 2019
- Stanisław Przybyszewski. Meteor Młodej Polski i kochające go kobiety - 16 grudnia 2018
Kobieta jako sztuka=płeć piękna powinna z logiki lubić Sztuki Piękne!